Chciałem zrobić im
zdjęcie od dawna jednak, podobnie jak wiele innych ptaków, zimorodki doskonale
to wyczuwały i unikały mnie jak ognia. Wcześniej widywałem je dosyć często w różnych
miejscach, ale ostatnio już nie. I kiedy myślałem, że tak będzie już zawsze, znowu
się spotkaliśmy. Oczywiście kusiło mnie żeby napisać, że stało się to dzięki
moim rozlicznym talentom, umiejętnościom, żelaznej konsekwencji itp., ale
postanowiłem być uczciwy i przedstawiam sprawę tak, jak wyglądało to w
rzeczywistości. Prawda jest mianowicie taka, że to nie ja znalazłem zimorodka.
To zimorodek znalazł mnie!
Jeżdżę nad rozlewisko od
trzech lat i nigdy nie spotkałem tam tych ptaków. Nie dziwiło mnie to zbytnio,
gdyż nie jest to środowisko typowe dla tego gatunku. Zimorodki preferują rzeki
i zbiorniki wodne o, przynajmniej częściowo, stromych brzegach, w których mogą
wykopać lęgową norkę. I dlatego zdziwiłem się potężnie, gdy tydzień temu jeden z
nich pojawił się na kołku sterczącym kilka metrów przed czatownią. Ptaszek
posiedział kilka minut, wykonał jedno czy dwa bezowocne nurkowania i odleciał.
Po jakimś czasie wrócił, usiadł na innym kołku, powtórzył wszystkie, poprzednie
czynności i znowu zniknął. No cóż – pomyślałem - wie o mojej obecności i
dlatego ucieka. Jakież było moje zdziwienie, gdy zimorodek objawił się raz
jeszcze, ale tym razem zignorował wspomniane paliki i ruszył w stronę czatowni.
Początkowo usiłował usiąść na jej dachu, a gdy mu się to nie udało, przez
chwilę zawisł w powietrzu jak koliber i usiadł na gałęzi tkwiącej ... 30
cm od otworu przez który miałem
wysunięty 400-stu
milimetrowy obiektyw! Przyznaję, że w tym momencie kompletnie zgłupiałem,
bo jak robić zdjęcia z takiej odległości, obiektywem ostrzącym od 3,5 m ? Ostatecznie postanowiłem
zmienić go na inny, choć byłem w stu procentach pewien, że i tak zimorodka
spłoszę. I co? I nic! Osobnik ów okazał się całkowicie niewrażliwy na moje
zabiegi. Doszło do tego, że bezczelnie zmieniałem obiektywy, na chama usuwałem
przeszkadzające trzciny, a on przypatrywał się temu ze stoickim spokojem. Po
jakimś czasie odleciał, ale prawdopodobnie tylko dlatego, że znudziła mu się
rola modela.
Szkoda tylko, że w tym ostatnim przypadku, warunki
oświetleniowe (całkowicie zacieniony pierwszy plan i b. jasny drugi) uniemożliwiły
zrobienie dobrych zdjęć.
Zimorodek to moje największe marzenie. Widziałam go wiosną siedzącego na patyku przy bobrzej tamie. Niestety właściciel łąki tamę rozebrał a susza zrobiła resztę. Jest taki.... egzotyczny, piękne zdjęcia. Przypomniało mi się, że kiedyś widziałam go nad stawem przy ul. Wojska Polskiego więc może bardziej mu chodzi o drobne rybki i stromy brzeg niż o płynącą wodę.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście zimorodek, to taka polska papuga tyle, że z prostym dziobem. A stawek przy Wojska Polskiego to ogólnie ciekawe miejsce. W ubiegłym roku widziałem tam np. kurkę wodną z przychówkiem, której nie mogłem spotkać i sfotografować na dużych i znanych rozlewiskach.
UsuńCudowny ptak i tak ładnie się wystroił w perłowe nakrycie głowy, że prawdopodobnie był doskonale poinformowany o możliwości wzięcia udziału w sesji zdjęciowej. Ja widziałam zimorodka dawno temu na stawie w okolicach wsi Kieźliny i jak rozumiem to nie było jego normalne miejsce bytowania, ale cóż dziwne spotkania są najprzyjemniejsze.
OdpowiedzUsuńChętnie poznam lokalizację tego stawu w Kieźlinach. Na ww. rozlewisku zimorodka niestety już nie ma. Generalnie tegoroczna jesień jest jakaś kiepska, jeżeli chodzi o ptaki. Może dlatego, że kompletnie nie przypomina jesieni :)
UsuńOczywiście przekaże Ci i to nawet nieodpłatnie. Dągi od Olsztyna licząc to za Kieźlinami w stronę spółdzielni rolniczej i dalej drogą, która prowadzi do wsi Dągi i Różnowo
UsuńDziękuję. Zaraz obejrzę to sobie na googlach :)
UsuńNa tym stawie (tak myślę, że o ten chodzi) słyszałam bąka (tego buczącego w trzcinach) - trzeba będzie zajrzeć wiosną!
UsuńZ bąkiem jest kłopot. Wszyscy go słyszeli, a mało kto widział. Sam widziałem go tylko jeden raz nad Biebrzą, a i to tylko dlatego, że się o niego potknąłem :)
Usuńniesamowity ten zimny rodek! piękny i co najważniejsze taki bliski fotografowi ... taki bliski! :) Przedostatnia fota - perła!!! W zasadzie po powtórnym się przyjżeniu - szafir!
OdpowiedzUsuńTo nie tak, jak myślisz! My się tylko przyjaźnimy!
UsuńPrzyjemne to bardzo spotkać oko w oko zimorodka i mieć sprzęt, piękne te bliskie foty.
OdpowiedzUsuńW tym konkretnym przypadku sprzęt tylko zawadzał. Zimorodek siedział tak blisko, że spokojnie wystarczyłaby "małpa" ze średniej półki.
UsuńAle piękny to ptak :-). A zdjęcia perfekcyjne technicznie, takie jak lubię, z nasyconymi kolorami i kontrastami :-). Lecę zwiedzać pozostałe zakamarki bloga.
OdpowiedzUsuńDziękuję i zapraszam ponownie. Rozlewisko powoli się rozkręca, a i bukowisko nad Biebrzą w rozkwicie, więc mam nadzieję na więcej takich fotek:)
UsuńMoże by wystarczyła, sprzęt (nie mam namyśli tylko tubafonu - teleobiektywu znaczy) niezbędny jest wszakże okiem trudno zrobić fotkę na bloga fotografii przyrodniczej zwłaszcza. :)
OdpowiedzUsuńDalej będę się upierał, że w przy zdjęciach zimorodka wystarczyłoby cokolwiek, ale w całej reszcie przypadków, sprzęt niestety jest ważny. Można znać zwyczaje zwierzaków, można się czaić, można podchodzić, a efektów (w miarę dobrych) nie będzie.
UsuńA mówią, że to nie aparat robi zdjęcia... Ale w przypadku fotografii przyrodniczej to się nie sprawdza...
UsuńPS. Zimorodek cudny, a do tego łaskawy :-)
Nawet bardzo łaskawy. Szkoda tylko, że zmienił patyk. No ale cóż, przeprowadzki w dzisiejszych czasach, to już chyba standard.
Usuńszal wełniany,
OdpowiedzUsuńlaura verdiani,
moda