Pisałem już kiedyś na temat
wczesnego wstawania w celach fotograficznych. Tym razem postanowiłem
popastwić się nieco nad jasną stroną tego zjawiska, zwłaszcza że wstawanie o
tej porze roku, to wysiłek żaden, a radości mnóstwo.
Wbrew pozorom (i mojej pisaninie) wstawanie
przed brzaskiem ma dużo więcej zalet, aniżeli wad.
Przede wszystkim, gdy wstajemy wcześniej, zyskujemy
czas, na który zwykle nie mamy … czasu. Pobudka dwie godziny przed planowanym
wyjazdem pozwala nam mianowicie na:
· Dokończenie oglądania
filmu w kinie nocnym, albo fragmentów eksperymentalnego spektaklu teatralnego
dla pracujących na drugą zmianę lub cierpiących na asomię,
· Przyswojenie niepotrzebnych
informacji z internetu (niestety ciągnie do nałogu),
· Dokończenie książki o
jednym z mniej znanych epizodów II wojny światowej, żeby wreszcie dowiedzieć
się, jak się kończy (epizod, nie wojna),
· Wypicie kilku kaw,
· Zjedzenie śniadania w
tempie zdecydowanie wolniejszym od tempa szakala pożywiającego się w obecności wyposzczonego
stada hien,
· Sprawdzenie sprzętu,
jeżeli nie chciało nam się tego zrobić wieczorem,
· Rozpaczliwe
poszukiwanie zapodzianych gdzieś, kluczowych elementów ww.
· Przygotowanie ubrań dostosowanych
do aktualnego stanu pogody, a nie do pobożnych życzeń zapowiadaczy, z dnia
poprzedniego,
· Wykonanie serii ćwiczeń
gimnastycznych przy otwartym oknie (to plan na sezon 2040/2041),
Po wykonaniu
wszystkich tych czynności, można …. wrócić do łóżka lub jednak pojechać w
teren. Ta druga opcja też ma, wbrew pozorom, sporo niezaprzeczalnych zalet.
Przede wszystkim można spokojnie odespać wspomniane dwie godziny w samochodzie. Nie, nie,
oczywiście żartuję.
Najlepszą stroną
jest (zakładając, że brzask i świt w ogóle się ujawnią) samo przebywanie w tych,
wyjątkowych, okolicznościach przyrody. Jeżeli na dodatek jest
mgła, to nasza wyprawa przypomina wręcz moment rozpakowywania świątecznych
prezentów. I choć nie zawsze
znajdziemy laptopa, to jakieś skarpetki powinny się trafić.
Tak było i tym razem.
Wykonałem część ww. czynności (poza gimnastyką rzecz jasna) i pojechałem w
teren. Zobaczyłem, jak budzi się dzień, natknąłem się na wyłaniającego się z
mgły, pokrytego cyfrowym szumem poranka, byczka i odsypiającą nocne szaleństwa, łanię. Było warto. Jak zwykle.
No i widzę że i ty masz śpiącą łanię,gratuluje Wojtku tak bardzo nietypowego kadru :) Reszta zdjęć świetna,szczególnie fajowe są drzewa w otulinie mgły.Co do rozpaczliwego poszukiwania sprzętu,to jeszcze mam przed oczami Twój stoicki spokój gdy go szukałeś na kwaterze,ja bym wtedy przewrócił cały dom w szale poszukiwań :)
OdpowiedzUsuńTych śpiących było więcej, ale tak się zakamuflowały, że zobaczyłem je dopiero, jak zaczęły uciekać, a ze sprzętem to były tylko pozory:)
UsuńAkurat wstać przez brzaskiem to dla mnie żaden problem, nawet wtedy gdy noc jest krótka. Od lat praktykuję, gorzej gdy przyjdzie przekonać żonę że nie zwariowałem - z kobiecego punktu widzenia wcześniejsze wyczołganie się z wyra, usprawiedliwione może być tylko obowiązkami zawodowymi a i wtedy opatrzone odpowiednią ilością wyrzekania, o wyjściu z aparatem w teren nie ma nawet co myśleć.
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony przychodzi co roku zimowa pora i wtedy... po odwiezieniu żony do autobusu, mam jeszcze kilkadziesiąt minut do świtu!
I o tym właśnie napisałem. Wstawanie rano to sama radość, zwłaszcza gdy zanosi się na wschód. Z mojego punktu widzenie zimą jest gorzej. Latem można pojechać w teren i później do pracy, a teraz już tak się nie da.
UsuńWstawać czy nie wstawać - to takie dywagacje o wyższości świąt wielkanocnych, czy odwrotnie. Zawsze warto, aczkolwiek o tym dowiaduje się człowiek dopiero, jak wstanie.
OdpowiedzUsuńZa to pierwsze zdjęcie trochę Pana nie lubię (a powinnam siebie, bo w ubiegły łikend właśnie mi się wstać nie chciało). Najpiękniejsze, oczywiście, zdjęcie kruka! :-)
Pewnie, że wstawać! Zawsze można przecież wrócić do łóżka:) PS. Ja Pani nie lubię za więcej, niż jedno zdjęcie:)
UsuńCiąle nie mogę się zebrać i wczesne wstawanie zawsze kończę wersją dodatkową bez gimnastyki. Zastanawiałam się ostatnio gdzie się podziały zające no i okazuje się, że nie wyginęły. Pierwsze i ostatnie szczególnie piękne.
OdpowiedzUsuńTen osobnik akurat wyginie:) Jest tak łakomy, że w trakcie jedzenia nie zwraca uwagi na nic i na nikogo. Ja robiłem zdjęcia, ale inni mogą przyłączyć się do posiłku:)
UsuńWojciechu, post bez narzekania? Zdumiewające. Zdjęcia też: powalone drzewo, byczek bardzo z czegoś rad, śpiąca łania i kruk. Pajęczyny też, bo zawsze są urocze
OdpowiedzUsuńTaki wypadek przy pracy. W następnym poście postaram się tradycyjnie pomantyczyć:)
Usuńoczywiście w pierwszych słowach dziękuję, że zadzwoniłeś tak jak obiecałeś dwa tygodnie temu - czemu mnie to nie dziwi ? :)
OdpowiedzUsuńW drugich, życzę Ci żeby jesień i zima trwała wiecznie. Wtedy byłbyś rannym ptaszkiem i miał archiwum wypchane zajebistymi zdjęciami, takimi jak w tym poscie - GRATULUJĘ! Naprawdę dobre ... bardzo dobre! Bond ... James Bond! ;)
Dzięki. Bo to człowiek zalatany, jak kruki:) A bogatej jesieni i zimy życzę nam wszystkim, bo pustawo się zrobiło w terenie.
UsuńAbsolutnie genialne! Nie będę więcej pisać, nie ma takich słów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Kasia z Olsztyna.
Dziękuję, ale myślę, że nie zasłużyłem:)
UsuńMasz piątkę z plusem (za moich czasów szóstek nie było, piątek z plusem też), Wojtku u mnie zasłużyłeś z całą stanowczością! Te perły na pajęczynie, to szkieletowe drzewo we mgle, wschodzące słońce w leśnej mgle... I ten spokój w oczach zwierzaków... Zasłużyłeś i basta! Kasia.
UsuńDziękuję:) Taka jest nasza przyroda i pewnie dlatego nie ciągnie mnie poza Polskę. Szkoda tylko, że tych świtów ostatnio tak mało.
UsuńUwielbiam poranki...! I Moje, w czasie wolnym, tak często są podobne:). Jeleń, łania, czy stadko w lesie, to jak poranny prezent, który mogę zrobić sama sobie :)
OdpowiedzUsuńOd dziś uwielbiam tez Twoje zdjęcia :)
Dziękuję, bardzo mi miło. Szkoda tylko, że ostatnio poranki nie zachęcają do wyjścia w teren. Nie zniechęcamy się jednak i czekamy na zmianę. Zachęcam do odwiedzenia bloga Iwony (http://glosbagien.blogspot.com/). Tam porannej i innej magii jest o wiele więcej, niż u mnie :)
Usuń