Z uwagi
na kontuzję gŁośki i zalecenia ludzi uczonych w medycynie, zaczęliśmy szurać
butem po rewirze, czyli - jak mawiano przed wojną - spacerować. Wbrew pozorom,
nie piszę tego wszystkiego, żeby pochwalić się swoją aktywnością ruchową. Piszę
to, żeby pokazać, jak nisko można upaść z powodu przepuklin na żoninych kręgach
szyjnych.
Początkowo
nie chciałem o tym wspominać, głównie ze względu na osobistą konstrukcję
psychiczną, która - w odróżnieniu od konstrukcji fizycznej - należy do tych
delikatniejszych, ale po lekturze tanich lub - częściej - bezpłatnych
poradników psychologicznych oraz artykułów z pism przesadnie kolorowych (ale za
to z programem TV, choć niestety bez gołych bab), postanowiłem uzewnętrznić
buzujące we mnie uczucia.
Przyznam
szczerze. Nienawidzę spacerów, podobnie z resztą, jak nie cierpię chodzenia, jeżdżenia
na rowerze, pływania kajakiem oraz podchodzenia pod górę. Żeby jednak było
jasne. Chodzę po terenie, kiedyś jeździłem na rowerze (niestety ortopeda
odradził, zakazał ... nie pamiętam), często pływam kajakiem oraz - jak to na
Warmii - podchodzę pod górę. Dlaczego zatem nienawidzę i zarazem uprawiam chodzenie,
pływanie i podchodzenie? Bardzo dobre pytanie, świadczące o tym, że jednak
Państwo czytacie ze zrozumieniem. Otóż chodzenie, jeżdżenie, pływanie oraz podchodzenie,
to dla mnie wyłącznie środki do celu, a nie cele same w sobie. Nie chodzę, nie
jeździłem, nie pływam i nie podchodzę, li jedynie dla samego chodzenia, jazdy, pływania
oraz podchodzenia. Nie chodzę, nie jeździłem, nie pływam oraz nie podchodzę,
gdyż nie lubię, nie cierpię, nie pochwalam, nie nakłaniam i tyle. Mało tego!
Uważam, że bezproduktywne chodzenie, jeżdżenie, pływanie i podchodzenie, to przejściowa
(choć - muszę niechętnie to przyznać - długotrwała) moda, żeby nie napisać, że
to czcza rozrywka dla miejskich birbantów (wiem, że właśnie teraz Maciek Beskidnik vel. Makroman (http://beskidniknaszlaku.blogspot.com/) wraz z Hegemonem vel. Hegemon (http://www.swiathegemona.pl/) zaczęli gorączkowo poszukiwać mojego adresu). Ad rem jednak, jak zwykł mawiać niezapomniany Cicero, gdy na domusce zwlekano z otwarciem pierwszej amfory.
Kiedy
zaczynaliśmy naszą przygodę ze spacerowaniem, byłem przekonany, że to czynność prosta,
łatwa i całkowicie bez sensu, żeby nie używać wulgarnych kolokwializmów. W praktyce okazało się jednak, że zgadza się
tylko to ostatnie. Nie jest to bowiem, ani proste, ani łatwe, choć teoretycznie
takim właśnie być powinno. Cóż bowiem trudnego jest w wyjściu z domu i powolnym
marszu w znane? Niby nic, ale przypominam o mojej, nie nachalnie silnej,
konstrukcji psychicznej. Muszę w tym miejscu do czegoś się przyznać. Całe życie
miałem awersję do działań w grupie. Nienawidziłem kolonii (czyli wakacyjnego
wypoczynku młodzieży, gdyż oczywiście kawałek Afryki z dobrodziejstwem inwentarza,
chętnie bym przytulił), a z harcerstwa wyrzucili mnie po tygodniu. Ja jestem,
jak ten dobrze odżywiony basior, który chadza wyłącznie własnymi ścieżkami, precz
porzuciwszy rozkoszne łap wader mizianie. Ad rem ... itd.
Ponieważ
gŁośka nie może jeszcze śmigać po terenie, musimy siłą rzeczy korzystać z
traktów ogólnie dostępnych, jako to ścieżek spacerowych wokół olsztyńskich, miejskich jezior
oraz brukowanych duktów prowadzących do lokalnych atrakcji
przyrodniczo-historycznych. Niestety, wspomniane miejsca są powszechnie znane,
lubiane i tłumnie odwiedzane.
I teraz
postarajcie się to sobie wyobrazić w swoich głowach. Przyjeżdżamy na miejsce,
gdzie właśnie parkuje kilka samochodów, z których wyłaniają się dziesiątki osób
(gdzie jest ku ... mili ... policja?!), w tym przede wszystkim babcie
na służbie z wnuczym drobiazgiem płci obojga. Na domiar złego, cała ta, wesołą czereda
ustawia się w coś na kształt pielgrzymki Czcicieli Kwitnącego Krokusa i rusza w/na spacerową trasę. A my? A my - oczywiście - za nimi! Jak te lemingi lub - żeby
trzymać się konwencji - mypingi. I suniemy tak, krok za krokiem, za babcią Stefą
(w przedizajnerskich okularach przeciwsłonecznych) i rozwydrzoną Marysią lub
innym Franciszkiem Antonim. Idziemy - ma się rozumieć - oczywiście pod rękę,
jak - nie przymierzając - wykarmiony na wschodniopruskich frykasach-ananasach podradca
z małżonką w czasach, gdy Olsztyn był jeszcze Kamieniem nad Łyną. Jak to
mawiają w żeńskich klasztorach o zaostrzonym rygorze: syf, kiła i mogiła w
jednym!
Mógłbym oczywiście
tak w nieskończoność, gdyż wiele tego typu szlaków, babć, tudzież Maryś jest już za nami. Mógłbym,
ale nie chcę, gdyż, zgodnie z zaleceniami pism bez gołych bab, już się Wam uzewnętrzniłem
i to do syta!
PS. Obiecuję, że w weekend nadrobię zaległości w
odwiedzinach, gdyż dziś jestem jedynie w stanie osunąć się w omdleniu na
szezlong.
PS.2. Na fotkach, niestety powtórka z rozrywki, ale za to z podpisami!
Gągoły
jw.
jw. 2
jw. 3
Krzyżówki
Niemy łabędź
Niemy łabędź zażywający kąpieli przy aprobacie krzyżówek
Popisy ww.
Jak wyżej
Krzykliwce
Gągoł w oparach
Łyski raz
Na drugą nóżkę
Ponownie pieniacze
Ja spacerować lubię, ale tłumy mi niemiłe, więc zapuszczamy się w zakątki nieuczęszczane lub wręcz przeciwnie, ale w porach, gdy tłumy śpią, zakupy robią lub filmy oglądają.
OdpowiedzUsuńNie zdawałam sobie sprawy, że kontuzja gŁosia taka poważna, ale chwali Ci się, że dotrzymujesz pola dla dobra wspólnego:-)
Dzięki podpisom pod fotkami znowu czegoś się dowiedziałam...
Miłych spacerów Wam życzę:-)
Co innego łażenie po terenie, a co innego spacerowanie, czyli chodzenie bez żadnego celu. Mam jednak nadzieję, że gŁośka wydobrzeje i znowu wyruszymy na fotki, zwłaszcza że za chwilę przylecą gęsi i żurawie:)
Usuńdziś byliśmy w plenerze, widzieliśmy tyle kluczy gęsi, że głowa chodziła jak kołowrotek, nadlatywały ze wszystkich stron...
UsuńCzyli coś zaczyna się dziać! Super, może powtórzy się luty sprzed kilku lat:))
UsuńHo ho spacerek. Pod rękę! No Panie Kolego takiego newsa to ja dawno nie słyszałam. Moze napiszesz przewodnik po ścieżkach spacerowych i jak uniknąć ciężkiego wk.... podczas zwiedzania grodu nad Łyną. Paczaj daje Ci cel Kolego i to za darmo:))
OdpowiedzUsuńNie kopie się leżącego, ale wybaczam Ci, gdyż jestem dobrym człowiekiem:))) PS. Ścieżki mogę opisać, ale lekarstwa na to drugie nie ma, a przynajmniej ja go nie znam i pewnie nigdy nie poznam:)
UsuńGągoły najfantastyczniejsze, krzykliwce fantastyczne, łyskę zjadłeś czy wypiłeś?
OdpowiedzUsuńPS
Co do narzekań, nie mam wątpliwości, że od tej naszej wymagającej samotności i spokoju rozrywki pod tytułem "fotografia przyrodnicza", wszyscy w tłumie(ludzi) fiksujemy.
Jedno i drugie:)) Niestety już po ptakach. Mrozu nie ma, to i poleciały w diabły. PS. Masz rację. Ostatnio oglądaliśmy zabawy młodych wydr (za daleko na fotki) w tłumie kijkowców i nie było to fajne:(
UsuńMasz coś do Maryś? To mi to prosto w oczy powiedz!
OdpowiedzUsuńOpaty z ptactwem zacne.
Wybacz, nie będę Cię żałować. Żona cierpi, w kontrakcie cierpisz z nią.
O ile nie będą biegać, jak oszalałe, drzeć się, jak oszalałe, tarasować trakt itp, to nie mam ... na razie. Co prawda nie wiem, co to są opaty, ale dziękuję:))) PS. Wybaczam!
UsuńMiało być opary, ale coś ostatnio dużo literówek czynię, nie wiem czemu.
UsuńOK, teraz już pojąłem w czym dzieło:)
Usuńdla mnie dzień bez spaceru, to jakiś kataklizm. nawet, jeśli to tylko deptak. i może iść cały zakon o każdym możliwym rygorze - wtedy dopiero byłoby o czym napisać.
OdpowiedzUsuńGągoł, to piękna nazwa. na talerzu smakuje równie dobrze? z gruszkami i żurawinką?
Oko, dla Ciebie żywiołem jest miasto, a dla mnie wszystko poza nim i stąd moja niechęć, a Twoja chęć do szlifowania bruków:)))) PS. Nie wiem, ale się dowiem!
Usuńpo naturze też lubię się błąkać. bez różnicy - byle piechotą. nawet rower wydaje mi się zbyt... pochopny? nie ma czasu, żeby się przyjrzeć, jeśli coś zaintryguje. a stanąć i się bezwstydnie gapić, to nie wypada.
UsuńTu się akurat z Tobą zgadzam, choć niejedną fotkę zrobiliśmy z auta, które bywa niezastąpioną ... czatownią:)
UsuńTen niemy łabędź chyba konwencję wyborczą sobie zorganizował?
OdpowiedzUsuńWyrazy współczucia, jeżeli chodzi o spacerowanie. Wiem co czujesz...
Faktycznie przemawia, jak kiedyś jeden taki z Austrii. Mam tylko nadzieję, że nie będzie powtórki z historii i nie zostaniemy podptakami:))
UsuńOd zawsze wierzyliśmy/wiedzieliśmy z Bengalskim, że można bardziej/mniej - dziękujemy!
OdpowiedzUsuńNa zdrowie:)
Usuń"Przyznam szczerze. Nienawidzę spacerów, podobnie z resztą, jak nie cierpię chodzenia, jeżdżenia na rowerze, pływania kajakiem oraz podchodzenia pod górę."
OdpowiedzUsuńKOCHAM CIĘ!
Żeby nie było niedomówień - moja miłość obejmuje obszar zacytowanego zdania :)
UsuńA mogłem to cholerne zdanie bardziej rozwinąć:)))
UsuńMożemy negocjować.
UsuńChodziło mi o fotki, gdyż ostatnio stają się mniej lubiane od tekstów (o zdjęciach gŁośki już nawet nie wspominam, gdyż z żoną przegrywam na tym polu regularnie), a te miały być wyłącznie dodatkiem-zapychaczem!
UsuńPierwsze zdjęcie z gągołami jest ekstra.
OdpowiedzUsuńCo do spacerowania... Myślę, że każdy fotograf przyrody Cię zrozumie. Kiedy ja wychodzę w teren, jako osoba dość aspołeczna, jedynego towarzystwa jakiego oczekuję to sama natura, co niestety nie zawsze się udaje. A spacerowanie bez celu też moim zdaniem jest bez sensu, zwłaszcza, jak jest zimno :D
Miłego weekendu.
Dzięki Wilgo:) My generalnie nie lubimy tłumów i dlatego np. darowaliśmy sobie tegoroczne żubry, gdyż zbyt wiele osób wie, gdzie ich szukać. Podobnie jest z resztą z zimowymi łośkami:)
UsuńHej !
OdpowiedzUsuńTo trzeba było pobiec. ..
Miałbyś to szybciej z głowy...
Jedyne co mi wychodzi to bieganie
Kurna ten samotny kaczor ma zdjęciu prże piękny ...
Ujął mnie w rozwidleniu skrzydeł😆
Nie mogę! Na tych spacerach jestem tzw. podporą, a że gŁośka nie może, to i podporze nie wypada:)) PS. Przekażę!
UsuńKobietę na ręce, albo po strażacku to też gimnastyka i podziwia świat z perspektywy ptaka😎😋
UsuńKontuzja gŁosia nie pozwala mi jej nawet mocniej przygarnąć, ale mam nadzieję, że niedługo skorzystam z Twojej rady:)))
UsuńZdjęcia takie, że z chęcią obwiesiłabym nimi wszystkie ściany !!! Cud i miód !!!
OdpowiedzUsuńJeśli o chodzenie chodzi to...cóż ja mogę..? Powinieneś wiedzieć, że stare przysłowie: " w zdrowym ciele - zdrowy duch " ma tu kluczowe znaczenie i jest w nim wiele prawdy.
Gdy zadbamy o własne ciało - lepiej też poczuje się i dusza i umysł.
Dotleniona zostanie każda komórka i od razu lepiej się myśli ( pozytywnie ).
Ja znalazłam swoją receptę na chandrę i zaczęłam ostatnio biegać, choć nie jestem typem sportowca i nigdy nie byłam, więc nie przychodzi mi to łatwo.
Efekty pojawiły się same i byłam nimi zaskoczona:
1. Teraz błyskawicznie rozwiązuję sudoku !!!
2. Mam więcej energii.
3. Nie czuję się przemęczona.
Pozdrawiam serdecznie :))
Ale my zazwyczaj robimy konkretne kilometry i to objuczeni sprzętem, więc doskonale znamy te uczucia. Nasza trasa jeleniowa liczy sobie 15 km i zdarzało się nam chodzić nią prawie każdego dnia. Niestety teraz trochę się pozmieniało, ale na szczęście idzie na lepsze:) PS. Mogę wysłać pliki w lepszej rozdzielczości, tylko nie obiecuję, że to będzie zaraz, gdyż z czasem nietęgo:(
UsuńPrzepiękne ujęcie łabędzia.
OdpowiedzUsuńA ja przeciwnie, uwielbiam spacerować, ale nie zawsze mam czas. Ludziska mi nie przeszkadzają, i ja im chyba też. Gorzej kiedy akurat ogłaszają nawałnicę smogu, który nawet między drzewa parkowe potrafi wpełzać. Ale nic to, jak Biedroń ponownie zostanie posłem to smog zginie, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki - ha ha...
Dziękuję:) Ja jestem dziki i staram się w terenie unikać towarzystwa, Poza tym, im więcej ludzi, tym trudniej o modele:( PS. Do smogu trzeba się przyzwyczaić, gdyż w ciągu kilkudziesięciu najbliższych lat niewiele się zmieni:(
UsuńCzyli nie wierzyć w obietnicę Biedronia? Ja też, i nie tylko w tą.
UsuńNie wierzyć, chyba że nakaże likwidację większości aut i pieców w domkach jednorodzinnych:)
UsuńNo nie wiem jak Dawid, ale ja się z Tobą ZGADZAM! Spacer to jedna z bardziej nienawistnych mi czynności, zaraz po uprawianiu "rekreacji".
OdpowiedzUsuńKazKa aktywność czemuś służy, jeśli wpadam pod lód, brodzę w bagnach, narażam się na kłątwy i groźby karalne lokalsów, zderzenia z pojazdami prowadzonymi przez miszczów kierownicy, jeśli moknę, wysycham na wiór, przepacam majty przy podchodzeniu i ryzykuję dysplazję stawów podczas schodzenia to przecież nie dla czczej i człowieka niegodnej potrzeby aktywnego wypoczynku, ale li tylko i wyłącznie w celu krajoznawczego opisania naszej ojczyzny.
Masz rację, przepraszam i Ciebie i Hegemona:) Tyle tylko, że to nie było o spacerowaniu, a o łazędze, jeździe na rowerze i kajakarstwie:)) U Was (i wcześniej u nas) faktycznie czemuś to służy. Nigdy natomiast nie zrozumiem rowerzystów na byle jakich drogach krajowych. Nie dość, że widoki marne, to na dodatek jadą w kłębach spalin:)
UsuńWitaj, Wojtku.
OdpowiedzUsuńMoże proponowany utworek nieco poprawi humor(ek):
https://www.youtube.com/watch?v=iuy6IxgaM6Q
Pozdrawiam:)
Super! Dziękuję za przypomnienie:) Kiedyś często słuchałem tego podczas jazdy autem, ale potem utwór zniknął:(
UsuńTakie chodzenie jest bezsensowne. Jedyny sens ma kiedy nadchodzi wiekopomna chwila i to odebranie wyników badań i załamanie psychiczne. I znów obietnice, że będę aktywna psychoruchowo :) do następnego razu
OdpowiedzUsuńBędzie dobrze. Z Tobą i z nami!
UsuńTak . Będzie. Chodzić nie będę ale zaczęłam jeździć... na siłownię w miarę regularnie. Tylko ałć ... zapomniałam że tam trzeba ćwiczyć
UsuńNie napisali tego na ulotce? Popatrz, jakie draństwo pałęta się po tym świecie:))))
UsuńA ja tę czczą rozrywkę bezcelową lubię. Nawet udało mi się przestawić Tamalugę, że nie zawsze spacer musi się kończyć na zjeżdżalni albo w cukierni.
OdpowiedzUsuńSłuchaj, a ten łabędź niemy to on dlatego jest niemy, bo taki wyważony, nie mówi wiele, nieśmiały czegoś? Zawsze mnie to ciekawiło.
Gągoły rządzą. Znajomy ma bliźnięta - dwóch chłopaków. Gdy byli mali, nazwał je gągołami, a gdy wyjątkowo im odwalało podczas jego łowienia ryb, to łapał gągoły za kołnierze, zanurzał w wodzie do pasa i sadzał na obok, aż wyschną. Miał spokój tak długo, jak długo schły.
A widzisz! Powiem o tym gŁośce i jeżeli na końcu spaceru będzie pub (zjeżdżalnia niekoniecznie), to mogę łazić:))) One nie są do końca takie nieme, ale w porównaniu do krzykliwych są bardziej stonowane werbalnie:))) PS. Fajny ojciec i piszę to najzupełniej poważnie!
UsuńNiech gŁośka szybko dochodzi do formy, kibicuję, trzymam kciuki. Spacerki jej się przydadzą. Łabędzie i pozostałe skrzydlate jak zwykle piękne.
OdpowiedzUsuńMamy nadzieję, że uda się jej wydobrzeć do przylotu gęsi i znowu pojawimy się nad Biebrzą i Wissą:) Oczywiście dobrze byłoby, gdyby nie spieszyły się za bardzo!
UsuńNo to mi się naraziłeś tym nielubieniem spacerków.
OdpowiedzUsuńDobrze, że przynajmniej to ostatnie zdjęcie Ci się udało ...
:-))
Ech! Nie warto być szczerym na tym łez padole:))) PS. To moje ulubione, ale jak do tej pory, tylko Ty je wskazałaś:)))
UsuńI widzę że nareszcie się zdobyłeś na szczerość w opinii o mojej książce o Warszawie.
UsuńBardzo Ci dziękuję :-)
Owszem. Pozostałe wyjaśnienia na Twoim blogu:)
UsuńDzięki za dwukrotne przeczytanie.
UsuńA jeśli chodzi o to "niespacerowanie" to byłam kiedyś za wspaniałym spotkaniu z Januszem Gajosem. I on powiedział że czas w którym spceruje uważa za czas beznadziejnie stracony. Ale spaceruje bo go żona na te spacery wyciąga. A więc masz dużo wspólnego z człowiekiem, którego uważam na najlepszego żyjącego polskiego aktora.
To ja powinienem podziękować! PS. Porównanie do Tureckiego uważam za zaszczyt!
UsuńTaki partner życiowy jak Ty, to istny skarb! Czy Pani gŁoś docenia Twoje duszne rozterki?
OdpowiedzUsuńTeż głosuję za ostatnim zdjęciem. Pełne rozterek ;-)
Etam:) Docenia tym bardziej, że sama rwie się w prawdziwy teren:) PS. Dziękuję:)
UsuńBajkowe są te gągoły w śnieżycy; podobnie, jak zagubione w mgławicach łabędzie. A przy okazji śnieżyce i wszelakie mżawki zawsze wymiatają z okolicy ludzi :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że to już prawdopodobnie koniec takich fotek i teraz trzeba uzbroić się w cierpliwość, gdyż do wiosny jeszcze trochę:)
UsuńJa spaceruję, owszem, bo każde wyjście do sklepu, apteki, przyjaciółki nazywam spacerem, bo skoro wszyscy spacerują...Dotknąłeś ciekawego zjawiska, jakim jest chodzenie dla samego chodzenia. Młody człowiek matce zakupów nie przyniesie, śmieci nie wyrzuci, podłóg nie zetrze, ale na siłownię chodzi. Celebryci rządzą i moda.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Chodzenia na zakupy nie klasyfikowałem do tej pory w kategorii spacerów, ale jeżeli tak, to spaceruję ponad miarę:) Z młodzieżą masz rację i szkoda, że ją masz.
UsuńCudne zdjęcia! Zazdroszczę takich "modeli" :) Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDzięki:) Niestety odleciały:(
Usuń