Zaczęła się jesień, czas powrotu nad
rozlewisko. Co prawda ciągle nie ma jeszcze tego ptasiego szaleństwa, do którego
przyzwyczaiło mnie to miejsce w poprzednich latach, ale są już tego pierwsze
oznaki. Z każdym dniem przybywa ptaków, w tym takich, których nie widziałem tu nigdy
wcześniej.
Z braku czasu, postanowiłem nieco
zmienić konwencję postu, rezygnując z dłuższego tekstu na rzecz podpisów nad zdjęciami.
Perkozek. Na rozlewisku przebywa ich podobno kilkaset,
z których kilkanaście kręci się przed czatownią. Niestety o tej porze roku,
podobnie jak kilka innych gatunków, straciły swoje godowe upierzenie, co
znacznie osłabiło ich wyjątkową fotogeniczność.
Kwokacz. Do tej pory widziałem tylko jednego osobnika,
który zakumplowawszy się z piskliwcami włóczy się z nimi po całym rozlewisku.
Brodziec piskliwy. Pierwszy gatunek,
który sfotografowałem w tym roku na rozlewisku. Początkowo w pobliżu czatowni
pojawiały się tylko dwa piskliwce, ale powoli przybywają kolejne. Te ptaki to
wdzięczny obiekt dla fotografującego. W odróżnieniu od takiego np. kszyka nie
tkwi godzinami w jednym miejscu z dziobem zanurzonym w mule, tylko śmiga po okolicy i
pozuje.
Białe i siwe czaple. Te pierwsze
rozpanoszyły się na Warmii już na dobre i zaczynają dominować liczebnie nad
tymi drugimi. Niedługo dojdzie już do tego, że mając jednocześnie przed obiektywem oba
gatunki bez wahania skieruję go w stronę szarego autochtona.
Wodnik. Ten ptak to niezwykle skryta i
jednocześnie wyjątkowo szybka bestia. W tym roku spotkaliśmy się dwukrotnie. Za
pierwszym razem pojawił się nie wiedzieć skąd tuż pod czatownią (a więc zdecydowanie za
blisko na teleobiektyw) i równie tajemniczo zniknął. Za drugim, wynurzył się z trzcin
w jedynym zacienionym miejscu i, zaskoczywszy mnie kompletnie, pognał w
stronę pobliskich zarośli, nie dając szans na dwkrotne naciśnięcie migawki. W efekcie poniższa fotografia jest jedyną, jaką udało
mi się zrobić, jeżeli nie liczyć nieostrych portretów i wyjątkowo ostrych
fotografii wodnikowego tyłka.
To oczywiście tylko mała część tego, co
oferuje rozlewisko. Mam nadzieję, że pogoda dopisze i w kolejnych postach będę
mógł pokazać całe bogactwo tego miejsca.
Nooo, to żeś Wojciechu śliczne ptaszki pokazał. Kwokacz, wodnik - po raz pierwszy takie cuda ujrzałam ( poza rysunkami w polecanym przez Ciebie atlasiku ptasim). I jeszcze ten odbity w wodzie brodziec - jest bardziej ostry niż jego alter ego (na odwrót) na powierzchni. A powiedz mi, czy ta czapla biała ju raz się nie pojawiła, tylko z tak bardzo, bardzo bliska?
OdpowiedzUsuńDzięki Beata. W tym roku rozlewisko nie rozpieszcza liczebnością pierzastych, ale w zamian pojawiły się nowe gatunki. Szczerze mówiąc po raz pierwszy sam widziałem wodnika z tak małej odległości. Co do czapli, to nie. Jest ich dużo, więc i zdjęć mam dużo i na razie nie muszę dawać tego co już było :)
OdpowiedzUsuńOk, ale to tylko oznacza, że czaple mają jakiś taki wspólny system ustawiania szyji, który wydał mi sie znajomy i niezwykle podobny do zdjęcia z poprzedniego postu. Napisałam o nim że wygląda czapla jak preparat formalinowy i na zdjęciu z tego posta też tak jakoś się kojarzy. Możę dlategop ich tak dużo sie porobiło (tych białych) bo są zakonserwowane? Nawet na moim zadupiu, które nawiedzały tylko siwe, w tym roku widziałem już białe czaple też
UsuńPodobne są, to fakt. A co do białych i siwych. Ciesz się, że widzisz jeszcze jakieś siwe. Wczoraj byłem na rozlewisku i białych było pewnie z 200, a siwych 4.
Usuńkrzywo wstawiłeś tą plastikową czaplę, przewraca się! ale jak udało ci się zawiesić tą "śmieszną" mewę w powietrzu .. . nie mam pojęcia! ;) zdjęcia cudne i to mimo drobiowej ich natury.:)
OdpowiedzUsuńNo! Wreszcie zrozumiałeś, że podstawa fotografii przyrodniczej to magazyn z kukłami i fototapetami, a nie łażenie po terenie i łapanie boreliozy!
OdpowiedzUsuńHa ha ha. Kolega Leśny Lud zawsze kogoś nakryje ;-)))
UsuńA ptaszki piękne - podziwiam!
Dziękuję. A co do Leśnego Gaduły, zastanawiam się skąd zna takie sposoby na uatrakcyjnienie zdjęć?
Usuń