O mnie

Moje zdjęcie
Olsztyn, warmińsko-mazurskie, Poland

sobota, 17 stycznia 2015

Łosie z sosen.

Ostatni wpis, choć w zamierzeniu żartobliwy, nie był chyba najszczęśliwszym pomysłem. Ponieważ jednak Polak bywa mądry dopiero po dwóch (i więcej) szkodach, brnę dalej.
Zaczynam konsekwentnie od kulinariów, ale tym razem zdecydowanie mniej drastycznych. Zapewne mało kto wie, że w pewnych krajach łoś zalicza się do przeżuwaczy mlecznych i jest dostawcą surowca, z którego produkuje się jeden z najdroższych serów (ok. 1100$ za kilogram), jakie można kupić na światowych rynkach. Oczywiście nie pozyskuje się mleka od dzikich łosi. Trudno zresztą przypuszczać, że ktoś będzie uganiać się po lasach i mokradłach z wiaderkiem i stołeczkiem licząc, że dziki zwierzak przystanie na chwilę i da się wydoić. Tak to nie działa. Mleko pochodzi wyłącznie od łosi hodowlanych. Miejsc gdzie się je pozyskuje jest tylko kilka na świecie, z których najbardziej znane to farma Sumarokowskaja w Rosji i Moose House w Szwecji.
Łosze doi się tylko przez cztery miesiące (od maja do września), wykorzystując w tym celu prosty trick. Przez większość czasu zwierzęta przebywają poza farmą (śledzone dzięki wszczepionym chipom), jednak porody odbywają się już w warunkach w pełni kontrolowanych. Od chwili gdy na świat przychodzi łoszak, opiekunowie starają się przebywać jak najbliżej matki i potomka. Dzięki temu, gdy łosi nastolatek odseparowywany jest od rodzicielki, ludzie przechodzą już na tyle jego zapachem, że klępa pozwala im się wydoić.
Łosie to jednak nie tylko producenci mleka. Służyły (służą?) również jako środek transportu. Podobno już w czasach Kazimierza Wielkiego zwierzęta te były wykorzystywane jako wierzchowce, przez wszelakiej maści łotrzyków. Ówczesne kroniki podają, że używali oni łosi do ucieczki przed służbą króla, zwłaszcza w podmokłych okolicach. Było to na tyle skuteczne, że monarcha zniecierpliwiony nieudolnością swojej „policji”, wydał dekret zakazujący trzymania łosi w niewoli, a wykryte, oswojone osobniki nakazał uśmiercić.
Pomysł przysposobienia łosi do jazdy wierzchem powrócił na początku XX w. Jeżeli wierzyć publikacji „Wykorzystanie łosi w kawaleryjskich oddziałach RKKA. Kurs szkolenia specjalistów wojskowych. Teoria i praktyka” do 1939 r. w Wołosowskiej Specjalnej Szkółce Nr 3 pod Leningradem, w tym celu wyszkolono ponad 1500 łosi. Zwierzęta przyuczono nie tylko do przenoszenia jeźdźców wraz z karabinem maszynowym, ale także do rozpoznawania języka fińskiego. Dlaczego akurat fińskiego? Ano dlatego, że planowano wykorzystać je (i podobno wykorzystano) w czasie tzw. „wojny zimowej” z Finlandią. Po ataku Hitlera na ZSRR szkółka przestała istnieć, ale jej absolwenci jeszcze jakiś czas po wojnie dawali się we znaki fińskim myśliwym i turystom.
______________________________________________________________
















13 komentarzy:

  1. Piękne zdjęcia :) Łosie są takie ładne...
    A tytuł podniósł mi ciśnienie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest tam trochę tych łosi i wyglądają tak poczciwie, takie ciepłe zwierzaki do kochania , może dlatego nie do jedzenia. Czy ten na 1 to jeszcze nie zrzucił czy już mu odrastaja? Bardzo ciekawy tekst, szczególnie podoba mi sie sposób pozyskiwania mleka. Super!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Łosie rzeczywiście wyglądają na poczciwe, choć czasem można się na tym przejechać, zwłaszcza jak się za blisko podejdzie do klępy z młodym. Byk nr 1 w chwili robienia fotki jeszcze nie zdążył zrzucić. Młodsze byki pozbywają się poroża w grudniu i styczniu, starsze już w listopadzie. Szkoda, gdyż kolejny raz wybieram się nad Biebrzę w lutym.

      Usuń
  3. muszę się pochwalić, że za każdym razem wracając ze Szwecji, przywożę wspomniany ser z mleka łoszy. Szczęśliwie nie trafiłem na wspomnianą półkę cenową. :) mi się ten zza drzewa najbardziej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już wiem ile taki ser kosztuje w Szwecji i dalej jestem za niski nawet w stosunku do szwedzkiej półki.

      Usuń
  4. Łosie jak zwykle niezwykle fotogeniczne. To tak piękne stworzenia, że zapiera dech oglądanie ich nawet na zdjęciach. Wyobrażam sobie jak cudownym przeżyciem jest przygladanie im się w naturze na żywo. Zazdroszczę i gratuluję. A historyczna opowieść o wykorzystywaniu łosi przez czlowieka przypomniała mi zdjęcie niezrównanego Szalonego właściciela parku dzikich zwierząt w Kadzidłowie z łosiem zaprzężonym do sań

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie trzeba zazdrościć, tylko jechać nad Biebrzę i oglądać do woli:). Na temat Kadzidłowa nie chcę się wypowiadać. Powiem tylko tyle, że tego rodzaju menażerie powinny być całkowicie nielegalne, podobnie jak większość polskich tzw, ogrodów zoologicznych.

      Usuń
    2. Co nie zmienia faktu, że obie formy przetrzymywania zwierząt istnieją. Muszę jednak powiedzieć coś na obronę ogrodów zoologicznych. Projekty hodowlane prowadzone w takich trochę lepszych ogrodach dają szansę na utrzymanie puli genowej gatunków skrajnie zagrożonych. Ostatnio odwiedziłam po raz kolejny ogród w Płocku i pogadałam sobie z szefem działu hodowlanego o tym po co i jak przeprowadzane są ich hodowle (muszę dodać że mają fajną grupkę żołn.

      Usuń
    3. całkowicie ale to zupełnie na 100% się zgadzam z powyższym i pozwolę sobie się nie uzasadniać, bowiem wydaje się to absolutnie oczywiste ... mam nadzieję!

      Usuń
    4. Beato i Krzysztofie! Oczywiście macie rację, ale .... To, o czym piszecie, dotyczy ogrodów, które mają fachową kadrę, pomysły, pieniądze itp. I takie są rzeczywiście bardzo potrzebne. Mam jednak wrażenie, po wizytach w paru tego typu miejscach, że głównym zadaniem tych (będę jednak konsekwentny) menażerii jest dostarczanie wątpliwej uciechy niedzielnym odwiedzającym. Specjalnie pomijam zoa i polecam np. wizytę w Białowieży (jakby nie patrzył park narodowy). Wilki trzymane w zagrodach, w których chomik dostałby napadu klaustrofobii, żubry wyglądające jak zobojętniałe na wszystko krowy, lochy proszące się metr od płotu, za którym stoi tłumek zajadający się watą cukrową itd..
      PS. A w Kadzidłowie jak nie byłem, tak i nie będę,

      Usuń
  5. Ósme i dziesiąte najpiękniejsze z pięknych :-)

    A łosie to się najbardziej na przytulanki nadają!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznałbym Pani rację Pani Ewo, gdy nie fakt, że taka przytulanka może jednym kopniakim wysłać każdego na tamten (ponoć lepszy) świat :) Ale coś jednak w tym jest. Kiedy patrzy się z bliska na te (z całym szacunkiem) mordy, człowiek zastanawia się czy to na 100% dzikie zwierzę.

      Usuń