Ostatni weekend postanowiliśmy przykładnie spędzić
na łonie natury. Plan był prosty. Wyjeżdżamy w piątek po pracy, całą sobotę i
większość niedzieli fotografujemy, po czym wypoczęci i naładowani energią na
cały tydzień, wracamy do domów. Jednym słowem, krótkotrwały wypad wesołej gromadki
dzieciaków, przed i po czterdziestce. Czy coś Wam to przypomina? Tak jest, macie
rację. Tak zaczyna się 90% horrorów klasy C i tak zaczął się nasz.
Wyruszyliśmy do prześwietlonych słońcem i
wypełnionych jeleniami lasów, a trafiliśmy do krainy niepodzielnie rządzonej
przez bestie. Do krainy, w której piramida troficzna stanęła na głowie, a
ludzie i cała reszta, dumnych niegdyś drapieżników, zostali zdegradowani do
roli nędznych producentów. Do świata krwi, boreliozy i flawiwirusów.
Widziałem już w życiu sporo kleszczy (bo to o
nich mowa), ale nigdy, aż tyle w jednym miejscu. Nieważne, czy to był las, łąka
czy droga (piaszczysta lub asfaltowa, obojętnie). Były wszędzie i to w niewyobrażalnej
liczbie. Liczbie? Ilości, bo w pewnym momencie stały się niepoliczalne! Strząsaliśmy
je z siebie całymi dziesiątkami, kolejnymi dziesiątkami wyciągaliśmy z
zakamarków ubrań. Nie pomagały kolejne prysznice i dokładne oględziny. Małe
potwory triumfowały. Dosyć powiedzieć, że wyciągnąłem ich z siebie 13, co aktualnie
skutkuje 20-sto dniową kuracją antybiotykową.
Opuszczaliśmy to miejsce z żalem, ale i z ogromną
ulgą. Już w samochodzie, głośno zarzekaliśmy się, że wrócimy tam, ale dopiero zimą,
gdy silne mrozy unicestwią potwory.
Nie wiedzieliśmy jednak, że w tym samym
czasie, w czeluściach bagażnika, kilkoro małych pasażerów na gapę, układało się
wygodnie do snu, chcąc bezstresowo przetrwać podróż do Olsztyna.
no w końcu mnie zrozumiecie :) Nawet leśnicy i myśliwi twierdzą, że to co w tym roku się dzieje z kleszczami w lesie, przekracza ludzkie pojęcie ... a co dopiero nieludzkie?!? Ostatnio bardzo się dziwili, że na zabitej ... przepraszam pozyskanej łani, jest tego aż tyle. Rzeczywiście szok!
OdpowiedzUsuńZaskakująco spora chmara jak na takiego byka. Może to zaskakująco zabrzmi w moich "jelenich" ustach, ale najbardziej podoba mi się to zdjęcie sarny - świetne! Ale za bardzo ciekawe uważam tego kossakowskiego cielaka z czterema racicami nad ziemią. A 9-te to "rarytas chwili" - lubię takie "wychwyty" :)))
Dzięki, ja tam Cię rozumiem, bo często jestem w terenie. W tamtym miejscu poziom zakleszczowienia przeszedł sam siebie. Nigdy i nigdzie nie widziałem czegoś takiego, na co mam równie, co ja zadziwionych świadków:)
Usuńo cholera, a jeszcze ten oblizujący się lubieżnik z 6-ego, zapatrzony w to maleństwo! ZBOK!!! Ludzieeeee ZBOK!!! Co za ... jeleń!
OdpowiedzUsuńWojtek ja do dziś z krzykiem budzę się w nocy,gdy przyśni mi się ta horda goniąca mnie po lesie,w snach te potwory urastają do rozmiarów XXXXXXL. I mimo tych niedogodności odliczam dni,tygodnie,miesiące do powrotu w ten rejon.Oczami wyobraźni widzę te chmary prowadzone przez pięknego byka stadnego,który zaznaczam to waśnie mi będzie teraz pozował ;))) Foty piękne,świetnie oddają klimat tamtych dni :)
OdpowiedzUsuńI to pisze człowiek, który jako JEDYNY, nie złapał ani jednego pajęczaka! A co do powrotu, to oczywiście wracamy i to jak najszybciej!
UsuńWojtek ja ich nie łapałem tylko dkatego że przed wyjściem z lasu tarzałem się na piaszczystej drodze przez piętnaście minut. Ot i cała tajemnica ;)))
UsuńCiekawy sposób. Ja wezmę ze sobą wiadro lisiego łajna i będę w nim tarzał ... Was, to może kleszcze tym razem mi odpuszczą. Trzy tygodnie antybiotyku, to stanowczo za długo :)
UsuńRzeczywiście, horror...
OdpowiedzUsuńNa pocieszenie napiszę, że ja dawno temu po takiej trzytygodniowej kuracji antybiotykowej mocno schudłam. Panu to pewnie niepotrzebne, ale jakieś plusy dobrze jest znaleźć... ;-)
Potrzebne, potrzebne! Co prawda nie zauważyłem pozytywnych skutków nadużywania antybiotyków, ale to dopiero połowa kuracji :)
UsuńBestie bestiami, ale warto było, żeby je zobaczyć. Wszystkie piękne, a bokeh na ostatnim przepiękny. Wracając do bestii to zauważyłam, że świetną zmyłką są dla nich polarowe ciuchy, wkręcają sie w wewntrzną stronę bluzy jak w psie futro, a susza i duża liczba ptaków spowodowała, że dużych jest znacznie mniej, za to maleńkie nimfy są i nie czekają 12 godzin żeby sie dobrać do człowieka.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Było warto i to bardzo. Właśnie nimfy nas pokąsały, a każde z nas chodzi w polarach. Trafiliśmy chyba na jakąś zmutowaną populację, albo mieliśmy zwyczajnego pecha.
UsuńPrześliczne portreciki łaniowe - wszystkie i tak rozbrykana, w podskokach też.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Łańki okazały się łaskawe, gorzej było z bykami. Nie narzekam jednak, bo za dwoma zamachami wyrobiłem swoją jeleniową normę:)
UsuńNiezłe kadry, oddają ducha lasu.
OdpowiedzUsuńDzięki. Cieszę się, że udało mi się je zrobić.
UsuńMnie jakoś kleszcze unikają, ale fakt faktem u nas na południu tylu ich nie ma. Z drugiej strony tego lata byliśmy na Mazurach a tam ledwie jeden raczył się mi na nodze pojawić (Pozezdrze - bunkier Himmlera). Być może w jakiś sposób je do siebie zniechęcam.
OdpowiedzUsuńTeż mi się tak wydawało, przed tym wyjazdem. Przez trzy lata ani jednego kleszcza, a trochę czasu spędzam w terenie. PS. Pozezdrze, to ciekawe miejsce (w odróżnieniu od Gierłoży). Polecam też Mamerki (praktycznie niezniszczony kompleks bunkrów) i Kanał Mazurski.
Usuń