Tym razem fotograficzna relacja z
mikrokolonii śmieszek i rybitw rzecznych, zwanych też zwyczajnymi. Takie zgrupowanie
lęgowe ptaków reprezentujących różne gatunki, to ciekawe miejsce, zwłaszcza w kontekście
ich zachowań socjalnych.
Około 14% wszystkich gatunków
ptaków (w przypadku morskich – prawie wszystkie) preferuje gniazdowanie kolonijne.
To wbrew pozorom nie wyraz towarzyskiej natury, ani tym bardziej miłości do ptasiego
bliźniego. To wyrachowanie, w jego najczystszej, postaci. Jest takie powiedzenie
– „w kupie – siła” (nie chodzi mi tu oczywiście o owoc defekacji) i ptaki znają
je bardzo dobrze. Gniazdowanie w koloniach ma na celu przede wszystkim obronę
przed drapieżnikami. Kolonia to wiele par oczu, a więc dużo skuteczniejszy
system wczesnego ostrzegania od tego, którym dysponuje samotny ptak. To także spora
szansa, że atakujący drapieżnik wybierze sobie z karty sąsiada, a nie mnie. Dlatego
właśnie ptaki tolerują obecność innych osobników swojego i cudzego
gatunku. Nie dotyczy to tylko mew i rybitw. Kolonijnie gnieżdżą się czaple, kormorany, gawrony itp. W ptasich blokowiskach żyją również znane
wszystkim bociany białe. Tak jest jednak tylko w sytuacji dobrobytu. Dlatego najczęściej bocianie kolonie spotyka się
np. na Półwyspie Iberyjskim. Tamtejsze boćki gnieżdżą się w zagęszczeniu, gdyż żywią
się głównie na wysypiskach śmieci gdzie czego, jak czego, ale żarcia nie
brakuje. Kiedy jednak panuje kryzys (bo jest np. susza) braterstwo pióra kończy się w oka mgnieniu i każdy sąsiad staje się niepożądanym konkurentem.
Obserwacja widocznej poniżej mikrokolonii potwierdza wszystko to, co napisałem, a dodatkowo pozwala dostrzec w ptakach cechy charakteru żywcem przeniesione ze świata ludzi. Pojawienie się w jej pobliżu drapieżnika, czyli - nie chwaląc się - mnie, spowodowało solidarne poderwanie do góry wszystkich eskadr. Po minucie pozorowanych ataków i kanonadzie wrzaskliwych wyzwisk pod moim adresem, ptaki z powrotem siadały na gniazdach. I tu kończyła się wspomniana solidarność, a zaczynała się wojenka domowa. Jak to w życiu.
O, i jest nawet pisklak! Ptaki to w ogóle inteligentne stwory są, niestety poza moim zasięgiem na razie (dystans ucieczki)...
OdpowiedzUsuńTe akurat były i poza moim zasięgiem. Wszystkie zdjęcia zrobiłem użyczonym przez gŁosia sprzętem:)
UsuńŚwietne dynamiczne ujęcia, wyobrażam sobie jak tam musiało być głośno. Świetne miejsce :)
OdpowiedzUsuńDzięki. Miejsce świetne, ale kolonia trochę daleko od brzegu, a nie chcieliśmy włazić im do domów z woderami:)
UsuńNa Linowskim w Łęgajnach jest takie łacha i kołki po stary pomoście, było ich tam całe mnóstwo i gniazdowały. A ja je sobie odpuściłam. To błąd. Piękne zdjęcia w locie.
OdpowiedzUsuńMusze się zgodzić, że to poważny błąd:)W takiej kolonii dziej się tyle, że tak naprawdę nie trzeba przy niej spędzać całego dnia. Mewy na spółkę z rybitwami zapewnią wystarczająco dużo wrażeń, nawet jeżeli dysponuje się kwadransem:)
UsuńŚwietna mewia seria :) u mnie na rozlewisku też mam taką kolonię, ale poza zasięgiem z brzegu. Że się zapytam to co gŁoś robił w tym czasie jak ty fotografowałeś jej sprzętem ? Chyba jej nie związałeś na czas focenia :)))
OdpowiedzUsuńTa też jest co roku coraz dalej, choć nie wiem, jak to możliwe. Gdy ja w pocie czoła bohatersko pstrykałem, gŁoś opalał się i knuł przeciwko borsukom:)
UsuńNiemożliwe gŁoś w tym czasie nie focił ??? Powiedz jej że dzisiaj na rozpoznaniu terenu trafiłem na młodziaka i to o 16 godzinie. W tygodniu tam się melduję. :)))
UsuńJako żywo, nie focił:) Przekazałem, ale to co powiedziała nie nadaje się do opublikowania":)
UsuńCzy one - mewy- cały czas dzioby rozwarte mają bo wrzeszczą na siebie nawzajem? Czy też niektóre z innych powodów chłodzenie?, pokarmowo? Super zdjęcie 16 i 25, ale dlaczego to nie potrafię powiedzieć.
OdpowiedzUsuńDokładnie to pierwsze. Jest ich tam niewiele, ale produkują hałas na miarę stadionu po zwycięskiej bramce dla Tytanów Zakłady Mięsne "Warmianka" Purda:)Wiesz Beata, że ja też nie wiem?:)
UsuńWiem, że nie wiesz. Ale nie chciałam pisać jakichś pitu pitu o artyzmie i technice fotograficznej, bo się nie znam.
UsuńJa też się nie znam. Wiem trochę, jak używać aparatu, lubię pstrykać i tyle:)
UsuńNiezła ta mikrokolonia. Widać że tam się dzieje. Rzeczne na trzech fotkach zablachowane :) Udało się coś odczytać ?
OdpowiedzUsuńDzieje się, dzieje tyle, że trochę daleko. Widziałem te obrączki, ale bez lornetki i przy tej dynamice, nie było szans:)
UsuńZdjęcia niesamowite. Ale opis jeszcze lepszy - nader trafne spostrzeżenia.
OdpowiedzUsuńDzięki Makro. Myślę że każdemu kto poobserwowałby chwilę taką kolonię, przyszłoby do głowy dokładnie to samo:)
UsuńTo była wojenka domowa ? A wygląda na niezłą imprezę ;)
OdpowiedzUsuńAlkomatem ich nie badałem, ale kto wie, może faktycznie trafiłem na jakieś imieniny:)
Usuń