O mnie

Moje zdjęcie
Olsztyn, warmińsko-mazurskie, Poland

sobota, 21 listopada 2015

9 obrazów Dębca.


Dawno, dawno temu, na początku lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku, wybrałem się z kolegą do jego dziadków mieszkających na Dębcu – zagubionej wśród mokradeł – maleńkiej osady, przycupniętej nad brzegiem starego koryta rzeki Ełk. Niewiele zapamiętałem z tej wycieczki, ale na szczęście pozostały mi pojedyncze obrazy z tego – wtedy - niezwykłego miejsca.

Obraz 1. Droga. Bez problemu dojechaliśmy furmanką jedynie do Otocznego, niewielkiego lasu położonego w sąsiedztwie rozległych Brzezin Ciszewskich. Dalej trzeba było już przedzierać się pieszo przez - mocno miejscami podtopione - łąki, poprzecinane, ni to kanałami, ni to naturalnymi strugami, nad którymi ktoś przerzucił prowizoryczne, złożone z kilku brzozowych pniaków, kładki-mostki.

Obraz 2. Babcia. Przyjechała z nami z Biebrzy, gdzie była w odwiedzinach u rodziny. Kiedy zeszliśmy z fury i ruszyliśmy w kierunku niewidocznej osady, stwierdziła, że nasze nieporadne tempo nie pozwoli jej dotrzeć na czas wieczornych obrządków. My mieliśmy po kilkanaście lat, ona wydawała mi się już bardzo stara, a mimo to ruszyła przodem i szybko zniknęła wśród trzcin i zarośli. Kiedy dowlekliśmy się na miejsce, skończyła już wszystkie prace, a na stole stała kolacja.

Obraz 3. Dom. Nie pamiętam, czy był drewniany, czy już murowany. Wiem tylko, że zbudowano go, w miejsce chaty spalonej przez Niemców, na niewielkim, piaszczystym wyniesieniu, przylegającym do starorzecza Ełku, za którym, aż do Brzezin ciągnęły się turzycowiska porośnięte kępami wierzby, zwanej tam krzewiną.

Obraz 4. Żarna. Widziałem je wcześniej tylko na ilustracjach w książkach i w jakimś skansenie. Na Dębcu jednak, te charakterystyczne, kamienne kręgi, osadzone były w nowiuteńkiej, drewnianej konstrukcji.

Obraz 5. Budzik i baterejka (radyjko). Nie wiem dlaczego, akurat tylko te dwa przedmioty zapadły mi w pamięć. Może dlatego, że zegar stał do góry nogami (gdyż podobno tylko w takiej pozycji działał), zaś radyjko, było mniejsze od, przymocowanych do niego gumką do weków, dwóch płaskich baterii.

Obraz 6. Ryby. Łapaliśmy je z brzegu i z kajaka. Było ich dużo i były inne, niż te z jeziora. Były ciemne, tak jak torf i tak, jak woda w rzece.

Obraz 7. Zwierzęta. Przed wieczorem babcia przeprawiała się na drugi brzeg rzeki na starym kajaku i nawoływała. Po jakimś czasie zza pasa krzewin wyłaniały się krowy i koń. Wtedy pierwszy raz widziałem, jak zwierzęta przepływają rzekę, by dostać się do domu.

Obraz 8. Studnia. Studnia była ważna z dwóch powodów. Dawała wodę i była jednocześnie lodówką, gdyż prądu w domu nie było. To do niej trafiały bańki z mlekiem z porannego i wieczornego udoju i wszystkie produkty, które wymagały schłodzenia.

Obraz 9. Wiersz. To taka podlaska, zbudowana z krzewiny, pułapka na ryby. Znaleźliśmy ją podczas przeczesywania starorzecznych labiryntów. W środku był duży lin. Myślałem, że złapał się niedawno i dziadek nie zdążył go wyjąć. Potem dowiedziałem się, że ryba mieszkała w wierszu od dłuższego czasu. To był po prostu taki rodzaj zagrody, w której lin, przenoszony od czasu do czasu w nowe miejsce, przybierał na wadze w oczekiwaniu na Święta.

Dziś Dębiec, to już tylko nazwa na mapie, pozostałości fundamentów i piwniczki, zdziczałe krzaki bzu i otoczony płotkiem, metalowy krzyż. Co gorsze, zniknęła też rzeka. W miejscach, po których pływałem kajakiem i przez które przeprawiały się zwierzaki, jest teraz suche, trzcinowo-wierzbowe chaszczowisko. Możecie zobaczyć to sami, gdyż na Dębiec prowadzi jeden z biebrzańskich, pieszych szlaków. Dostaniecie się tam bez najmniejszego trudu, nawet jeżeli nie zabierzecie gumowych butów, bo wody tam teraz, jak na lekarstwo.

Odwiedziliśmy Dębiec, po raz któryś, trzy tygodnie temu (to stamtąd pochodzą zdjęcia saren) i kolejny raz trudno mi było uwierzyć, że jestem w tym samym miejscu, w którym kiedyś spędziłem tych kilka, niezwykłych dla mnie, dni.

PS. Tym, którzy chcieliby dowiedzieć się więcej o życiu na Dębcu (i nie tylko), polecam bardzo dobrą publikację Artura Wiatra i Mariusza Ramotowskiego pt. „Biebrzańskie Żywoty, czyli biebrzańskie wspomnienia o tym, jak dawniej nad Biebrzą życie wyglądało”, dostępną w wersji elektronicznej pod adresem - http://www.biebrza.org.pl/plik,1395,biebrzanskie-zywoty.pdf.

Opis Dębca z czasu wojny, znajdziecie w książce Władysława Świackiego (byłego żołnierza ZWZ i AK walczącego na terenie Okręgu Białystok, Obwód Grajewski) pt. „Pamiętnik znaleziony w beczce”, wydanej przez Towarzystwo Przyjaciół 9 PSK w Grajewie.












28 komentarzy:

  1. Takie radyjko, mniejsze od baterii i z gumką od weków, doskonale pamiętam :-) Ja się nauczyłam pływać w Łynie pod okiem dziadka. Dziś w pobliżu stoją wieżowce, wtedy to był skraj miasta. Dobrze, że ten świat żyje chociaż w naszej pamięci :-)
    Podoba mi się obraz, jaki maluje Pański obiektyw, np. na jedynce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Pani Ewo. Żałuję tylko, że mało komu (ze mną włącznie) chciało się wtedy dokumentować tamtą rzeczywistość. Teraz można jedynie polegać jedynie na pamięci, a ta jak widać bywa zawodna.

      Usuń
  2. Takie zapomniane wsie są przepiękne ... Te historie, życie .... U nas też mamy kilka takich, opuszczonych, po których pozostały się jedynie stare zdziczałe resztki sadów w środku lasu.
    Zdjęcia bajeczne Panie Kolego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Panie Kolego:) A co do wsi, fotografuj ile się da, bo za jakiś czas będzie tam tylko gąszcz krzaków i nic więcej.

      Usuń
    2. Tki mam zamiar... Choć jedna z nich "ożyła" Ludzie wykupili stare domy, podremontowali i powstała wieś - letniskowa ... Fajna inicjatywa i wszystko zachowane w takim starym skansenowym stylu.

      Usuń
    3. Próbuj! Ja się niestety spóźniłem, przekonany, że wszystko będzie trwać wiecznie.

      Usuń
  3. Cudowne wspomnienie starych dobrych czasów. Chyba kazdy ma takie miejsca, szkoda, że ich już nie ma, ale dobrze, że zostały w duszy. Czarne uszy przepiękne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W duszy, to jak dla mnie, trochę za mało. Mam do siebie żal, że nie zrobiłem wtedy żadnych zdjęć, choć miałem prawie profesjonalnych sprzęt, czyli Smienę:) I chyba nikt ich tam nie zrobił, a przynajmniej ja takich nie widziałem. Szkoda.

      Usuń
  4. Przepięknie rzewna historia i jak zwykle pięnie zilustrowana. Portret lisa - cymesik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedziałem, że mi tę rzewność wyciągniesz:) Ale sama wiesz, listopad, kolejny jubileusz i jakoś tak samo wyszło:)

      Usuń
    2. Dziękuję za wiarę w mą inteligencję, złośliwość lub cokolwiek innego, co mi przypisujesz

      Usuń
    3. Inteligencje! Chodziło mi, tylko i wyłącznie, o inteligencję!

      Usuń
  5. Jak zawsze cudne zdjęcia! Niesamowite są te ich skoki! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, skoczne to one faktycznie są i czasem niestety dzięki temu wygrywają z fotografującym:)

      Usuń
  6. Sprytnieście to sobie wymyślili, u jednego najpierw sarny, a potem lis, u drugiej najpierw lis, a potem sarny. Gdyby nie nadzwyczajny intelekt i upierdliwa wnikliwość, w życiu bym nie posklejał, że to jedna i ta sama sesja ! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak na to wpadłeś?! To była nasza największa tajemnica! Chroniliśmy ją bardziej, niż miejsce pod Olsztynem, w którym znaleźliśmy jakieś bursztynowe barachło czy inną komnatę!

      Usuń
    2. mówię Ci, intelekt - moc! ;) Prawda jest taka, że rozkmina zajęła mi kilkanaście godzin, ale zwycięzców się nie ocenia, czyż nie? :)

      Usuń
    3. Oczywiście, że nie! No to nie będę już dłużej tego ukrywał. To rzeczywiście są te same sarny i ten sam lis!

      Usuń
    4. qrde ... WIEDZIAŁEM!!! Jes! Jes! Jes! ;)

      Usuń
  7. Opis dla mnie zankomity. Do Dębca mam sentyment, a nawet więcej, jest dla mnie jak stara legenda, miejsce magiczne. Zdjęcia extra. Pozdrawiam. Igor

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Igor, ja również, choć dla mnie to miejsce straciło 90% swojego uroku.

      Usuń
  8. Fajnie stop klatki z życia opisałeś, po przeczytaniu tekstu i ja zacząłem przypominać sobie kadry z dzieciństwa. Na samo wspomnienie wakacji u dziadków pod Działdowem uśmiech pojawił się na twarzy. Rudzielec piękny, zacnie pokazany :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieciństwo każdy wspomina z uśmiechem. Jak będziesz w moim wieku, zrozumiesz to jeszcze lepiej!

      Usuń
  9. Piękna historia i piękne wspominki - podobne do moich z okresu dzieciństwa gdy jeździło się do Roztoki (kumpel dziadka a partyzantki), lub do Łowczówka - sporo rodziny.
    i też babcia - prababcia - 90 na karku i "bieg" od Białej do domu, nachylenie miejscami 40 stopni na odcinku kilkuset metrów - młodego potrafiło "zabić"... jej nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Szkoda tylko, że nie wpadliśmy na pomysł rejestrowania tego wszystkiego (wspomnienia, zdjęcia itp.), a teraz jest już za późno.

      Usuń