Jak pewnie zauważyliście, prawie nigdy nie piszę o tym,
jak powstają nasze fotki, jak wyglądał nasz dzień zdjęciowy itp. Postanowiłem
to jednak zmienić i zamiast pisać o bzdurach od tej pory będę koncentrował się
na przedstawieniu Wam naszych zmagań z przyrodą oraz towarzyszącym im przemyśleniom,
emocjom, refleksjom, wzruszeniom i - przede wszystkim - marzeniom. Pozwólcie zatem, że zacznę od opowieści o naszej ostatniej wyprawie do pewnego, mrocznego lasu.
Ponieważ postanowiliśmy, że w teren wyjedziemy jeszcze
nocą, nastawiłem budzik na 2.00. Na pewno zainteresuje Was, że kupiłem go tydzień te ... - nie, przepraszam - półtora tygodnia temu w jednym z
olsztyńskich hipermarketów za 18,99 zł, czyli niedrogo. Ma prostokątny kształt,
jest srebrny i może być zasilany zarówno z sieci, jak też za pomocą pojedynczej baterii
3R12. Bezsprzecznie jego najważniejszą zaletą jest duży wyświetlacz, co ma olbrzymie znaczenie dla kogoś kto, tak jak
ja, używa okularów do czytania. Dodam jeszcze, że oprócz funkcji budzenia,
urządzenie to posiada również datownik (pokazujący rok i dzień) oraz termometr.
Tak więc, jak już wspomniałem, nastawiłem budzik na 2.00,
ale także na 2.05 i 2.10. Robimy tak zawsze, bojąc się, że pierwszy sygnał prześpimy.
Dodatkowo ustawiliśmy alarm w trzech telefonach komórkowych (jednym zwykłym i dwóch
smartfonach). Nie chcieliśmy jednak, żeby dublowały się z budzikiem, dlatego też pierwszy telefon ustawiliśmy na 2.01, drugi
na 2.06, zaś trzeci na 2.11. Ponieważ wstawanie w środku nocy zwykle sprawia nam problemy, na wszelki wypadek w każdym z
telefonów, ustawiliśmy alarmy dodatkowe. W pierwszym telefonie była to 2.03, w
drugim – 2.07, a w trzecim – 2.09. Zastanawialiśmy się nawet nad włączeniem
trzeciego alarmu (posiadane przez nas telefony, na szczęście, mają taką opcję), ale doszliśmy do wniosku, że dwa pierwsze (plus budzik) powinny nas obudzić.
I to w zasadzie cała historia. Jeżeli choć trochę Was zainteresowała, napiszcie o tym w komentarzach, a ja w kolejnych postach ponownie zabiorę Was w fascynującą podróż po tajemniczym świecie przyrody.
Fascynująca opowieść! ;-)
OdpowiedzUsuńFascynująca? Poczekaj na opis śniadania!
Usuńopowieść o nastawianiu budzików - taka zyciowa :D ja mniej więcej nastawiam tyle codziennie.... a dziś i tak po statnim zamknełam oko na 3 sekundy po czym jakaś magiczna maszyna przyśpieszyła czas i obudziłam się pół godziny pózniej...
OdpowiedzUsuńA jednak żyjesz:) Pół godziny później, to i tak nieźle. Znam takich, którzy budzą się po 4 sekundach, ale ... następnego dnia:)
UsuńHa ha ha. :) Opowieść mrożąca krew w żyłach. Proszę o ciąg dalszy :) Ciekawie wyszły zdjęcia tęczy w chmurach. :)
OdpowiedzUsuńZapewniam, że będzie! I to znacznie bardziej dramatyczny (o ile coś może być jeszcze bardziej dramatycznego:)). Zdjęcia są wynikiem mojego lenistwa. Miałem podpięty teleobiektyw i nie chciało mi się go zmieniać na coś szerszego:)
UsuńHa ha od razu przypomniał mi się nasz wyjazd na rykowisko. Wasz budzik budził mnie faktycznie trzy razy,ja wstałem zrobiłem kawę i wtedy was obudziłem śpiochy he he.
OdpowiedzUsuńTo stek kłamstw i pomówień! Prawda jest taka, że to Ty nie wstałeś, a po naszym powrocie z terenu wyżebrałeś kilka zdjęć, żeby mieć co pokazać po powrocie!
UsuńAha jasne ;))) dodam tylko że na drugi dzień już tego budzika nie nastawialiście,bo wiedzieliście że was obudzę. Dodatkowo do pysznej kawki było śniadanko ,nieprawdaż :)))
UsuńMój prawnik (jak go kiedyś będę miał) skontaktuje się z Twoim prawnikiem (jak go kiedyś będziesz miał)! PS. Fakt, była pyszna:)
UsuńCzyli szykuje się w niedalekiej przyszłości impra z prawnikami ,suuuper ;)))
UsuńJasne! Na 100% się doczekamy! Chyba, że mój brat się ulituje:)
UsuńOk, ok... ale wstaliście...? :-D
OdpowiedzUsuńA gdzie tam:)
UsuńW połowie myślałam, że się opamiętasz, ale widzę, że twardy z Ciebie zawodnik. OK, tekst świetny jak zawsze i nie konweniujący jak zawsze czyli linia utrzymana :)) Aksamitna zielona droga najbardziej.
OdpowiedzUsuńDzięki Grażyna:)Pamiętaj, że gdy piszę o magii przyrody nigdy się nie opamiętuję (opamiętywuję?)! Taka karma!
UsuńNajbardziej podobają mi się zdjęcia nieba, od dawna poluje na tęcze i jakoś mi się nieudaje jej spotkać gdy mam w ręku aparat. Chyba jestem kiepskim myśliwym :( pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMarcin, te zdjęcia zrobiłem z okna mieszkania, więc też nie za bardzo popolowałem:)
UsuńW tekście o nastawianiu budzików węszę jakąś alegorię. Historia na pewno ma drugie dno. Oprócz odwiecznego zmagania się człowieka z czasem, refleksji o przemijaniu i życiu (nie)zgodnym z rytmem przyrody, coś tam jeszcze musi być. Myślę, że zebrane razem godziny ustawienia budzików tworzą jakiś tajny szyfr. Ów szyfr po rozkodowaniu ujawni nam jakąś prawdę objawioną wielkiej wagi. Tak myślę.
OdpowiedzUsuńEeee ... dokładnie tak! Ujawni! Na 100% ujawni! Chyba.
UsuńCudowna myśl Grzegorza. Jak w Wahadle Foulcota niejakiego Umberto E. Te liczby na pewno powinny mieć ścisły związek z zaginionym skarbem templariuszy albo tajemnicami wolnomularzy. Już się biorę za dekodowanie.
UsuńSkarbów szukać Ci się zachciało! Kłopotów szukasz! Życie, to nie powieść Nienackiego. Dom masz z drewna, na odludziu. A wiesz, co oznacza słowo templariusz w starojerozolimsku? Nie wiesz! No to Ci powiem! TEMPLA (st.jer.: kanister, bańka z benzyną) RIUSZ (zapalniczka, łuczywko). PS. A wiesz, że U. Eco tuż przed śmiercią zamieścił w paru gazetach ogłoszenie o treści "noblista bez nałogów kupi pilnie siedlisko pod Barczewem" Ciekawe prawda?
UsuńJako człowiek zawodowo dyspozycyjny o każdej porze dnia i nocy, nie mam problemów z budzikiem, jest sygnał... wstaję. Co innego moja żona, dlatego rozumiem wasze problemy. Może zastosować wyzwalany bluetooth sterownik który pobudzi elektromagnes odpowiedzialny za stabilną pozycję wiadra z wodą które ustawicie sobie u wezgłowia przed udaniem się na spoczynek?... myślę że wymagane układy za kilkanaście złotych kupicie w sklepie elektronicznym, gorzej może być z wodą, bo pisałeś ostatnio że tam wszystko wysycha... ;)
OdpowiedzUsuńPS. Słyszałeś o planach RDOŚ w Olsztynie eksterminacji sporej populacji ptactwa (kormorany i nie tylko), bo szkodzą wędkarzom?
Pomysł wręcz genialny! Ja bym go tylko nieco zmodyfikował w trosce o zasoby wodne kraju. Elektromagnes podłączę bezpośrednio do gŁosia i załatwione:) Woda ocaleje, my wreszcie wstaniemy ... i będę mógł wyjść z domu przed świtem (gŁoś dołączy, gdy tylko dojdzie do siebie:)). PS. Słyszałem i czytałem. Wiem, ze kormorany to żarłoki, ale prawda jest taka, że nie ma u nas ryb, głównie z powodu sposobu w jaki prowadzi się gospodarkę rybacką (+kłusownictwo). Dawno temu ryby były i, o ile pamiętam, kormorany też były! Co ciekawe planuje się też odstrzał czapli siwych i wydr! Tego to już kompletnie nie rozumiem. Siwych ubywa, wydry też nie powalają liczebności, a tu szykuje się eksterminacja. Mam nadzieję (czyli matkę głupich), że RDOŚ się opamięta i cofnie zgodę.
UsuńTak prosty układ z bezpośrednim podjęciem do prądu to mogę sam zaprojektować!
UsuńSugeruję wzmocnienie napięcia do 12 voltów podpięte klamerkami do języka... 100% pewności że zadziała, choć gŁOŚ pewnie nie uśnie wcale w oczekiwaniu na sygnał budzika... ;)
Zastanawiam się czy RDOŚe to nie są odpowiedniki Orwellowskiego Ministerstwa Miłości?
To poproszę, gdyż z elektryczności znam się jedynie na zapalaniu i gaszeniu światła:) Na pewno nie zaśnie z klamerkami w ustach (może dorzucić do tego mały akumulator?)PS. Na to wygląda. Ostatnio w ogóle odnoszę wrażenie, że instytucje odpowiedzialne za środowisko, chyba specjalnie za nim nie przepadają (łagodnie mówiąc)
UsuńPiękne zdjęcia....i dobrze przeczytać, że nie tylko samemu ma się taka szajbę z nastawianiem niezliczonych sygnałów budzących :) oczywiście w porach nieoczywistych, bo tak normalnie to jakoś tak człowiek sam wstaje :)))
OdpowiedzUsuńTylko, że mi to nie bardzo pomaga, najczęściej unicestwiam wszystkie a potem zrywam się mocno po czasie....nie doczytałam puenty...Wstaliście?
My akurat niczego nie unicestwiamy, ale rachunki za prąd (dzwonienie pochłania potworne kilowaty) mamy solidne:)PS. Pewnie, że nie:) PS.2. Prowadzisz jakiś blog, bo nic się nie wyświetla?
UsuńNie prowadzę, trafiłam tu przez Knitologa ;) a ponieważ poruszasz się po obszarach mi bliskich, to tak od jakiegoś czasu podczytuję i oglądam :)
UsuńZapraszam zatem częściej do oglądania i komentowania:) Będzie mi bardzo miło:)
UsuńTematem jest tu zatrzymane w kadrze światło. Piękne. Pozdrawiam. Igor
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko, że ostatnimi czasy trochę tego światła mało.
UsuńCóżeś ty Wojciechu spożywał ostatnio, że Ci się wizje świetlne w fotografie wkręciły?
OdpowiedzUsuńOgórkową! Zawsze, jak podjem ogórkowej, to mnie do światła ciągnie:)
UsuńEeee to masz tak samo jak smoki z mojej ulubionej książki "Sceny z życia smoków"
UsuńTo te gady z termosami? Nie czytałem, ale pamiętam taką kreskówkę:)
UsuńZdjęcia jak z bajki, idealna gra świateł.
OdpowiedzUsuńJestem pod ogromnym wrażeniem.
Dziękuję. To zdjęcia robione przy tzw. okazji, ale trudno się oprzeć pstryknięciu, gdy widzi się takie coś:)
UsuńPiękne zdjęcia
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńDowiedzieliśmy się że macie z gŁOŚ-em 3 telefony i dodatkowo kupiłeś jeszcze budzik. Rozrzutny jesteś ;) Ale co tam, kto bogatemu zabroni ;) :))))
OdpowiedzUsuńCiekawa pierwsza i ostatnia fotka. Te kolor to jakieś nawiązanie do tej słynnej płonącej tęczy ;) W życiu, nie wstaliście, bo kto widział tęczę o 4 rano ;) :)))
Dzięki:) Jak napisałem wyżej, że tym razem okazaliśmy się wyjątkowo odporni na całą tę orkiestrę:)
UsuńBardzo fascynująca opowieść, aż zagryzałam paznokcie w napięciu (czego nigdy nie robię). I w takim ważnym momencie, kiedy napięcie sięgało zenitu ... koniec części pierwszej. Ty to powinieneś thrillery pisać.
OdpowiedzUsuńPomyślę o tym, zwłaszcza, że powyższa powieść zbiera (jak widać:)) całkiem dobre recenzje:)))
UsuńBardzo lubię te światłocienie.. :)
OdpowiedzUsuńJa również:)
Usuń