Za nami już trzecia noc w czatowni. Choć trochę się do
tego przyzwyczaiłem, to w dalszym ciągu uważam, że taka forma spędzania urlopu
uwłacza godności Europejczyka o podlaskim, było nie było, korzeniu.
Sama buda nie jest zła, ale powiedzmy sobie szczerze, perłą
architektury światowej raczej bym jej nie nazwał. To taka mikrokonstrukcja w kształcie
rodzinnego grobowca, utkana z patyków, siatki maskującej i endemicznej
roślinności. W czasach swojej świetności wtapiała się w otoczenia, ale obecnie
już nie bardzo.
Swoją drogą zastanawiałem się kiedyś, co byłoby, gdyby
na Ziemię przylecieli Marsjanie (w złych zamiarach, jak to
Marsjanie) i zaparkowali swoją kosmiczną furę, tuż przy naszej budzie. Chodzi
mi oczywiście o tych normalnych Obcych: z modnymi fryzurami, w garniturach i w butach
obstalowanych na zamówienie, a nie o jakieś zielone gluty z filmów klasy C.
No więc przylecieliby, zaparkowaliby, a zaraz potem zobaczyliby pierwszego Ziemianina, czyli mnie wychylającego się
z czatowni po upojniej nocy w torfie. Myślę, że w takiej sytuacji raczej
zrezygnowaliby z okupacji Ziemi (bo po co im kolejna ferma nierogacizny?) lub z
zasypania jej pociskami klasy Mars-Powiat Olsztyński. Założyliby
po prostu ochraniacze na swoje drogie buty i wkopali ziemskiego robaka w bagno.
Starczy jednak tej przydługiej dygresji.
No więc, na świecie panoszy się XXI
wiek, a my na naszym rozlewisku w dalszym ciągu tkwimy w mrokach wczesnego Średniowiecza.
I żeby chociaż tak było wszędzie. Ale gdzie tam! Zajrzyjcie do internetu! Można tam sobie
pooglądać przeróżne czatownie, w tym z krajów, wcale nie tak wysoko,
rozwiniętych. Tam czatownie! Założenia czatowniano-parkowe! Obszerne, arcywygodne
i co najważniejsze z materiału, który nie wali się na głowę przy byle ruchu. Szczytem
wszystkiego jest pewna, pięciogwiazdkowa czatownia na niedźwiedzie, do której doczepiono
… niewielki hotelik. Innymi słowy fotograf wstaje sobie z piernatów, bierze tusz, zjada
wystawne śniadanie (w formie szwedzkiego bufetu, choć czatownia nie
skandynawska, tylko rosyjska), zakłada specjalne kapcie i rusza do części czatownianej. I co on -
ten fotograf - tam widzi? Przede wszystkim widzi kilka stanowisk ze statywami i śluzami
na obiektywy, toaletę (pokoczujcie trochę w terenie, to zrozumiecie co to
znaczy) oraz fotele. Ale jakie fotele?! Nie jestem fanem motoryzacji, ale podejrzewam,
że żywcem wyjęto je z samochodów, których w Polsce jest pewnie z sześć. Potem
fotograf zasiada w tym ponadczasowym siedzisku (jego kręgosłup w tym momencie zapewne skowyczy z
rozkoszy) i fotografuje miśki i co tam jeszcze przylezie, mając za plecami doświadczonego maitre d`hotel, który
z ruchów łopatek i uszu klienta wyczytuje, czy ma już podać pierwszego drinka. I tak dalej, i tak dalej.
Tylko czy - zadajmy sobie pytanie - w dalszym ciągu jest to fotografia
przyrodnicza? Czy nie lepiej jednak samemu zbudować, wytropić, podejść, zmarznąć i mieć z
tego satysfakcję? No cóż …, jak by to Wam powiedzieć? No pewnie, że to też jest fotografia
przyrodnicza!! A kto Wam powiedział, że pstrykanie zwierzaków, to umartwianie się na świeżym powietrzu?!
Nie wiem, jak inni, ale ja nie należę do tych, którzy nie cieszą się ze zdjęcia, tylko dlatego, że jego zrobieniu nie towarzyszyło złamanie otwarte i krwawienie z uszu!
Biednie, czy bogato - wszystko jedno. Najważniejsze, to nie jak, ale co, gdzie i z kim fotografujemy. Z drugiej jednak strony, jeżeli miałbym wybierać, to zamiast krwawienia, zdecydowanie bardziej wolałbym wykorzystywać uszy do wskazywania w jakich proporcjach mają być wymieszane likiery!
Biednie, czy bogato - wszystko jedno. Najważniejsze, to nie jak, ale co, gdzie i z kim fotografujemy. Z drugiej jednak strony, jeżeli miałbym wybierać, to zamiast krwawienia, zdecydowanie bardziej wolałbym wykorzystywać uszy do wskazywania w jakich proporcjach mają być wymieszane likiery!
Biegus malutki
Łęczak
Biegus malutki
j.w.
j.w.
j.w.
j.w.
Powyżej i cztery poniżej - Sieweczka obrożna.
I ponownie łęczak
Świetny tekst i zdjęcia. Z tymi "czatowniami", z fotelami od Bentley'a, to jest tak, jak z niektórymi "motocyklistami".
OdpowiedzUsuńPakują motocykle na lawety, ciągną je do Austrii, na miejscu robią 300 km, a później trąbią wszem i wobec, że byli na motocyklach w Alpach :-)))
Masz rację, ale czasem, gdy katuję kręgosłup w naszych budkach, chciałbym przez chwilę posiedzieć w czymś takim:) Problem tylko w tym, że turnus w takiej "czatowni" to równowartość dobrego teleobiektywu (używanego, ale co tam) :))
UsuńWojtek ty masz urlop,ja go zaraz zaczynam,głoś w delegacji to może wyskoczymy postrzyc uszami i łopatkami przy zamawianiu drinków? A jeżeli nie wypali to pomyślałem sobie że na wypadzie rykowiskowym trochę poćwiczymy,tak wiesz w formie treningu na przyszły rok. Tobie zostawię kwestię urobienia pewnej fajnej pani żeby nam te drinki podawała;)))
OdpowiedzUsuńMyśl niegłupia, zwłaszcza że już zacząłem trenować przed lustrem. Co prawda jeszcze daleko i do perfekcji, ale jakieś piwo powinienem zamówić:) Nie wiem, czy uda nam się teraz, ale na wypadzie - OBOWIĄZKOWO! PS. Jak będą jelenie, to fajna Pani będzie jeszcze fajniejsza i na 100% da się urobić:)))
UsuńO i to chciałem usłyszeć,tylko żeby nie było tak, że to my tymi jeleniami będziemy ha ha ;)))
UsuńWypluj to!! Będzie dobrze!
UsuńCholera żeby odpeszyć zaplułem pół salonu :)))
UsuńZuch!!
Usuń6 :) czytam i tu i tu i podoba mi się Wasz kontrast spojrzeń. Fajny tekst, jakbyśmy przy marcinkówce siedzieli :)
OdpowiedzUsuńEch, ta Marcinkówka! Już się nie mogę doczekać późnojesiennych łosi na Dębcu i tego wspaniałego napoju:)))
UsuńSiedzenie w czatowni przez kilka dni pod rząd i polowanie na bielika przywiodło mnie niemal na skraj załamania nerwowego. Zdecydowanie wolę spacer i jeśli uda się wtedy zrobić jakieś fajne zdjęcia to jest super. Co nie znaczy, że do bielika nie wrócę:))
OdpowiedzUsuńFotki o żadnej innej porze dnia, oraz z podchodu takie by nie wyszły. Są śliczne.
Dziękuję:) Wiedziałem, że akurat Ty zrozumiesz. Czatowanie jest super, ale po kilku godzinach (w naszym przypadku - kilkunastu) zaczynasz mieć tego serdecznie dosyć. Sama jednak napisałaś, że w tym przypadku, podchód zdaje się psu na budę:)
UsuńA ja się jeszcze nie przełamałam by usiąść w czatowni. Tyle godzin siedzieć w jednym miejscu... to nie na moje nerwy ;)
OdpowiedzUsuńPS A jak w czatowni wygląda sytuacja z komarami?
A co ja mam powiedzieć z moim ADHD? Pół biedy, jak coś się dzieje, ale często jest tak, że gapisz się na pustą przestrzeń, albo z nudów fotografujesz trzciny. Na razie jednak nikt nie wymyślił nic lepszego, więc czatujemy:) PS. Spryskujmy ściany i siebie repelentem i jakoś dajemy radę:)
UsuńFajne zdjęcia,a ptaki dotąd mi nie znane,ale wspaniałe.W jednym miejscu nie usiedziałabym,wolę spacery z aparatem.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że wcześniej również ich nie widziałem. Ten rok jest w ogóle dziwny. Ptaków jest bardzo mało, ale za to pojawiają się takie gatunki, jak te powyżej. PS. Spacery są fajne, ale czasem trzeba usiedzieć:))
UsuńBa żebyś widział ambonę myśliwską u mnie na "Marcince"... Fotele, dywany, ś iany kryte kobiercami, barek (niestety pusty)... prawie jak u tego ruskiego.
OdpowiedzUsuńps a jakieś namioty maskujące nie wchodzą w rachubę? Ptaki aż takie inteligentne że się połapią?
Znam takie ustrojstwa z początków lat `90. Pod Olsztynem funkcjonowało wtedy tzw. Imperium Łańskie, czyli ośrodek rządowy i tereny łowieckie dla genseków z KDL-ów. Namioty sprawdzają się przy normalnej fotografii (podobnie jak same siatki maskujące). Problem tylko w tym, że nie da się w nich spać, a do żurawi musimy wchodzić ok. 17, czyli jeszcze przed ich przylotem na noclegowisko.
UsuńEch te absolutnie mi nieznane stwory w puchu pałek wodnych, ech. Dziękuję Panu szanownemu za poświęcenie własnego kręgosłupa, urlopu i pieleszy domowych. Marsjanie na Twój widok wyciągnęli by flaszeczkę i zaprzyjaźnili się, bo sam twierdzisz że jesteś świetny w zaprzyjaźnianiu się z wieśniakami.
OdpowiedzUsuńToć podpisane! A puch, to żadne tam pałki, tylko rzeczywiście puch i to gęsi! Jestem, gdyż sam z prowincjonalnej dziury pochodzę, a wieśniakami to ja nazywam mieszkańców aglomeracji! Nigdy wsi! Masz jednak 100%-ową rację, że w kontaktach z Obcymi dobry likier to skarb! Popilibyśmy, ogóreczkiem zakąsili, pośpiewali i skończyłyby się międzygalaktyczne waśnie:)
UsuńNo właśnie. Czyli miałam rację z Marsjanami. A ja sama jestem wieśniaczką
UsuńJesteś z Barczewa, a nie z aglomeracji, więc nie jesteś! PS. Miałaś:)
UsuńHm... a już myślałam, że spartańskich warunków z moich dawnych obozów harcerskich nic nie przebije, a jednak... wakacje w czatowni okazują się bardziej "komfortowe".
OdpowiedzUsuńA czy w takiej czatowni to można robić na drutach ?, bo tak siedzieć bezczynnie i czekać na te niedźwiedzie ;)))) to trochę bez sensu, można by w tym czasie połowę sweterka zrobić :)
Obozy harcerskie to były luksusy! Namiociki wygodne, pojemne, jedzonko na czas, ech pomarzyć! Oczywiście, że można! gŁoś czyta i pisze, jak knuję i ... jakoś czas zlatuje:)
UsuńW sumie to zaczyna mnie to zaciekawiać - stary namiot we właściwym kolorze,made in CCCP gdzieś w szopie leży, mogę go postawić pod rokitnikiem na stałe. To da mi podgląd na wszystkie strony - może wreszcie uda mi się złapać na gorącym uczynku te szkodniki? Najpierw je sfotografuję, żeby nie było że bez dania racji, a później wezmę lagę i pogonię gdzieś do wilków!
OdpowiedzUsuńA poważniej to jest jakaś myśl na letnie focenie - prawdę mówiąc, na początek to nawet nie będę musiał się z działki ruszać - wszystko mi przed obiektyw samo przyjdzie! :)
Poza tym mam do dyspozycji teren stawów i co najmniej czaple, kaczki i łabędzie. Zaczyna mnie kusić! :D
I bardzo dobrze!! Trzeba tylko pamiętać, że czatownia bardziej przydaje się do ptaków, gdyż te polegają na wzroku, a nie na węchu. Dlatego pomysł ze stawami jawi mi się wybornym:) Pomyśl też o ogaceniu namiotu jakimiś krzaczoro-trzcinami, żeby nie był zbyt regularny w kształcie. Darz stawy i działka!
UsuńZobaczymy - oby trochę czasu było w wakacje! :D
UsuńCzekam na trofea! PS. Jeszcze jedno. Czatownio-namiot dobrze ustawić trochę wcześniej, żeby ptaki mogły się przyzwyczaić.
UsuńSpoko, postawię na wiosnę i niech obrasta chwastem i gnije! :D
UsuńAle najpierw jednak na działce, bo coś czuję, że znowu czeka mnie walka z chaszczami!? Postaram się trochę pozostawić, niech kaczki się też mają gdzie legnąć! :D
Ja te rogate cholery jeszcze upoluję! :D
UsuńGenialny pomysł! W czatowniach czasem się marznie, a wiadomym jest, że proces gnicia powoduje wzrost temperatury! Ja bym to opatentował:)
UsuńTo jeszcze hodowle glizdów można założyć - podobno bardzo dochodowa?! :D
UsuńA po wierzchu puści się chryzantemy i już można ogłosić powstanie Imperium Energetyczno-Glizdowo-Kwiatowego:))
UsuńJak sarenki nie zeżrą?! :D
UsuńIdąc za Twoją radą wygooglałam sobie w necie różne takie czatownie i rzeczywiście- zróżnicowanie w ich standardzie przeogromne;) Ale nawet jakby te wszystkie warunki uśrednić, to i tak szacun przeogromny dla fotografów przyrody! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńInka, szacun należy się tylko i wyłącznie za niezwariowanie po kilku godzinach (tak, jak np. dziś) w budzie, w sytuacji gdy przed sobą masz tylko trzciny. Z drugiej strony, lepszego miejsca do medytacji, nie znajdziesz:))
Usuńwłoskie szale damskie,
OdpowiedzUsuńeleganckie apaszki damskie
Wspaniały artykuł! Raduję się, iż trafiłem na ów blog. Autor posiada dar przekazywania wiedzy w sposób rozbrajający. Na pewno będę tutaj częstym gościem.