Pogoda za oknem osiągnęła już chyba dno swoich
możliwości. Ani to zima, ani przedwiośnie, ani jakakolwiek inna, znana mi pora
roku. Szczytem był już dzisiejszy poranek, który - jestem przekonany - swym
urokiem uszczuplił krajową populację o niejednego meteopatę. Wiem, co
piszę, gdyż sam podczas wchłaniania porannej kawy, przyłapałem się na,
podejrzanie intensywnej, kontemplacji kuchennej instalacji gazowej.
Z tego też powodu postanowiłem pokazać nieco inne
zdjęcia, wyszperane podczas rutynowej kontroli smętnych resztek pamięci na
dyskach. Proszę się nie obawiać, to tylko jednorazowy wyskok. Więcej tego typu
zdjęć nie pokażę, choć z drugiej strony, część z nich tematycznie
(np. fotografia flamingów) nawiązuje do drugiego członu nazwy tego
bloga, czyli fotografii - było, nie było - przyrodniczej. Poniższe fotki zrobiłem w 2011 roku w Wenezueli. Część z nich (to te bardziej dżunglowe) przedstawia Park Narodowy Canaima. Pozostałe (te cukierkowate), to widoczki z Morza Karaibskiego.
PS. Niektórzy z Was pewnie znają te zdjęcia z praczasów mojego FB. Z jakiegoś jednak powodu część z nich wyparowała, a nie chcę umieszczać ich tam powtórnie.
PS.2. Gdyby ktoś planował wyjazd do Wenezueli (lub do innego kraju w tym regionie) - proszę o kontakt. Znam osoby, która wiedzą wszystko o tym kraju i dzięki którym, mój wyjazd, był jedną z najbardziej udanych podróży w moim życiu.
Laguna Canaima. To zdjęcie równie dobrze mogłem sobie ściągnąć z internetu, gdyż te trzy palmy, to trochę taki canaimski odpowiednik misia z Krupówek. |
Trochę, jak z Bolka i Lolka, czyli Orinoko.
Mangrowiec. Świetne miejsce do podpatrywania ryb. Jedynym mankamentem jest spotkanie z aguamala ("zła woda"), czyli meduzą z gatunku wrednych. Jej dotyk co prawda nie boli, ale zostawia rozległą, paskudnie wyglądającą, brązową plamę w miejscu zetknięcia. Tak naprawdę, nie jest to żaden problem, gdyż plama znika samoistnie, a taki epizod można wykorzystać po powrocie, opowiadając znajomym, wyssane z palca, historie o bohaterskiej walce z wodnym potworem.
Ryba papuzia parku narodowego. Przysięgam, że nie wiem skąd się wzięła na tej plaży. Na 100% nie została skłusowana, a już na 110% nie kuszą. |
Tepuy, czyli takie nasze Góry Stołowe.
Na zdjęciu powyżej i na tych dwóch poniżej - wodospady (w sumie cztery: Hacha, Wadaima, Golondrina i Ucaima) w lagunie Canaima.
No, ładnie w tej Wenezueli bezsprzecznie! Wyrażę tylko nieśmiałą wątpliwość, co do "przyrodniczości" zdjęcia flamingów... ;-)
OdpowiedzUsuńNo cóż tylko te dały się podejść na tyle blisko, że można było zrobić fotkę:) Niestety większość gatunków była całkowicie poza moim zasięgiem, a właściwie posiadanego przeze mnie kompakcika:)
UsuńWojtek, Bagienny, a słyszałem też jakiś gŁoś, że i Bolek :))) jak zwał tak zwał, ale jak będę robił katalog dla producenta zabawek ogrodowych, to zlecam Ci sesję fotograficzną ;)
OdpowiedzUsuńA poważnie rzecz traktując, to bardzo fajne foty, świetna wyprawa i dla nas odrobina oddechu od niezwykle niecudnych okoliczności przyrody. Ta fota z tą świecą dymną od palonej trzciny - ciekawa, choć dokumentująca rzecz wielce nieciekawą. Ty nałogu!!! :)
Biorę! A co do trzciny, to nie mają innego pomysłu, jak palić. A że palą od wieków, to i środowisko zdążyło się przyzwyczaić:)
UsuńAleż tam musi być ciepło...! Aj, przydałby się taki wypad w środku stycznia, żeby naładować akumulatory. Chociaż z drogiej strony - im więcej widzę zdjęć z ciepłych krajów, tym bardziej doceniam fakt, ze mieszkam w Polsce. U nas też jest niesamowite piękno, ale najczęściej ukryte i tylko dla wybranych :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą w 100%. Byłem tam w styczniu i było fajnie, ale nie skorzystałem już więcej z propozycji takich wjazdów. Dokładnie z, podanych przez Ciebie, powodów.
UsuńPiękne widoki :) Ja też chcę tam pojechać! Tylko mam absolutną samolotofobie :(
OdpowiedzUsuńTo masz kłopot:) 2 godziny do Frankfurtu + 11 godzin do Caracas. Długo, nawet dla kogoś, kto nie ma takiej fobii:)
UsuńWidoki piękne, wodospady cudo i progi rzeczne też, chociaż po epizodzie kajakowym z młodości, kiedy przepłynęłam jedynką Poprad i Dunajec skacząc jazy i kiedy trochę później przyszła świadomość na co się odważyłam, do tej pory nawet na widok tak niewielkich progów dostaje gęsiej skórki.
OdpowiedzUsuńTe progi nie były takie małe, zwłaszcza w górze rzeki. Faktem jest jednak, że ja podróżowałem pod opieką doświadczonych przewoźników, więc nawet nie śmiem porównywać się do jedynki na Dunajcu, zwłaszcza że widziałem co ta rzeka potrafi:)
UsuńPowiem Ci Wojciechu, że czerwony worek gardłowy fregaty po prostu powala swym pięknem. Natomiast zwykle wydawało mi się że miejscowi nazywają swoje dzieci nazwiskiem Przybysza zwykle z całkiem innego powodu niż ubytki w zasobach wyrobów tytoniowych:). A papuzią rybę (z Twojego starożytnego FB - Jana Nowaka???) mam gdzieś na tapecie monitora w pracy z powodu radosnych barw.
OdpowiedzUsuńPrawda? Ci akurat nadali. I co im zrobisz? A, co do papuziej, to Panu Jankowi jest bardzo miło:)
UsuńWidoki cudowne,wodospady piękne,roslinność inna,miło popatrzeć na te zdjęcia.
OdpowiedzUsuńMiło, ale i tak nic nie zastąpi wiosennych, biebrzańskich rozlewisk:)
UsuńŚwietny opis i bardzo interesujące miejsce 😃
OdpowiedzUsuńDzięki Marcin. To faktycznie interesujące miejsce, ale jak napisałem, trochę wyżej, i tak nie mogę doczekać się naszej wiosny:)
UsuńJak dla mnie OK.
OdpowiedzUsuńNie żebym kochał klimaty tropikalno wenezuelskie ale na twoich zdjęciach są one takie bliższe Halikowi niż folderom biura podróży (przez grzeczność zmilczę nazwę).
W czasie rejsu łódką po rzece odpalił bym od tłumika na silniku... a na lądzie lub łódce gdyby mi się chciało to rozkręcił bym obiektyw i odpalił od słoneczka... (sprawdzone działa, sam nie raz tak odpalałem)
Bolek i Lolek na Orinoko - rany wspomnienia ożyły... marzy mi się trekking w Andach a potem powrót łodziom do cywilizacji.
Dzięki, to duuży komplement:) Widzę, że w podpalaniu papierosów na różne sposoby, niewielu może z Tobą konkurować. Problem był tylko w tym, że silnikiem rządzili niepalący Indianie, słońce w środku dżungli, to rzadki gość, a ja miałem kompakt z nieodkręcalnym obiektywem:)
OdpowiedzUsuńpozostaje numer z bateryjką, ale to je zazwyczaj wykańcza, więc jak się nie ma zapasu, to nie polecam.
UsuńChyba skorzystam z patentu nr 33,czyli rzucę w cholerę to dziadostwo. gŁoś nie pali już dwa tygodnie i jeszcze mnie nie zabiła w afekcie, czyli chyba się da:)
UsuńPiękne widoki! A ryba jest niesamowita!
OdpowiedzUsuńPiękne, ale to jednak nie moja bajka:) A ryba była również smaczna. Nas urzeka kolorami, ale dla nich, to taka płotka.
Usuń