Fotki w tym poście należą do
kategorii „trzymam na dysku, ale tak naprawdę nie wiem, co z nimi zrobić”.
Dlaczego? Wystarczy popatrzeć na drugi plan lub na towarzyszące zwierzakom
elementy. Fotografujący przyrodę unikają takich ujęć, gdyż pokazują one, że tak
naprawdę większość zdjęć powstaje tuż poza granicami cywilizacji lub – częściej
- w ich obrębie. I nie ma się co dziwić. Przecież znacznie lepiej wyglądają
fotografie sprawiające wrażenie, jakby powstały w dziewiczych, nietkniętych
ludzką stopą ostępach. Tylko że takowych, przynajmniej w Europie, już prawie
nie ma. Nawet, zdawałoby się, dzikie i rozległe torfowiska w Dolinie Biebrzy,
to w większości obszary seminaturalne, w mniejszym lub większym stopniu,
przekształcone przez człowieka.
I co w takiej sytuacji mają zrobić
tzw. dzikie zwierzęta? Tak naprawdę mają dwa wyjścia. Mogą z godnością wymrzeć
lub zaakceptować nas i to, co wokół siebie wytworzyliśmy. I większość z nich
wybiera to drugie rozwiązanie.
Bohaterami tego postu są synantropy i półsynantropy. Ci z Was, którzy wiedzą o co chodzi, mogą spokojnie
darować sobie dalszą lekturę. Tych zaś, którym termin ten kojarzy się wyłącznie
z niskobudżetowymi filmami SF, zapraszam dalej.
Gatunek synantropijny to taki, który
przystosował się do życia w środowisku zmienionym przez człowieka. W zależności
od stopnia tego przystosowania możemy je z grubsza podzielić na:
- gatunki,
których rozwój przebiega tylko w środowisku człowieka i są to właśnie
wspomniane synantropy,
- bytujące
w środowiskach zmienionych przez człowieka, ale występujące również w
środowiskach naturalnych, czyli rzeczone półsynantropy.
Najbardziej znane są oczywiście synantropy. U ptaków należą do nich
bocian biały, jaskółki - dymówka i oknówka, jerzyk, wróbel, kawka, płomykówka i
synogarlica turecka vel. sierpówka. Część z nich przylgnęła do nas relatywnie
niedawno tak jak, pochodząca z Indii sierpówka, która pojawiła się w Europie w
pierwszej połowie XIX w. (w Polsce pierwsze stwierdzenie miało miejsce w latach
czterdziestych ub. w.). Są jednak gatunki, z którymi współżyjemy od bardzo
dawna lub wręcz od praczasów. Do tych pierwszych zalicza się np. bocian biały,
o którym jako ptaku gnieżdżącym się w pobliżu osad ludzkich, pisał w swojej
pracy „O ziołach i o mocy ich”, wydanej w Krakowie w 1534 roku, rezydujący na
dworze wojewody podolskiego Jana Tęczyńskiego, botanik i lekarz Stefan
Falimirz. Do tych drugich zaś np. jaskółka dymówka, której szczątki sprzed
60000 (słownie: sześćdziesięciu tysięcy lat) odnaleziono w zamieszkałej niegdyś
przez Neandertalczyków, Jaskini Raj w Górach Świętokrzyskich.
A półsynantropy? A te są właśnie na zdjęciach.
Największym sentymentem darzę gęsi. pamiętam z dzieciństwa bajkę o Gąsiorze Marcinie. Strasznie się emocjonowałam, czy zdąży uciec przed św.Marcinem i uniknąć śmierci. I pierwszej wiosny na wsi, na oziminie koło domu siedziało ogromne stado gęsi i gęganie słychać było całą noc. Szkoda, że tylko raz. Czy na 5 to bocian czarny?
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że w tym roku będzie ich więcej, a najlepsze że to już za 1,5 miesiąca!! Tak, to bociek czarny. Para tych ptaków pojawiała się regularnie nad Biebrzą przy widocznym na zdjęciu domku. Szkoda tylko, że gdy kupiłem sprzęt zaczęły być nadpłochliwe.
UsuńWojciechu, nie przesadzaj. Sam wielokrotnie publikowałeś rycyka na kołku, czyli też w sytuacji podejrzanej o współbytowanie z wytworem ludzkim. W takim razie srokosz na płocie i pliszka żółta startują w tej samej kategorii wagowej. A tak poza tym to dłubanka bardzo śliczna i pokazałeś stęsknionym oczom mym żórawie a gęsi domek nie może być w żaden sposób z cywilizacją skojarzony ( ani sam ani z gęsim towarzystwem.
OdpowiedzUsuńChyba mnie Beato nie zrozumiałaś. Chodziło mi właśnie o to, że większość zdjęć powstaje zaraz za wsią. I bardzo dobrze. A to, że ustawiamy się tak, żeby nie było tego widać, to już inna bajka :). PS. O dłubance na facebooku.
UsuńWidzę kilka perełek zdjęciowych wśród załączonych kadrów :-). Dobrze, że wydobyłeś je z dyskowych czeluści.
OdpowiedzUsuńDzięki Husky. To już mój drugi post z "odrzutów". Teraz już wiem, że zanim coś się wykasuje, trzeba się temu przyjrzeć 10 razy. Szkoda tylko, że taki mądry jestem dopiero teraz.
UsuńBardzo mi się podobają te zdjęcia! Pokazują, że nawet w naszym najbliższym otoczeniu można obserwować dziką przyrodę i jej piękno. Najfajniejsze są gąski i pleszka też ciekawa :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Tak, jak napisałem w poście i w odpowiedzi na komentarz Beaty, czasem wystarczy odejść od wsi na dwa metry i już można fotografować. Potem trzeba tylko dorobić mrożącą krew w żyłach historię o tygodniach spędzonych na bagnach wśród wilków i post gotowy :)
Usuńostatnio poszedłem z synem do lasu na śnieżną wyprawę. Szedł przede mną. Obserwowałem pozostawiane przez niego ślady na śniegu. Wtedy jeszcze byłem pewny, że patrzę na syna tropy, potocznie zwane synantropami. Patrz Pan, okazało się, że nie. Szliśmy po nierównym terenie, jego buty zostawiały tylko fragmenty odcisku, więc to jednak były ... półsynantropy! W końcu to był teren zmodyfikowany przez człowieka (las nasadzeniowy), a jego stopy się do niego przystosowały ... prawie ...
OdpowiedzUsuńNo to trafił Ci się idealny obiekt doświadczalny. Tylko nie zmarnuj tego, bo druga taka okazja na przytulenie Nobla się nie powtórzy. Obiekt szanować, trzymać w wygodnej klatce, karmić regularnie, opróżniać kuwetę, wypuszczać w teren i obserwować. Jeżeli będzie trzeba, pomogę w opublikowaniu wyników. Z poważaniem.
UsuńCo raz mniej tych dziewiczych terenów. Zdjęcia super wyglądają na tle domostw.
OdpowiedzUsuńDzięki. Niestety to prawda. A tak przy okazji pytanie. Jaka jest teraz szansa na zdjęcia żubrów w Twojej okolicy?
UsuńDzika przyroda to jest to
OdpowiedzUsuń