Jakiś czas temu, zachęcony recenzją,
przeczytałem książkę Alana Weismana „Świat bez nas”. Ogólnie rzecz
biorąc, są to spekulacje Autora na temat tego, co stałoby się, gdyby któregoś
dnia z powierzchni Ziemi zniknął najbardziej destrukcyjny gatunek zwierzęcia,
czyli … my. Zaniepokojonych uspokajam. W tym poście nie mam zamiaru streszczać
książki (którą polecam!), ale i tak przyjemnie nie będzie.
Jakoś tak wyszło, że Homo sapiens w toku
ewolucji stał się gatunkiem wrednym i samolubnym. Wykończyliśmy naszych kuzynów
Neandertalczyków, mamuty, tury, tarpany i prawie pozbyliśmy się bizonów. Nie
oszczędziliśmy też ptaków. Spośród wszystkich gatunków, które współistniały z
człowiekiem, wymarło 130. Historię ptasiobójstwa, zacząć trzeba by od moa olbrzymiego, jednego z
największych ptaków, jakie żyły na naszej (a jakże!) planecie. Jak pisze
Weisman, został on wytępiony w ciągu zaledwie dwóch stuleci przez
Polinezyjczyków, którzy ok. 1300 roku skolonizowali Nową Zelandię (przy okazji
wyginął też orzeł Haasta, dla
którego moa był podstawą
jadłospisu).
Ci, którzy czytali „Alicję w krainie
czarów”, pamiętają zapewne niejakiego dodo - inicjatora Wyścigu Kumotrów. Otóż wspomniany dodo (wł. dront dodo) nie jest postacią wymyśloną przez Carroll`a. To
nielotny ptak z rodziny gołębiowatych, zamieszkujący niegdyś wyspę Mauritrius, który został wybity do
ostatniego osobnika przez holenderskich żeglarzy w XVII wieku.
Ostatnim z wielu przykładów jest
północno-amerykański gołąb wędrowny.
W swoim czasie był to najliczniej występujący ptak na Ziemi. Podczas przelotów stada tych ptaków liczące do dwóch miliardów (słownie: dwóch miliardów)
osobników, rozciągały się na 480 kilometrów! I? H. Sapiens dał radę.
Wykończyliśmy je, co do sztuki, na początku XX w.
A teraz nasze podwórko. Do połowy lat `80
na terenie Polski żył drop, najcięższy na świecie ptak latający.
No i co? No i Polak też potrafi! Polowania i kłusownictwo przy intensywnym wsparciu takiegoż rolnictwa, spowodowały, że dziś tych ptaków w naszym kraju już
nie ma. Co prawda prowadzone są prace mające na reintrodukcję tego gatunku, ale
efektów na razie nie widać.
W czasach współczesnych celowa, ptasia
eksterminacja nie ma już miejsca, co jednak nie oznacza że jest dobrze. Nasza
cywilizacja i jej wytwory w dalszym ciągu skutecznie zmniejszają ptasią liczebność. Wystarczy wspomnieć linie energetyczne, ekologiczne elektrownie
wiatrowe, maszty telefonii komórkowej, szyby w oknach, pozostałości środków
ochrony roślin, kwaśne deszcze czy zwykłe drogi. W Stanach Zjednoczonych tylko te
ostatnie, w ciągu jednego roku, uszczuplają ptasią populację o blisko 80
milionów osobników. W znacznie mniejszej Polsce rocznie na krajowych drogach ginie około 180 tys. jaskółek dymówek
i ponad 8 mln. wróbli!
Wynalazki to jednak nie wszystko. Należy
pamiętać również o naszych domowych ulubieńcach. Te również mają sporo na
sumieniu. W samym tylko stanie Wisconsin (w Polsce chyba nikt nie prowadził takich badań) koty zabijają do 219 mln. ptaków
rocznie!
No dobrze, ale co się zmieni, gdy nas już
nie będzie? Zdaniem Weiasmana niewiele. Nas co prawda nie będzie, ale nasza
spuścizna pozostanie, i to na długo.
PS. Na zdjęciach zimujące na Warmii krzykliwce. Na
szczęście jeszcze nie wybite, nie porażone prądem, nie rozszarpane przez wiatraki, nie
rozjechane i nie zjedzone przez koty.
zimujące to w przypadku tej zimy nadużycie :))) zdjęcia jak zwykle urocze. Ale zapowiadałeś sarenki! Ja się tak nie bawię;)
OdpowiedzUsuńSarna była podpuchą dla ssakolubów :) I jak widać zadziałoło :)
UsuńPiękna kolekcja łabędzi krzykliwych! Eleganckie, z wielką gracją, wydają się panami przynajmniej tego skrawka Ziemi, na którym żyją. Mnie się najbardziej podoba zdjęcie czternaste - ten rytm i prawie (na szczęście tylko prawie) symetria ;-)
OdpowiedzUsuńA moje dwa koty są niewychodzące i nie mają ptaszków na sumieniu!
Dziękuję w imieniu krzykliwych. Za tydzień kolejna porcja :)
UsuńDzisiaj moja suczka pogoniła z łąki kota, a ja pomyślałam, i dobrze, zaraz przyleca skowronki, niech się nie przyzwyczaja. A przecież może był głodny i przyszedł na myszy. Wczoraj mąż wyprosił z tej samej łąki myśliwego który wjechał sobie samochodem, żeby ... zabijać dziki, bo jest pozwolenie od ministra i nie ma już limitów, można tłuc. Tak poukładany ten świat, bez głowy,sensu, bez opamiętania. Łabędzi zdjęcia piękne, szczególnie 14 i 15
OdpowiedzUsuńPozdrowienia dla suczki. Niech dalej gania czworo- i dwunożnych kłusowników, bo jak tak dalej pójdzie, to naprawdę nie będzie po chodzić na łąki.
UsuńO kurcze, krzykliwce 5 i 6 super a te na krzykliwce 20 takie bidulki w wietrznym kadrze. Wydaje mi się, że jakoś nie pasują do zimowego krajobrazu. Ich widok wywołuje miast zachwytu wywwołuje wspólczucie dla bidakó na lodzie marznących, choć wiem że w tym roku raczej powinny sobie poradzić (mrozy niezbyt siarczyste). Myślę Wojciechu, że czytelników tego bloga nie musisz przekonywać iż człowiek podwójnie rozumny jest okrutnym gatunkiem (jak zresztą wszystkie gatunki zwierząt - to natura). Niestety ewolucyjnie dostaliśmy w ręce narzędzia do globalnego pokazania naszych możliwości i skutki właśnie opisałeś. Sporo ludzi zastanawia się po cholerę taki ewolucyjny wynalazek jak homo sapiens sapiens i najbardziej optymistyczna koncepcja mówi, iż po to by rozumny gatunek mógł przeniść życie z Ziemi na inne planety. Zobaczymy, czy się uda.
OdpowiedzUsuńDzięki Beata. Myślę, że pasują doskonale. Szkoda tylko, że zima ciepła, lodu ubywa więc i krzykliwe coraz dalej od brzegu. A co do tzw. człowieka rozumnego (mocno nietrafna nazwa), może to i lepiej gdyby zostawił tę planetę i wyniósł się w diabły. Będę trzymał za nas kciuki.
Usuń