Ostatnio większość czasu spędzamy
nad rozlewiskiem, ale powoli zaczynamy nasłuchiwać. Znaleźliśmy nowe, obiecujące
miejsce (glosbagien.blogspot.com) i nawet pojawiliśmy się tam przed świtem, ale niestety mgła zrobiła dokładnie to
samo. Trzy byki ryczały tuż obok, ale równie dobrze mógłby się tam odbywać MFSBCWOSP, czyli Międzygminny
Festiwal Syren Bardzo Czerwonych Wozów Ochotniczych Straży Pożarnych, a i tak
niczego byśmy nie zobaczyli.
Ta,
nieomal monochromatyczna mgła spowodowała, że któryś raz z rzędu, zacząłem się
zastanawiać nad znaczeniem koloru w fotografii przyrodniczej. I jak zawsze, kiedy
nachodzą mnie takie myśli, zajrzałem do albumów Włodzimierza Puchalskiego. Jeżeli
ich nie znacie, to napiszę tylko, że wszystkie, poza jednym, są czarno-białe.
Kiedyś, gdy zaczynałem swoje amatorskie fotografowanie,
brak koloru był czymś naturalnym. Pstrykało się na tym, co było i tyle. Nikt
nie zastanawiał się nad tym, że przecież taka czajka składa się nie tylko z głowy,
kadłuba i skrzydeł, ale także z barw. Fotografowaliśmy czerwcowe łąki, jesienne
brzeziny, wschody i zachody słońca i to, co potem wyłaniało się z czeluści kuwety
z wywoływaczem, było super, a przynajmniej tak nam się wtedy wydawało. Oczywiście
istniały też slajdy, ale po pierwsze były drogie, a po drugie trzeba było
wysyłać je do obróbki, gdzieś do wielkich miast. Ich oglądanie też nie było
proste, gdyż trzeba było posiadać ramki, rzutnik i coś, co udawało ekran, czyli ścianę. Najgorsze (z dzisiejszej perspektywy) było jednak to, że gdy slajd firmy ORWO wyświetlił się już na tynku, kolory nawet nie
udawały, że mają coś wspólnego z rzeczywistością
Potem pojawiła się fotografia
cyfrowa i świat stanął na głowie. Problem tylko w tym, że kiedy Puchalski
zaczynał swoją, długoletnią przygodę z fotografią nie było jeszcze pikseli, a nawet
tych niemiecko-demokratycznych pseudoslajdów. Oczywiście istniała już wtedy fotografia
kolorowa, ale w czasach Pana Włodzimierza była równie dostępna, jak dziś loty w
kosmos, czyli raczej nie dla wszystkich.
Piszę o tym nie dlatego, że wrzesień
wpływa na mnie refleksyjnie. Bo nie wpływa. Przynajmniej w Olsztynie. Napisałem
to, bo zwyczajnie, po ludzku zrobiło mi się żal starych Mistrzów. Widzieli w
przyrodzie to, co oglądamy my i to, czego my już pewnie nigdy nie zobaczymy.
Potem, tak jak my, oglądali odbitki i pewnie byli zadowoleni. Podejrzewam jednak, że
gdzieś, w głębi ich podświadomości, czaiło się poczucie niedosytu.
Kiedy wracam z terenu i
oglądam zdjęcia na ekranie komputera, często zastanawiam się, czy
lepiej wyglądałyby w kolorze, czy też, gdyby były czarno-białe.
A Oni? A Oni nie mieli takiej możliwości.
Z tego co pamiętam z jakiegoś tekstu, Puchalski nawet jak miał możliwość robienia zdjęć kolorowych, to nadal robił czarno białe. Tak czy inaczej, Mistrz! :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się w całej rozciągłości. Szkoda, że nikt nie wpadł na pomysł napisania Jego biografii. Te notki w sieci, to zdecydowanie za mało, a a za chwilę pewnie nikt nie będzie już Go pamiętał.
UsuńWłodzimierz Puchalski był daltonistą i podejrzewam że jakby miał możliwość robienia fotek w kolorze to i tak by zapewne wybrał czarno-białe. Dla fotografów w tamtych czasach były właśnie ograniczenia sprzętowe,rekompensatą olbrzymia ilość zwierząt i ptactwa w nieskażonej przyrodzie. Mi bardzo podobają się czarno - białe foty. Mają swój urok.
OdpowiedzUsuńA ja myślę, że nie. Przecież nie fotografował dla siebie, tylko dla wszystkich. Fakt zwierzaków było więcej lub w ogóle były), ale co ciekawe nie wszystkich. W czasach Puchalskiego dosyć rzadkie były np. żurawie. Także łabędź niemy zaczął szaleć liczebnie dopiero od lat `50 ub. wieku. Gdybym miał jednak wybierać, wolałbym fotografować w Jego czasach:)
UsuńCo do tego czy by fotografował w kolorze lub B&W przedyskutujemy w najbliższy czwartek wieczorem;))) Wojtku kto by nie chciał wtedy fotografować w tamtych czasach,mi tak naprawdę wystarczyłoby cofnąć się w czasie o 30 lat,i już byłaby gitara :)
UsuńJakie 30 lat? Chciałbym cofnąć się do 2012 na rozlewisku i byłbym szczęśliwy:)
UsuńMyślę że dla Puchalskiego (ale ogólnie ludzi z tego okresu) fotografia była dokumentem, miała pokazać życie i wygląd zwierząt czy roślin; ilustrować nie wzbudzać zachwyty estetyczne (w starych numerach NG czy naszego Światowida, widać to doskonale).
OdpowiedzUsuńPamiętam książkę pewnego niemieckiego małżeństwa robiącego makra... zwykłymi aparatami wziernikowymi! Lustrzanką jest spoko, ale oni ustawiali obiekt, potem aparat naprowadzali na ... linijkę żeby ustawić hiperfokalą i ostrość zdjęcia! Wyobrażasz sobie co musieli czuć przy kuwecie?!
Ps. Sam zaczynałem od Smieny potem Zenka i misek w szkolnej pracowni foto... nie jestem pewien czy tęsknię za tamtymi czasami...
Bo tak było. Zresztą Puchalski sam tego nie ukrywał. To trochę, jak ze zdobywaniem okazów przyrodniczych z nowoodkrytych miejsca na świecie. Przyrodnicy przywozili spreparowane (ale nie wypchane) zwierzaki, które miały służyć do badań, a nie do podziwiania. Przy moim ADHD fotografowanie pod linijkę, skończyłoby się zapewne połamanie tejże:))) Makro, ja też nie tęsknię, ale zapach, kolor i klimat ciemni będę pamiętał do końca życia!
Usuńnic dodać nic ująć, no może poza retuszem, wtedy był standardem, dziś... poza zdjęciami celebrytów w kolorowych magazynach... jest niedopuszczalny.
UsuńWtedy był retusz i dziś też jest retusz. Tyle tylko, że wtedy używało się pędzelka 00, a dziś myszy)
UsuńPodobają mi się czapla i jeleń wyłaniające się z mgły. To dobre, ascetyczne fotografie. Co twoich podejrzeń o uczucie niedosytu, to tylko przypuszczenia. Istotniejsze jest to, że te niedoskonale wierne zdjęcia "starych mistrzów" często lepiej oddawały nastrój chwili niż dzisiejsza poprawna technicznie dokumentacja. Prawda jest taka, że i bardziej technicznie perfekcyjne zdjęcie z cyfry, tym trudniej przekroczyć przemienić dokumentalną oczywistość w prawdziwą sztukę. To dlatego cyfrą robi wiele zdjęć, ale tylko niewiele przekracza granice banału i nudy. To dlatego wielu fotografów cyfrowych jest tylko poprawnymi przyrodnikami, ale nie fotografikami. Do czarno - białego Puchalskiego bardzo im daleko. Gratuluję zdjęć. Igor
OdpowiedzUsuńNie do końca się zgadzam. Tak, jak napisał Makroman, Puchalski (odwrotnie, niż np. Wołkow) był przede wszystkim dokumentalistą, a nie artystą. Jego zdjęcia to mistrzostwo, jeżeli chodzi o podejście do zwierząt, ale sztuka, to to raczej nie jest. I dlatego myślę, że gdyby ktoś zaoferował Mu aparat cyfrowy, byłby mu bardzo wdzięczny.
UsuńTrzynasty jeleń bardzo smakowity!
OdpowiedzUsuńA dyskusja: kolor czy b&w nigdy nie będzie rozstrzygnięta ;-)
Jak to trzynasty z kolei:)) Wiem, że nie będzie, bo sam z sobą nie jestem w stanie, w tej kwestii, się dogadać:)
UsuńI bardzo dobrze, że ta mgła była, bo zdjęcia fantastyczne. Gdyby nie mgła to by takie nie były. To drugie wygląda jak teatr cieni , i ten łabędź z tym duchem tam w oddali , i to czwarte od dołu..., i ta sarenka między drzewami. Normalnie mistrzostwo świata, a co najmniej województwa :))) Naprawdę jestem zachwycona :)))
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, ale przesadzasz:) Chociaż Fotograficzny Mistrz Gminy, brzmiałoby całkiem nieźle:))) Pewnie, że by nie były. Powiedzmy sobie szczerze, to wszystko dosyć pospolite gatunki, a bez mgły byłyby jeszcze bardziej pospolite:) Z drugiej jednak strony, dzisiejsza, poranna zawiesina, uniemożliwiła nam wykonanie jakiegokolwiek fotki:)
UsuńPowstanie fotografii wzburzyło artystów malarzy - jak to, ktoś całkowicie pozbawiony talentu może odwzorować precyzyjnie rzeczywistość? Powstanie fotografii cyfrowej wzburzyło starych mistrzów analoga - jak to, teraz każdy może strzelać zdjęcia setkami? Fotografia analogowa wymuszała większą cierpliwość i profesjonalizm. Ale ta cyfrowa też ma zalety. Z mojego poletka - często robię dziesiątki zdjęć jakiegoś owada. Bo mogę. Większość z nich jest typowo dokumentalna, bez żadnej wartości artystycznej. Ale dzięki cyfrówce nie mam żadnych zahamowań - robię, ile mogę, i zawsze wolę zrobić 20 zdjęć więcej i jedno dobre, niż nie zrobić żadnego. A jeśli najdzie mnie ochota, to używam cyfrówki jak analoga - skupiam się, czekam na światło i moment i robię z pięć artystycznych ujęć. I za tę elastyczność lubię cyfrówki. A album Puchalskiego z kormoranami to oczywiście podstawa mojego dzieciństwa :-)
OdpowiedzUsuńZawsze kiedy przywożę z terenu kilka setek zdjęć, zastanawiam się, jak do licha mogłem kiedyś fotografować mając 36 klatek w aparacie i drugie tyle w plecaku?! Wytłumaczenie tego zjawiska podałeś powyżej. Wtedy człowiek zastanawiał się nad każdym ujęciem. Nie będę jednak obłudny i nie napiszę, że działo się tak z powodów artystycznych. Filmy były trudne do zdobycia i tyle. Podsumowując. Do ciemni bym wrócił (i może kiedyś wrócę), ale do analoga już nie. PS. Kiedyś zabraliśmy na spływ starą Minoltę. Przyznam, że miałem wiele radości patrząc, jak gŁoś po każdym pstryknięciu popatrywał na tylną ściankę, gdzie niczego nie było:)))
UsuńWszystko zależy od tego po co robi się zdjęcie i co ono ma pokazać. I tak jak impresjoniści malowali wrażenie tak i Puchalski malował swoje czarno biało widzenie świata. I oni i on i Ty i wielu z nas pokazuje własne zachwyty, własną duszę. To rodzaj poezji obrazkowej, moim zdaniem pięknej.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą całkowicie. Dowodem na to, co piszesz jest to, że bardzo często zdjęcia, które z jakiegoś powodu sam bardzo lubię, na nikim nie robią żadnego wrażenia. Po prostu każdy ma swoją, własną estetykę i bardzo dobrze, że tak jest, bo przynajmniej nie jest nudno:)
UsuńFantastyczne :)
OdpowiedzUsuńLubię czarno białe, co prawda jestem laikiem i tylko podziwiaczem, ale wydaje mi się, że trudniej zrobić dobre czarno białe zdjecie niż kolorowe, które za takie uchodzi...
Jest jakiś czar, jakas tajemnica.....choć nie ukrywam, że bardzo lubię kolorowe, gdyż ułatwiają życie i uczą :)))
Często mam okazję obserwować ptaki a ponieważ nie jestem ornitologiem, to gdyby nie bogate albumy, przewodniki i róznego rodzaju inne źródła zdjęć, nie miałabym pojęcia co obserwuję, bo czasami kolor i jego rozmieszczenie jest niezwykle istotny :)))
Dziękuję:) Kolor u ptaków, to jedna z ich najważniejszych cech. Dlatego własnie napisałem, że żal mi fotografów z epoki czarno-białej. Widzieli, to co widzieli, a potem patrzyli swoje zdjęcia i chyba musieli być rozczarowani. Czasem sprawdzam, jak wyglądałyby moje zdjęcia w C-B i ... zostawiam kolorowe)
UsuńJaka piękna ta siwa we mgle. Przepiekna. A zurki ode mnie już poleciały. Smuteczek
OdpowiedzUsuńTo był najlepszy widok, zaraz po przebudzeniu w czatowni i stwierdzeniu, że żurki poleciały jeszcze nocą. Ale, co tam. Wrócą za kilka miesięcy!
UsuńDla mnie również czapla siwa rewelacyjna :)
UsuńDzięki Marcin, myślałem, że przestałeś tu zaglądać:))
Usuń