Tym razem naszym
najważniejszym celem wyjazdu nad Biebrzę nie było fotografowanie. Być tam
jednak i kompletnie nic nie pstryknąć to, jak nie przymierzając, wejść do
polecanego przez kierowców TIR-ów przydrożnego baru z golonkami i zamówić naleśniki
z serem.
Nie chcę znowu
marudzić, że sucho i że ptaków nie ma, więc ograniczę się tylko do lakonicznego
stwierdzenia, że sucho i ptaków nie ma, przynajmniej tych związanych z wodą.
Nad Biebrzą zaczął się czas intensywnych
sianokosów, więc łosie i jelenie także zrobiły sobie wolne od modelingu i
zalegają gdzieś w głębi sucharów. Co prawda gdybyśmy nie zarywali nocy i wstawali,
jak ludzie przed świtem, zdjęć byłoby pewnie więcej, ale zarywaliśmy (no dobrze, ja
zarywałem), więc efekt jest taki, jaki widać poniżej.
Przyznaję, że choć od
lat nie mieszkam już na Podlasiu, cały czas urzeka mnie sielskość tej krainy i
związany z nią rytm życia. Tam nie ma pogoni za pieniądzem i złudną, krótkotrwałą sławą w miejskim piekle.
Tam czas pracy i odpoczynku wyznacza przyroda, a nie ułożony przez kogoś grafik godzinowy. Tam ze snu wybudza
światło brzasku i melancholijne śpiewy powracających znad rzeki kłusowników, a
nie dwie komórki z ustawioną funkcją drzemki.
Chciałbym jeszcze kiedyś
pożyć tym właśnie rytmem i w tamtejszych okolicznościach przyrody. Wstawać rano
i uśmiechem przyrządzać sobie śniadanie. Nie jakieś tam wymyślne danka rodem z dętych, warszawskich barów śniadaniowych, ale proste i sycące wiejskie jedzenie. Ot, dwie uczciwe pajdy komiśniaka
z masłem i ćwiartką gotowanego na parze prosiaka. A do tego garniec mleka wymieszanego
pół na pół z samogonem upędzonym na krzepkim cukrze z własnych buraków. A potem
do pracy! Na łąki! Na sianokosy! Na grzbiecie przewiewna koszula, a w przewieszonej przez ramię torbie,
drugie śniadanie i butla samogonu, gdyż nic tak nie gasi pragnienia w letni
skwar, jak słoik schłodzonego w rzece bimbru. I tak od zarania, aż do
południa, gdy nastaje krótki czas odpoczynku. Kładzie wtedy człowiek swe udręczone
ciało w cieniu gruszy i pogryzając kłącze bielunia, spogląda leniwie na kobietę niosącą trojaki z gęsiną i tłustym twarogiem, hojnie zaprawionym słodką, wiśniową nalewką na
samogonie. Zjadłszy, zasypia człowiek spokojnie, ale gdy tylko południowy
skwar zaczyna ustępować miejsca skwarowi popołudniowemu, znowu rusza do
pracy. Nie spieszy się jednak. Podnosi się godnie, powoli i wychyliwszy na szczęście kilka kwaterek
samogonu, staje w łanie. I na powrót, hen nad ruń, wznosi się metaliczny śpiew kos i
sierpów, zagłuszając skrzekot skowronków. I kładą się równymi rzędami pełniki, stokłosy,
tymotki, jaskry, firletki i nowonarodzone sarny. I tak do wieczora, do czasu, gdy ostatnie
promienie słońca znikną za brzeziną. Staje wtedy człowiek na miedzy i z wolna
popijając samogon, patrzy na to, co uczynił przez cały dzień i serce mu się
raduje.
A potem wraca człowiek do domu,
na wieczerzę i na zasłużony sen. Może wreszcie usiąść pod starą lipą i pokrzepiając się sycącą, gorącą polewką z
maślanki, samogonu, jarmużu i podwędzanej słoniny, pospoglądać na swoje obejście. Na dom, pamiętający jeszcze carską prohibicję z 1914 roku, na stodołę, w której suszą się nalewkowe zioła i na drewutnię, z której dobiega, kojący uszy, bulgot zacieru.
Ech! I byłaby to najsielańkowatsza na świecie sielanka, gdyby nie to, że następnego dnia znów o świtaniu trzeba ruszyć w łąki, więc człowiek się nawet jednego piwa napić nie może.
PS. Zgodnie z obietnicą, od dziś zaczynam podpisywać niektóre zdjęcia.
Ech! I byłaby to najsielańkowatsza na świecie sielanka, gdyby nie to, że następnego dnia znów o świtaniu trzeba ruszyć w łąki, więc człowiek się nawet jednego piwa napić nie może.
PS. Zgodnie z obietnicą, od dziś zaczynam podpisywać niektóre zdjęcia.
Łoś z jarzyną w pysku.
Boćki białe w deszczu w okolicach wsi Sojczyn Borowy.
Biebrza w pobliżu Białego Grądu.
Kośne łąki w Sojczynie Borowym.
Samiczka dzierzby gąsiorka.
Myszołów zwyczajny w niezwyczajnych Kapicach.
Goździk kartuzek.
Grążel żółty w rzece Jegrzni.
Orlik krzykliwy.
Pokląskwa.
Zając szarak (Paszteticus pyszatus).
Ech kolejny rozbrajający mnie na łopatki ze śmiechu tekst. Rozumiem że z doliny przywiozłeś trochę tego zacnego samogonu i poczęstujesz kolegę , żebym mógł poczuć namiastkę tego sielskiego życia Podlasia :)
OdpowiedzUsuńA dziękuję. Coś się tam znajdzie:)
UsuńCieszę się, że pojawiły się podpisy (miałam zamiar o to poprosić, ale nie zdążyłam ;-)). Fajnie będzie dowiedzieć się trochę więcej o modelach :-).
OdpowiedzUsuńZe wszystkich zdjęć, dziś wygrywają te robione znad tafli wody. Ciekawe ujęcia!
Czasem zapominam, że nie każdy fotografujący jest przyrodnikiem:) Te fotki, to takie pierwsze (w większości nieudane) próby fotografowania podwodną małpą. Sprzęt niegłupi (Olympus), więc mam nadzieję, że kiedyś będzie lepiej:)
UsuńCzyżby Stylus? :-)
UsuńA gdzie tam. Pożyczony TG-810 :)
UsuńCzyli Stylus, tylko jakaś pewnie starsza wersja ;-).
UsuńKompletnie się na tym nie znam, ale nazwa Stylus jest na tyle fajna, że ... niech będzie:)
UsuńDzięki Panie Pawle:) PS. Nie przywiozłem, gdyż jest to nielegalne, więc czegoś takiego nie przywożę! Ale oczywiście poczęstuję:)
OdpowiedzUsuńSwojsko, a potem od tego samogonu kosiarzy atakują południce i dusiołki :D Żeby nie być hipokrytą zauważam, że nasze myśli krążą wokół jednego tematu, poczyniłem już pewne kroki (szczegóły w moim nowym poście). PS. Dzięki za podpisy! :)
OdpowiedzUsuńZapewniam Cię, że na Podlasiu Południce i Dusiołki również nadużywają. Czekam na Twój post, bo bardzo zaciekawiła mnie ta zapowiedź:)
Usuńnie wiem czemu ale podpsi "Łoś z jarzyną w pysku." rozbawił mnie :D
OdpowiedzUsuńPrzyjrzyj się zdjęciu:) I cieszę się, że wróciłaś za światów:)
Usuńja cały czas czuwam :)
UsuńCzuwaj!
UsuńI najważniejsze, zwróćcie uwagę na łacińską nazwę zająca :)
OdpowiedzUsuńno tak... Lucek nie byłaby zadowolona z takiego tłmaczenia ;d
UsuńWreszcie ktoś zauważył:)
UsuńAswertyna, zapewniam Cię, że byłaby:)
Usuńnieee... bo ona jest królikiem :D
UsuńKrólikiem?!?
UsuńJa szczerze mówiąc zawsze mam kłopot z odróżnieniem królika od zająca - bo w formie pasztetu lub w buraczkach wyglądają dość podobnie....
UsuńAle smakują inaczej!
UsuńZając w delikatnych czerwieniach to dobre zdjęcie. Tekst prawdziwe podlaski. Pozdrawiam. Igor
OdpowiedzUsuńDobre zdjęcie, bo zrobione w Kapicach:)
UsuńCudowne sielsko-podlaskie życie, i bimberek cudowny, kilka lat temu udało mi się wyprodukować w czystej postaci gruszkowy i wiśniowy, pyszny był :)) Ale żeby tak w żywym stworzeniu pasztet widzieć? Foty z wody super, a najbardziej 11 trawy.
OdpowiedzUsuńTyle tylko, że takie życie należy raczej do krótkich:) Ten pasztet, to taki test na czytanie ze zrozumieniem:) Kiedyś jadłem, ale teraz wolę pstrykać:)
UsuńWszędzie żarcie! ;-)))
OdpowiedzUsuńo, i zauważyłam, że tu u Kolegi rzeczywiście czas płynie jakoś wolniej. U mnie aktualnie jest 9:35 dnia 15 czerwca...
UsuńI picie:)! A płynie sobie. Tyle tylko, że to czas nie z Podlasia, a z Alaski. Kiedyś wyjaśnię dlaczego tak:)
UsuńNo to się Panu licentia poetica włączyła. "gorącą polewką z maślanki, samogonu, jarmużu i podwędzanej słoniny" - jak Waćpan wyobraża sobie zadawanie mleka alkoholem?. Toż to jakiś straszny twarożek powinien wyjść i to serwatkowy. Brr. Ale w stylu opowieści sielankowej żeś się Kolego zmieścił. I do tego zdjęcia jak najbardziej uzupełniają sielankowość opowieści. A ten orlik z pokląskwą do spółki...Poza tym chyba powinnam pogratulować, choć tylko z plot wiem dlaczego.
OdpowiedzUsuńTo raczej skutki uboczne wyjazdu:)Co do mleka, to na Podlasiu nie takie cuda się dzieją, o czym jako niejako Podlasianka, powinnaś wiedzieć! PS. Oj długie te warmińskie płoty:)Dziękuję:)
OdpowiedzUsuńJak zawsze fajne zdjęcia i tyle ich jest co oglądać.Świetnie pozowały w deszczu boćki ,ale i zające niczego sobie,wszystkie ptaki wspaniałe,pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDzięki Modraszko:) Szkoda tylko, że tych ptaków i zwierzaków nie było za wiele. To jednak prawie lato, więc przyroda zaczyna powoli zasypiać:)
UsuńWreście, nareście: podpisy.
OdpowiedzUsuńNajbardziej mi się podobał pogrążony grążel i ten reumatoidalny szarak.
ps. Czy mnie się co z okiem stało, czy z monitorem, czy też już do reszty cię prześwietliło?
Bardzo nieładnie wyśmiewać się z kaleki! PS. Na Podlasiu tak już jest, że wszystko się prześwietla. Taka rentgenowska karma:)
UsuńOK
OdpowiedzUsuńDzięki.
UsuńLudzie różne mają marzenia ;)))
OdpowiedzUsuńDziękuję za podpisywanie zdjęć. Najbardziej zauroczył mnie Paszteticus szybko kicający do foremki na pasztet ;)
Szkoda tylko, że większość się nie spełnia. Obiecałem i dotrzymuję:)PS. Dziękuję w imieniu pasz ... zająca:)
UsuńSuper artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń