Czasem,
podczas zdjęciowych wypraw bywa tak, jak w prawie każdym polskim filmie – kompletnie
nic się nie dzieje i w zasadzie nie wiadomo dlaczego. Miejsce
dobrze wybrane, pora dnia odpowiednia, zasiadka chytrze przygotowana, a zwierzaków
jak nie ma, tak nie ma. Pół biedy, kiedy taka sytuacja trwa godzinę, czy dwie. Gorzej
kiedy przeciąga się to na cały dzień. I co wtedy ma począć nieszczęsny fotoamator? No cóż, wyjścia są dwa. Można spakować sprzęt i wrócić do miasta. Można też pogodzić się z brakiem
biegających i latających i skupić się na martwej (pozornie) naturze. I tak
właśnie ostatnio zrobiłem.
Po oglądzie onych, pozostaje mi szczerze życzyć Ci, aby jak najczęściej nie pojawiały się przed twoim obiektywem żywiołki boże! I było to pokazywać ... było?!? :)
OdpowiedzUsuńMartwa fajna, ale żywiołki też fajne, więc najlepiej gdyby i jedno i drugie pojawiało się jednocześnie lub w ostateczności wymiennie :)
UsuńJak w chińskich filmach o kung-fu. Zagajniki bambusowe i prędkość nadświetlna bohaterów. Ma klimat
OdpowiedzUsuńSłuszna uwaga. W końcu spędziłem trochę czasu w kinie na różnych Kung-Fu Pandach i innych stworach, a to latających, a to przyczajonych!
UsuńNie mogę się zdecydować, od kilku dni patrzę... chcę posiadać odbicie 2 a to 1, dziś znowu 7 i ostatnie...
OdpowiedzUsuńPiszesz i masz!
UsuńByłeś w lesie !?1?
OdpowiedzUsuńPrzy lesie, ale później nabrałem odwagi, wszedłem miedzy drzewa i o dziwo żyję:)
UsuńDla mnie rewelacja! Uwielbiam takie zdjęcia! :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Muszę przyznać, że zrobiłem je całkowicie przypadkowo, ale od tego czasu nie mogę już przestać patrzeć w wodę :)
Usuń