„Zachodzi słońce nad Wędzarnią krwawo
Słychać krzyk drobiu Więckowskiej nieświeży (…)”
Edmund Niziurski - Sposób na Alcybiadesa
Edmund Niziurski - Sposób na Alcybiadesa
Noc z soboty na niedzielę (i nie tylko) spędziliśmy w
czatowni. Wbrew pozorom nie była to kara za grzechy, efekt
pomieszania zmysłów, czy też przegranego zakładu. Próbujemy po prostu
sfotografować żurawie na noclegowisku i to jest niestety jedyny sposób, żeby tego
wreszcie dokonać.
Ten post nie jest jednak o noclegach w błocie, tylko o
snach. Jak się zapewne domyślacie, znaczną część moich sennych majaków, zapełniają
zwierzęta. Do niedawna nie przywiązywałem do tego żadnej wagi, ale ostatnio
pomyślałem sobie, że może by tak jednak sprawdzić, co wieszczą tabuny pierzastych i
futrzastych stworów przemieszczających się nocami po zakamarkach mojego mózgu.
Żeby było jasne! Nie jestem typem człowieka, który każdą, życiową decyzję uzależnia od tego, co zawyrokuje Pani Stefa, czyli lokalna gwiazda tarota. Nie boję się przechodzić pod drabinami (szczerze mówiąc, rzadko miewam takie okazje), nie zmieniam trasy ze względu na czarnego kota i nie chwytam za guzik na widok każdego niedomytego faceta.
Żeby było jasne! Nie jestem typem człowieka, który każdą, życiową decyzję uzależnia od tego, co zawyrokuje Pani Stefa, czyli lokalna gwiazda tarota. Nie boję się przechodzić pod drabinami (szczerze mówiąc, rzadko miewam takie okazje), nie zmieniam trasy ze względu na czarnego kota i nie chwytam za guzik na widok każdego niedomytego faceta.
Czymś innym jest jednak trzeźwy racjonalizm, a czymś jeszcze innym
- zwykła, ludzka ciekawość. Zajrzałem zatem do kilku senników i … no właśnie! Okazało się bowiem, że występuje w nich cała masa interpretacji,
ale co z tego, skoro większość z nich cechuje - łagodnie mówiąc - dość wysoki poziom
ogólnikowości. Przykłady? Proszę bardzo! Śni mi się np. CZAJKA.
Budzę się, sięgam po sennik i co w nim znajduję? Ano to, że: „pozwoliłeś sobie ostatnio na zbyt wiele
swobody, postaraj się być bardziej wstrzemięźliwym, a dożyjesz sędziwego wieku”.
Czyli co? Jak się zacznę wreszcie golić, odstawię likiery, to dociągnę do setki? Przepraszam, ale jakoś mnie to nie przekonuje!
Weźmy teraz takiego SĘPA. Z lektury senników wynika, że gdy ścierwojad przeleci Wam przez głowę w fazie REM, oznacza to, ni mniej, ni więcej, że „wybitna osobowość interesuje się Twoją sytuacją i Twoimi osiągnięciami”. Czyli, jak rozumiem, gdy przyśni mi się taki np. sęp płowy (Gyps fulvus), to jest to znak, że nad moją sytuacją (cokolwiek by to miało oznaczać) pochylili się właśnie członkowie Tunezyjskiego Kwartetu na rzecz Dialogu Narodowego (Pokojowa Nagroda Nobla z 2015 r.), zaś moje osiągnięcia z wielkim zainteresowaniem śledzi sam Stephen Hawking?
Weźmy teraz takiego SĘPA. Z lektury senników wynika, że gdy ścierwojad przeleci Wam przez głowę w fazie REM, oznacza to, ni mniej, ni więcej, że „wybitna osobowość interesuje się Twoją sytuacją i Twoimi osiągnięciami”. Czyli, jak rozumiem, gdy przyśni mi się taki np. sęp płowy (Gyps fulvus), to jest to znak, że nad moją sytuacją (cokolwiek by to miało oznaczać) pochylili się właśnie członkowie Tunezyjskiego Kwartetu na rzecz Dialogu Narodowego (Pokojowa Nagroda Nobla z 2015 r.), zaś moje osiągnięcia z wielkim zainteresowaniem śledzi sam Stephen Hawking?
Podobnie rzecz ma się z sennymi ssakami. Część znaczeń jest jeszcze w miarę zrozumiała, jak chociażby GRONOSTAJ
(„czekają na Ciebie zaszczyty godne króla”)
widziany pospołu z BORSUKIEM („sytuacja nie jest dla Ciebie dobra; będziesz
ofiarą oszustwa”). W tym akurat przypadku wiem, że oznacza to bycie (pod którymś z hipermarketów) tzw. Panem Kierownikiem. Wytłumaczcie mi jednak znaczenie śnienia np. takiego STADA KÓZ. Z jednej bowiem strony, gromadka tych sympatycznych
zwierzaków w śnie, to znak, że „szybko wzrośnie Twój majątek”, z drugiej jednak - DOJENIE KÓZ, to „choroba w rodzinie”. Nie wiem, jak Wy, ale ja tu widzę pewną nielogiczność. No bo jak? Mieć kozy - dobrze, ale doić je, to już niedobrze? To skąd ma się niby wziąć ten majątek, skoro nie z kozich przetworów mlecznych! Koziny (o rytualnym
uboju, sennik nie wspomina) nikt w Polsce przecież nie kupi, więc pozostaje chyba tylko hurtowy handel organicznym nawozem!
Sami widzicie, że opisane przeze mnie senniki to,
ewidentnie wielka ściema. Dlatego poszukuję czegoś bardziej godnego zaufania. Sekretnej publikacji, zawierającej sekretne konkrety, a nie jakieś tam wieloznaczne banialuki. Wbrew pozorom, nie wymagam wiele. Po
prostu, jak mi się przyśni KSZYK, to
chciałbym np. przeczytać, że: "kszyka śnić - konieczna wizyta u proktologa", a jak ŻURAW, to: "od października
tanieją części do Skody". I tyle!
Piękne motto, z Niziurskiego :-)
OdpowiedzUsuńJak widać bokser, uderzony w głowę stał się poetą. Zastanawiające, ile sierpowych musiał dostać Kochanowski, Mickiewicz i inni wyczynowcy :-)))
I tą kwestią powinni zająć się literaturoznawcy, a nie po raz setny zastanawiać się, co Autor miał na myśli:))
UsuńCudne zdjęcia, ja kocham przyrodę i też bym chciała móc ją fotografować.
UsuńPozdrawiam !
Próbuj! To wbrew pozorom, nie jest takie trudne:)
UsuńBÓBR: zadowolona będzie żona(yhyhy)
OdpowiedzUsuńA tak serio, z tym SĘPEM to się zgadza, ja się wybitnie interesuję twoimi osiągnięciami na polu fotografii ptactwa oraz czterokopyctwa (czy jak tam), co mi oszczędza wertowania starych, zawilgoconych albumów z nieaktualnymi rycinami ptaka dodo.
O bobrze faktycznie zapomniałem, ale to może dlatego, że bobry nijak i chcą mi się przyśnić:)PS. Widzę, że znasz najnowszą nomenklaturę biologiczną. Od kilku lat ZNB (Zaawansowane Nauki Biologiczne) dopuszczają używanie terminu "czterokopyctwo" w publikacjach naukowych. PS.2. Bardzo mi miło, a poza tym chętnie przejmę te, niepotrzebne Ci, ryciny:)
Usuńpięknie prezentuje się klucz na tarczy słońca, i kolejne zdjęcie śpiącego szeregu , i kolejne..... :)
OdpowiedzUsuńPięknie, tyle tylko, że potem przez kwadrans byłem na wpół ślepy:) I jeszcze dostałem o..l od gŁosia, ale to już zupełnie inna historia:)
UsuńNo jak nielogiczne? Choroba, śmierć, spadek, bardziej logicznie chyba nie można. 1,2 i 6 najbardziej.
OdpowiedzUsuńA widzisz! Na to nie wpadłem! Jeżeli kiedyś zostanę właścicielem stada, wezmę to pod uwagę! Jeżeli zostanę:)PS. Też tak myślę :))
UsuńWiesz co Wojtku, tak sobie pomyślałam, że skoro tak fajnie piszesz, a czatując w czatowni masz zapewne trochę wolnego czasu, to powinieneś pokusić się o napisanie takiego aktualnego sennika dla fotografów przyrody i nie tylko. Ja pierwsza się zapisuję na subskrypcję ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo za pomysł:)) Zastanowię się nad tym, choć w czatowni mam 0,5 m2 do dyspozycji (laptop raczej już się zmieści) i jest kompletnie ciemno (gdy jest widno z tym wolnym czasem bywa różnie):))
UsuńNależę do wąskiego grona ludzi którzy praktycznie nigdy nie pamiętają znów, więc temat dla mnie nie istnieje.
OdpowiedzUsuńAle zdjęcia warte były czatowania, poezja.
Ja pamiętam wyłącznie przez kilka minut po obudzeniu, a potem sen całkowicie wycieka mi z głowy:). Dzięki!
UsuńQrcze Wojtek cała noc w czatowni nad bagnem,podziwiam was,naprawdę. Mi za żadne grzechy nie chciałoby by się tam leżeć,choćby przez tabuny komarów które w tym roku grubo przesadzają z ilością. Z całej serii najciekawsze zdjęcie ,to te pokazujące rozlewisko z żurawiami w świetle wschodzącego lub zachodzącego słońca.
OdpowiedzUsuńCałe noce, nie noc! Z komarami nie ma większego kłopotu. Ptaki, to nie jelenie, więc można szaleć z repelentami. Gorzej, że jak na razie żurki odlatują jeszcze przed wschodem.
UsuńCudnie :)
OdpowiedzUsuńO świcie wszystko jest cudne:))
UsuńKomentarz poszedł w powietrze - napisze jeszcze raz. :)
OdpowiedzUsuńNie mam aż takiego parcia na robienie zdjęć, żeby na bagnie w nocy czatować! :)
I tradycyjny raport o szkodnikach - wczoraj poszedłem zerwać gruszki z drzewka, których jeszcze nie miałem okazji spróbować - i nie spróbowałem!!! Nie było ani jednej!!!!
Były jeżyny, śliwki (robaczywki),jabłka, róże i nawet rokitnik, a gruszek ani śladu!!!
Sąsiad indagowany o zjawisko tajemniczego zniknięcia gruszek zaśmiał się tylko:
- Rano widziałem trzy sarenki na ściernisku - zboża nie mają, to szukają czegoś innego! Trzeba było psa nie zabierać, to byś miał gruszki! :D :D :D
Ja też nie mam, ale żona niestety ma! :)) Bez ogrodzenia, nic na to nie poradzisz. We wsi opodal rozlewiska jest sadek, w którym za każdym razem widujemy sarny. Podejrzewam, że będą tam, aż do wyjedzenia wszystkich smakołyków. PS. Czasem ogrodzenie też nie pomaga. Znajomy ogrodził swoją rozległą posesję, ale nie zauważył, że w środku został sarni rudelek. Było wesoło:))
UsuńCo i dla kogo jest na zewnątrz ogrodzenia, bywa względne!!! :D :D :D
UsuńMam cicha nadzieję, że jak drzewka wyrosną w górę, to coś i dla mnie zostanie? :D :D :D
Na wszelki wypadek wyniszczyłem krzaczory z topinamburu! :D
Trzeba było poczekać na bulwy i dopiero wtedy eksterminować. Nie jadłem, ale ponoć pyszne, co tłumaczyłoby obecność płowych:) PS. Jak wyrosną :))
UsuńZ tą pysznością to bym nie przesadzał - takie sobie! Oczywiście jeżeli ktoś w markecie zabuli 15 zł/kg to później wychwala pod niebiosa, bo co ma powiedzieć? Że wydał kasę na byle co? W każdym razie trudno to uznać za przysmak, zwierzyna tez z dużym umiarem do tego podchodzi. Krowa tego nie chciała, świnie nie bardzo i nie widziałem, żeby się na to rzucały sarenki czy dziki - żaden zwierzak nie kopał, a wykopane leżały sobie zupełnie bezpańsko - tylko nornice nieco nadgryzały, ale z umiarem dużym.
UsuńOsobiście to zasadziłem i przez kilka lat usiłowałem coś jadalnego z tym zrobić - szkoda czasu!
Że to zdrowe, to bardzo prawdopodobne, ale niesmaczne i wzdyma okrutnie, ae strach przy ludziach przebywać!!! :D :D :D
To wzdymanie, mnie przekonało!:) Z drugiej strony, to ciekawe, gdyż wszyscy pieją z zachwytu. Tak, jak napisałem, nigdy nie jadłem, choć często widuję w lasach państwowych. Teraz jednak, po Twojej recenzji, zamiar konsumpcji przełożę do przegródki z napisem "Kiedy indziej" :)
UsuńTopinambur generalnie jest dobry, tylko trzeba go lubić. Ja miałem przez kilka lat i usunąłem dopiero na życzenie żonh której wadziły wysokie łodygi i to że je suszyłem na opał.
UsuńNa frytki był wyśmienity a i na surowo do sałatek z białym serem.
Ps.zawzięty jest, jeszcze przez dwa sezony kosiarką po odrostach jezdziłem.
No i masz! Co kucharz, to inna opinia:) W takim razie wkrótce sam spróbuję i opiszę swoje doznania:))
UsuńLecą żurawie....
OdpowiedzUsuńWspaniałe zdjęcia, warto było w błocie noc spędzić :)))
A w senniki nie wierzę od kiedy w pewne wakacje przyśniły mi się wszy w ilości ogromnej, mające wieszczyć masę pieniędzy a na oranżadę do końca wakacji ledwo wystarczyło i na dodatek to jeden z niewielu snów które w ogóle zapamiętałam, pewnie ze względu na ogrom obrzydzenia....
Byle do wiosny!
Dziękuję, ale te akurat to nie z błota (choć z błotnej okolicy:)). Błotne, pomimo trzech nocy w czatowni, na razie pozostają w sferze chcenia:) PS. W te standardowe również nie wierzę, ale w ten własny, i owszem:) PS.2. Jeszcze się trochę jesienią nacieszmy!
UsuńWojciechu, ty jednak prostolinijny jesteś. Już Grażyna Ciechanowska zwróciła uwagę na możliwość dorobienia się podczas śnienia kóz. Oczywiście spadek. Ciekawa natomiast jestem, czy jakakolwiek Pani Stenia potrafiłaby wyczarować przepowiednię dotycząca śnionego kszyka. Możliwe że uraczony zostałbyś koszykiem. I dziękuję za śpiące żurawie.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że jestem! Przecież ja jestem dobry chłopak z Podlasia. Gdzie mi tam do knuć i knowań!? Koszyk też by się przydał np. na dzisiejsze, poranne rydze:) PS. Cała przyjemność po mojej stronie:)
Usuń