(A)aa
zdecydowanie sprzedam … – końcowy rezultat nieprzemyślanego zaangażowania się
w fotografię przyrodniczą.
(Ą) – jedna
z liter składających się na (podobno niepoprawną) nazwę dużego, białego ptaka zamieszkującego
m.in. stawy miejskie.
(B)urak
cukrowy – roślina wyhodowana z myślą o produkcji alkoholu, często
używana jako przynęta na dziki i jelenie.
(C)yk – jedna
z najważniejszych onomatopej fotograficznych.
(Ć)ma – motyl
nocny lub osoba, z którą możemy pogadać o fotografii przyrodniczej. W barze. O trzeciej
nad ranem. Za drinka.
(D)zik – stworzenie,
za którym w lesie wiejskim trzeba się nielicho nałazić, a które w lesie
miejskim samo Was znajdzie i zawłaszczy Wasze dyskontowe zakupy.
(E)mancypacja – zjawisko,
dzięki któremu kobiety zamieniły kuchnie na czatownie, a w handlu pojawiły się
gumowce w rozmiarach mniejszych od 40.
(Ę)si –
informacja od partnera z czatowni, że musi wyjść na zewnątrz za tzw. potrzebą.
(F) – międzynarodowy
symbol przysłony czyli, za przeproszeniem, dziury w obiektywie.
(G)AZ/Gazik – jedyny
samochód terenowy, który sprawdzi się we wszystkich warunkach. No prawie
wszystkich, gdyż jak mawia przysłowie „im
lepsza terenówka, tym dalej musi jechać traktor, żeby ją wyciągnąć”
(H)yc – fachowe
określanie sposobu poruszania się sarnowatych.
(I)nicjacja – przypadkowo
pstryknięta fotka (np. gołębia w parku), która zmieni Wasze życie, albo w niekończącą
się przygodę, albo w takież piekło.
(J)utro – często
spotykane określenie terminu wyjścia w teren.
(K)onfabulacja –
drugie imię większości fotografów przyrody, wędkarzy, myśliwych i chorobliwie nieśmiałych
seksoholików.
(L)ato –
najgorsza pora roku dla fotografujących. Aparat z teleobiektywem można w
zasadzie powiesić na kołku, chyba że mieszkamy nad morzem lub w mieście sanatoryjnym i dorabiamy szantażerką.
(Ł)omo – aparat
fotograficznych do tzw. zdjęć artystycznych. Do innych (w tym przyrodniczych) niestety
kompletnie się nie nadaje.
(M)azury – nie
Warmia!
(N)iziurski
Edmund – raczej nie fotografował przyrody, ale napisał
najlepsze książki dla młodzieży, jakie kiedykolwiek powstały.
(Ń) –
ostatnia litera w nazwie jednego z przedstawicieli jeleniowatych. Wytężcie umysły
i spróbujecie odgadnąć, którego?
(O)biektyw –
patrz: Teleobiektyw
(Ó)semka – cyfra
większa od siódemki, ale za to zdecydowanie mniejsza od dziewiątki. Ten matematyczny
paradoks nie ma być może większego związku z fotografią przyrodniczą, ale …
sami spróbujcie wymyśleć coś na „Ó”.
(P)stryk
– patrz: Cyk
(P)ogoda –
coś, co fotograf przyrody sprawdza zdecydowanie częściej, niż progres cięciwy
rumienia po ukąszeniu przez kleszcza.
(R)osół – ciepły,
tłusty płyn, który powinien znajdować się w termosie podczas każdej, zimowej wyprawy
fotograficznej. Ale zwykle się nie znajduje.
(S)tatyw – urządzenie
konstrukcyjnie tylko nieco bardziej skomplikowane od cepa, ale cenowo dorównujące
nowoczesnej młocarni.
(Ś)wit – ulubiona
pora dnia każdego bez wyjątku miłośnika przyrody, pod warunkiem, że mamy grudzień.
(T)eleobiektyw – patrz:
Obiektyw
(U)biór
maskujący – strój specjalnie zaprojektowany na zloty fotografów
przyrody i do zdjęć profilowych na FB.
(W)odery – idealne
obuwie na terenach konsekwentnie podmokłych. Na terenach suchych idealny rekwizyt w amatorskich
inscenizacjach prozy Alexandre`a Dumasa.
(X)ylometazolin – preparat
przydatny po kilku godzinach spędzonych w czatowni wypełnionej wodą lub na łące
wypełnionej alergenami.
(Y)eti –
marzenie fotografów-himalaistów. Przez zawodowych ślusarzy często mylony z
Yale.
(Z)asiadka – jedna
z metod stosowanych w fotografii przyrodniczej. Polega na przycupnięciu na
stołeczku/pieńku w miejscu, w którym teoretycznie powinna znajdować się zwierzyna
i tępym wpatrywaniu się w przeraźliwie pustą przestrzeń.
(Ź)dźbło – belka,
która wlezie Wam w obiektyw w chwili, gdy szykujecie się do foty życia.
(Ż)ycie – fotografia
przyrodnicza.
Nielicho.
OdpowiedzUsuńBo śpi? :)
UsuńPrzeczytałem. Teraz wkuję na pamięć i stanę się o wiele lepszym fotografem-przyrodnikiem. Muszę jeszcze tylko podnieść skill konfabulacji :-) Świetna robota, a za Niziurskiego plus dodatni :-) A, jeszcze zdjęcia tu są - bardzo ładne :-)
OdpowiedzUsuńDzięki, cieszę się, że mogłem być przydatny:)Widzę, tzn. czytam, że znasz Mistrza. Stary koń ze mnie, ale podczytuję do dziś:)
UsuńNajbardziej przypadło mi do gustu Z, od półtora tygodnia, napalona na orlika siedzę i gapię się w trawę, ale to moje pierwsze letnie doświadczenie z zasiadką :)) Białe takie piękne, a ja w tym roku chyba żadnej nie widziałam.
OdpowiedzUsuńDziękuję:) My przerabialiśmy to wczoraj na rozlewisku. Było wszystko oprócz życia biologicznego. Nic, kompletnie nic! Nawet łyski, czy innej rokitniczki! PS. W ogóle białych jest bardzo mało. Te na zdjęciach, to wszystkie z K.
UsuńKiedyś się wproszę do tej waszej czatowni. Białe czaple to niezrównane modelki. Pozdrawiam. Igor
OdpowiedzUsuńProszę bardzo z tym, że w tym roku jest beznadziejnie. Zdecydowanie za dużo wody, więc ptaków na lekarstwo.
Usuńbiałe anioły :))
OdpowiedzUsuńWolałbym siwe, gdyż zaczynają być mniej liczne od białych:) I kto by to przewidział 10 lat temu!
Usuńa co się tyczy Gazika - przysłowie brzmi: im bardziej 4x4, tym dalej po traktor :))))
OdpowiedzUsuńJa znam tę moją wersję, ale Twoje też ładna:)
UsuńDawno nie spotkałem czapli białej, piękne portretowe ujęcia, bardzo płochliwego ptaka. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzięki:) My też spotykamy je rzadziej, niż w ubiegłym roku. Kiedyś było ich kilkaset, a teraz może z 15.
UsuńŚwietne fotki,mi w sobotę z nimi się nie udało. Te przepalenia o których wspominałeś,ja ich prawie nie widzę.
OdpowiedzUsuńDzięki Paweł, nam wczoraj też:)Są, niestety są, ale to już uroda białych:)
UsuńEkstra alfabet :D
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia czapli białych! :)
Dzięki Wilga:)
UsuńBardzo nie lubię tego na Ź. Ostatnio na fotospacerze zajmowałam się najpierw pieleniem, a dopiero potem fotografowaniem.
OdpowiedzUsuńFajne zestawienie okraszone jeszcze fajniejszymi kadrami!
Dzięki Monika:) My w czatowniach i krzaczorach przerabiamy to ma okrągło. Nie jestem w stanie policzyć, ile "fot życia" straciliśmy w ten sposób:)
UsuńCzytanie tego bloga skończy się wreszcie tym, że do kilku manii dołożę jeszcze jedną! A kysz, apage!!! :P
OdpowiedzUsuńZe swojej strony dodam hasło "nadworny fotograf" jako synonim fotografa przyrodniczego. :D :D :D
:)) PS. Wykorzystam "nadwornego" w kolejnym alfabecie. Po wniesieniu opłaty licencyjnej, ma się rozumieć:)
UsuńPozwoliłem sobie skorzystać ze Słownika Kneziowiska :D
UsuńBrzmi drogo:)
UsuńFlaszeczka podlaskiego nektaru, zdjęcia i tak są gratis!!! :D :D :D
UsuńBędę na Podlasiu jesienią, więc jest duuuża szansa (jakieś 100%:)) na flaszeczkę "Kopnięcia łosia". Trunek zacny i krzepki, a że gŁoś już teraz wieszczy mroźną zimę, będzie jak znalazł:)PS. Po powrocie z Doliny poproszę o adres do wysyłki.
UsuńOdbiór na Watrowisku! Tylko taką formę przekazywania markowych trunków uznaję! :D :D D
UsuńPrzyjąłem:)
UsuńZdjęcia piękne, szczególnie trzy ostatnie mnie zachwyciły. Miałam kiedyś okazję być w takiej czatowni we Francji w rejonie Camarque, ale nie byłam zachwycona, zdecydowanie wolę kuchnię.
OdpowiedzUsuńDzięki:) A jam tam lubię i jedno i drugie. Mam nawet wrażenie, że w kuchni jestem lepszy:)
UsuńHm ... mówisz, że w kuchni jesteś lepszy ? To wrzuć parę postów kulinarnych, ocenimy... ;) Jakby co, to zawsze możesz zmienić tematykę bloga ;)
UsuńW tym momencie zastrzygłem uszami - dawaj przepisy i focie!!! Co nam tu będziesz żywym drobiem oczy mamił?! :D :D :D
UsuńTo, że jestem lepszy w kuchni, niż w czatowni nie oznacza, że jestem dobry. Z drugiej strony tak sobie myślę, że gŁoś na: kaczuszkę pieczoną z jabłkami, bigos (BIGOS!, a nie nędzny erzac w postaci dwudniowej kapusty na ciepło z kiełbasą i grzybami!), zupę gulaszową, rybny paprykarz (i takiż strogonow), sztukamięs oraz parę innych pierwszych i drugich dań, nie narzeka. Obiecuję, że gdy tylko ptaki odlecą, to coś tam napiszę i zilustruję:)
UsuńSareŃ ... zgadłem?
OdpowiedzUsuńÓ jak ówdzie - miejsca występowania ciekawych gatunków, które jednak za cholerę nie chcą pojawić się tu gdzie aktualnie jesteśmy.
Dawno mnie tu nie było:) Oczywiście, że sareŃ! A tego ówdzie pozazdrościłem Ci od pierwszego czytania:)
UsuńÓwże - jak ten konkretny jeleŃ, łoś, obiek , na który się zasadziliśmy ;)))
OdpowiedzUsuńZdjęcia przepiękne, czaple biała niestety widuję tylko na zdjeciach, za to siwą dość często, co prawda pojedynczy egzemparz, ale jest.
Inicjację prawie przeżyłam, kiedyś zupełnie przypadkowo trafiłam na zespołowy taniec żurawii i nawet posiadałam wtedy odpowiedni aparat, niestety z wyczerpaną baterią....Pewnie gdybym wtedy te foty napstrykała (nacykała ;)) to pewnie by się to inaczej skończyło....
A Sposób na Alcybiadesa wykorzystałam w szkole....czytanie książek popłaca od najmłodszych lat :)
Pozdrawiam :)
No dobra! Już wiem, że istnieje cała masa słów na "Ó". Następnym razem wykorzystam i Twoje i Makromana (bez płacenia licencji oczywiście!). Podziękuj losowi, że padła Ci ta bateria. Dzięki temu nie musisz zrywać się przed świtem, siedzieć w czatowni wypełnionej wodą i komarami, ani latać po lasach! Czasem myślę, że rzeczywiście lepiej zostać w domu i poczytać Mistrza Niziurskiego:) PS. Dzięki:)
Usuń:D
OdpowiedzUsuńMagda, Ty się nie uśmiechaj! Ty się bierz za bloga!
UsuńAleż te białe śliczne są. Anielice podrywające się do lotu.
OdpowiedzUsuńTo fakt, są to anielice ... dopóki się nie odezwą:)
Usuń