Tematów do związkowych kłótni jest zapewne
tyle, ile samych związków, czyli sporo. Sprzątanie, zakupy, posiłki lub ich
brak, forma spędzenia wakacji, używki i cala reszta - budzących żywe zainteresowanie
sąsiadów - kwestii, które zapewne znacie z tzw. autopsji.
My od dwóch trzech czterech dni kłócimy się (momentami
ostro) na temat ochrony przyrody, ze szczególnym uwzględnieniem Biebrzańskiego Parku Narodowego. Oboje zgadzamy się co do tego,
że chronić trzeba, ale w pozostałych kwestiach nasze opinie często się
rozbiegają. Dotyczy to drobiazgów, takich jak np. dizajn wiatek posadowionych
wzdłuż Carskiej Szosy (element infrastruktury szlaku Green Velo, który ja akurat lubię), jak również poważnych
inwestycji, takich jak np. projekt renaturyzacji rzeki Ełk wraz z
towarzyszącymi jej inwestycjami (mostem, stanicami dla kajakarzy i plażami). Nie mam zamiaru zanudzać Was szczegółowym opisem
wiatek, ani projektu (zainteresowanych odsyłam na strony parkowe), chciałbym tylko
wykorzystać ten ostatni przykład do pozastanawiania się chwilę nad kierunkami ochrony
przyrody w Polsce.
Oboje z gŁosiem zgadzamy się co do jednego. Renaturyzacja Ełku, to ważne przedsięwzięcie, które - miejmy nadzieję - przywróci temu obszarowi dawną świetność. Różnimy się natomiast, co do oceny obecnego wyglądu tego miejsca, zwłaszcza w okolicach, nieistniejącej już, mikroosady Dębiec. gŁoś jest zdania, że teraz też nie jest źle i miejsce to ma swój, niepowtarzalny urok. Problem tylko w tym, że nie zna Dębca z czasów, z których znam go ja. I tu jest pogrzebany pierwszy z psów. Dla kogoś, kto poznał to miejsce relatywnie niedawno, rzeczywiście może wydawać się, że jest tam dziko i ciekawie. Ja jednak widzę to nieco inaczej. Dla mnie dolina Ełku, to - przepraszam za wyrażenie - trup, albo w najlepszym przypadku - zombie. Brak wody związany m.in. z niedrożnością koryta, spowodował poważne zmiany. W miejscu, gdzie kiedyś rozciągały się podmokłe łąki, poprzecinane meandrującym korytem rzeki i poprzeplatane jeziorkami starorzeczy, dziś rozpanoszyły się łany trzcin i pokrzyw. Do czasu pojawienia się dopłat, okoliczni rolnicy tylko z rzadka wykaszali swoje łąki, co poskutkowało sukcesją wierzby. Hektary tych zarośli niewątpliwie stanowią schronienie i bazę pokarmową dla łosi, ale poza tym, to - niewiele mająca z bioróżnorodnością - nudna monokultura. Stąd właśnie pomysł na ożywienie tego, cennego niegdyś obszaru. Planowane udrożnienie koryta Ełku niesie nadzieję, że zapamiętana przeze mnie przyroda, ma szanse powrócić. Problem tylko w tym, że nie zrobią tego bagienne stworki, które nocą wymamroczą kilka zaklęć, spalą trochę ziół, potańczą i rano będzie, jak w Bagiennym Raju. Tego rodzaju projekt wiąże się niestety z dość poważną ingerencją w krajobraz. Przykładem tego jest otoczenie Kanału Woźnawiejskiego. Zamontowanie progów spowalniających i jazu, wymagało wybudowania tzw. drogi technicznej, po której mogły się poruszać maszyny budowlane. Zgadzam się, że droga piękna nie jest i negatywnie wyróżnia się w krajobrazie. Tyle tylko, że za jakiś czas wtopi się w otoczenie, a stworzony system zacznie, mam nadzieję, działać.
Podobnie będzie w przypadku Ełku. Tu również konieczne będzie czasowe naruszenie okolicy. Wątpliwości gŁosia budzi, związany z tym etapem realizacji projektu, pomysł utworzenia na Kanale Rudzkim (który kiedyś tam zastąpił Ełk w transporcie wody do Biebrzy) czegoś w rodzaju stanicy kajakowej (wiaty, plaża itp.), zaś kilka kilometrów dalej - mostu, który będzie wykorzystywany przez rolników. Fakt. Nastąpią pewne zmiany, tylko, że:
Oboje z gŁosiem zgadzamy się co do jednego. Renaturyzacja Ełku, to ważne przedsięwzięcie, które - miejmy nadzieję - przywróci temu obszarowi dawną świetność. Różnimy się natomiast, co do oceny obecnego wyglądu tego miejsca, zwłaszcza w okolicach, nieistniejącej już, mikroosady Dębiec. gŁoś jest zdania, że teraz też nie jest źle i miejsce to ma swój, niepowtarzalny urok. Problem tylko w tym, że nie zna Dębca z czasów, z których znam go ja. I tu jest pogrzebany pierwszy z psów. Dla kogoś, kto poznał to miejsce relatywnie niedawno, rzeczywiście może wydawać się, że jest tam dziko i ciekawie. Ja jednak widzę to nieco inaczej. Dla mnie dolina Ełku, to - przepraszam za wyrażenie - trup, albo w najlepszym przypadku - zombie. Brak wody związany m.in. z niedrożnością koryta, spowodował poważne zmiany. W miejscu, gdzie kiedyś rozciągały się podmokłe łąki, poprzecinane meandrującym korytem rzeki i poprzeplatane jeziorkami starorzeczy, dziś rozpanoszyły się łany trzcin i pokrzyw. Do czasu pojawienia się dopłat, okoliczni rolnicy tylko z rzadka wykaszali swoje łąki, co poskutkowało sukcesją wierzby. Hektary tych zarośli niewątpliwie stanowią schronienie i bazę pokarmową dla łosi, ale poza tym, to - niewiele mająca z bioróżnorodnością - nudna monokultura. Stąd właśnie pomysł na ożywienie tego, cennego niegdyś obszaru. Planowane udrożnienie koryta Ełku niesie nadzieję, że zapamiętana przeze mnie przyroda, ma szanse powrócić. Problem tylko w tym, że nie zrobią tego bagienne stworki, które nocą wymamroczą kilka zaklęć, spalą trochę ziół, potańczą i rano będzie, jak w Bagiennym Raju. Tego rodzaju projekt wiąże się niestety z dość poważną ingerencją w krajobraz. Przykładem tego jest otoczenie Kanału Woźnawiejskiego. Zamontowanie progów spowalniających i jazu, wymagało wybudowania tzw. drogi technicznej, po której mogły się poruszać maszyny budowlane. Zgadzam się, że droga piękna nie jest i negatywnie wyróżnia się w krajobrazie. Tyle tylko, że za jakiś czas wtopi się w otoczenie, a stworzony system zacznie, mam nadzieję, działać.
Podobnie będzie w przypadku Ełku. Tu również konieczne będzie czasowe naruszenie okolicy. Wątpliwości gŁosia budzi, związany z tym etapem realizacji projektu, pomysł utworzenia na Kanale Rudzkim (który kiedyś tam zastąpił Ełk w transporcie wody do Biebrzy) czegoś w rodzaju stanicy kajakowej (wiaty, plaża itp.), zaś kilka kilometrów dalej - mostu, który będzie wykorzystywany przez rolników. Fakt. Nastąpią pewne zmiany, tylko, że:
- Park narodowy, to nie zamknięta zona wokół Czarnobyla. Oprócz ochrony, jedną z jego funkcji jest również rekreacja, dzięki której ludzie mogą poznawać biebrzańskie osobliwości, a jednocześnie zasilać parkowy budżet.
- "Stanica" nie powstanie na terenie Biebrzańskiego PN. Poza tym miejsce, w którym ją zaplanowano, to typowy, nudny krajobraz rolniczy z pastwiskami, dwoma sztucznymi kanałami i szutrowymi drogami,
- Stworzenie takiej infrastruktury zwiększy prawdopodobieństwo, że kajakarze nie będą nielegalnie biwakować w dowolnie wybranych przez siebie miejscach,
- Biebrza i (w przyszłości Ełk), to nie Czarna Hańcza i nie Krutynia. Nawet stworzenie wspomnianej infrastruktury nie spowoduje, że spływy staną się tu czymś nagminnym, co będzie w stanie zagrozić środowisku.
- I wreszcie ostatnie, czyli ten nieszczęsny most. Wbrew obawom, jego budowa nie zwiększy presji na park, gdyż z założenia będzie służył tylko rolnikom, dzięki którym cała ta okolica nie zamieniła się jeszcze w wierzbowy busz.
Czy to się komuś podoba, czy nie stary system funkcjonowania obszarów chronionych powoli odchodzi do lamusa. Jak pokazują przykłady z całego świata, nie wystarczy narysować linii na mapie, oświadczyć, że teraz będzie tu park, rezerwat, czy cokolwiek innego i udać się na zasłużony odpoczynek. Niestety. Namieszaliśmy w przyrodzie tak bardzo, że czasem trzeba jej czynnie pomóc.
Na ochronie przyrody się nie znam, co staram się robić, to po prostu robić swoje, czyli zachowywać się, ale zdjęcia...miodzik :-)
OdpowiedzUsuńSerdeczne pozdrowienia,
Jacek
Dzięki:) I o to właśnie chodzi!
UsuńŚwietne ujęcia łosia.... po raz kolejny oczywiście :)
UsuńDzięki:))
UsuńZdjęcia: łosiek-16 i 19 - ta brzezina za nimi oszałamia. Kłótnie w sprawie zasad ochrony przyrody: No napiszę tak - strasznie ciężko chronić bagniska niskie gdy wyniosą się z takiego obszaru ludzie z ich starożytnymi technikami rolnymi. Pamiętam narzekania kolegów z uniwerku w Białymstoku, że zanikły krowy co dawały radę turzyce żreć i od tego momentu torfowiska niskie nad Biebrzą zarastają. Ewolucyjnie rzecz ujmując, pewnie powinny zarosnąć, tak jak jeziora się wypłycają i zarastają. Ale żal, że tak szybko i na naszych oczach się proces odbywa (bośmy coś tam się przyłożyli), więc trzeba próbować. Nie mam pojęcia które podejście jest lepsze. Na pewno nic nierobienie jest tańsze.
OdpowiedzUsuńTak, jak napisałem opałówka jest niezwykle fotogeniczna:)) PS. Na szczęście pojawiły się dopłaty i ludzie zaczęli wykaszać, co się da. I dobrze, bo torfowiska nie powinny zarastać! Ten teren ukształtowali ludzie i Pani Ewolucja nie ma nic do gadania:) Bagna (czy co tam po nich zostało) trzeba ratować i basta!
UsuńPrawie wszystko można będzie wybaczyć jeśli system zacznie działać, a co jeśli nie? Czy nie prościej i lepiej by było jak pisze Pani Beata założyć tam jakiś naukowy projekt hodowli czarnych krów co by te turzyce żarły kręcąc mordą? A może dać spokój żyjącym tam bobrom i one sobie z problemem poradzą. A może tym razem jednak człowiek da radę, oby.
OdpowiedzUsuńPS
Łosie piękne, ale te z profilu ładniejsze od tych en face.
Grażyna, tam już nie ma turzyc, ani bobrów, bo tam nie ma wody! Projekt zakłada odtworzenie koryta rzeki, tak żeby kanały nie odwadniały tego terenu w dzisiejszym tempie i jednocześnie, żeby odżyły tereny, niegdyś nadrzeczne. Niestety jest tak źle, że przyroda sama sobie nie poradzi. PS. Ja tam lubię i jedno i drugie:)))
UsuńWłaściwie to nigdy nie doświadczyłam aż takiej zmiany krajobrazu, że była rzeka i nie ma. Ale doświadczyłam w druga stronę przywracając wodę w moim stawie który kiedyś zarósł wierzbą i innymi chabaziami i trawą tak, że stawu nie było. Sama robota koparki i to co było zaraz po robocie było paskudne i myślałam, że to się nigdy nie zmieni, ale po dwóch latach brzegi porosły, ślady koparki dawno zniknęły i jest tak jak być może kiedyś było. Po przemyśleniu sprawy jestem za.
OdpowiedzUsuńI tak samo będzie z Ełkiem. Przynajmniej mam taką nadzieję:)
UsuńZnowu piękne łosie i jaka brzezina!!!
OdpowiedzUsuńJa to w ogóle jakaś niedzisiejsza jestem....niestety :/ Kiedyś jak jeździłam na wakacje toniemalże w kazdym gospodarswie było zasiedlone bocianie gniazdo, Do wsi jeździło się piaszczystą drogą (jazda na rowerze po tym, to był niezły fitnes ;) Drewniamy most na strudze wydawał taki przyjemny odgłos pod końskimi kopytami... Nie było dnia, żebym nie spotkała jakiegoś szaraka, Miałam wylukaną dziuplę z dudkowym gniazdem i często jeździłam (na rowerze;) ją sobie obserwować, z daleka oczywiście, w strudze było mnóstwo ryb, woda byłą czysta i miejscami dosyć głeboka..... Teraz wygląda to wszystko zupełnie inaczej, tamto się nie wróci....ale struga przypomina teraz ściek, nie dlatego, że taka brudna, ale wyschnięta i zarośnięta i taka bez życia :/
Więc jestem za :)
Dziękuję w ich imieniu:) PS. Wszędzie widzę takie zmiany. Wczoraj jeździłem po okolicy, którą kiedyś znałem doskonale, gdyż tam się urodziłem i kilka razy zastanawiałem się nad skorzystaniem z GPS. Wielu spraw nie da się odwrócić, ale tam, gdzie nie doprowadziliśmy jeszcze do całkowitej degradacji, trzeba próbować.
UsuńWymiatacie tymi łośkami raz po raz,w końcu może po nowym roku będzie okazja wybrać się z Wami na nie :)))
OdpowiedzUsuńMasz u nas stałe miejsce, więc bierz wolne i jedziemy:)
UsuńWitaj, Wojtku.
OdpowiedzUsuńOd lat mam okazję obserwować wszelkiej maści poczynania różnych "znawców od przyrody" i dochodzę do wniosku, że najwięcej krzywdy wyrządzają skrajności. Pamiętam, jak u nas postanowiono stworzyć rezerwat bobrów i zaniechano regulowania ich populacji. W ciągu dwóch lat bobry tak zniszczyły drzewostan (nawet dęby i jesiony nie oparły się ich żerstwu i to nie tylko w okolicach jezior), że gdy inne sposoby zawiodły (np.: odsprzedawanie do innych parków), postanowiono je masowo eksterminować. To była istna rzeź. A przecież wystarczyło mieć odrobinę wiedzy, a to w ogóle nie miałoby miejsca. Podobnie rzecz ma się z Waszymi Bagnami - ktoś kiedyś podjął złą decyzję nie bacząc na skutki - naknocić nie jest trudno, gorzej to potem naprawiać. Czasem mam wrażenie, że cała ta "polityka" sprowadza się do hasła "po nas choćby potop".
Ile wdzięku w tym łosiu-baletmistrzu z piątego i dwóch przedostatnich zdjęć :)
A na drugim wygląda, jakby myślał: "O rany! Jest taka zjawiskowa! Pewnie da mi kosza, ale spróbuję... chyba" :)
Pozdrawiam :)
Dlatego właśnie napisałem, że stare metody ochrony już się nie sprawdzają. Nie sprawdza się też, jak słusznie napisałaś, działalność wszelkiej maści "znawców", w tym części organizacji ekologicznych. Środowisko, to skomplikowany łańcuch powiązań, więc gdy kombinujemy przy pierwszym ogniwie, musimy pamiętać, że może to się odbić na ostatnim. PS.2. Znam łosie od dziecka i zawsze robią na mnie wrażenie. Wielkie to, jak stodoła, a sprytne, jak wiewiórka:) PS.3. Ten akurat chyba dostał :))
UsuńWszystko zależy od tego czy wykonawcy "renaturalizacji" będą działać wiedzeni myślą i sercem czy też własnymi małymi partykularnymi interesikami.
OdpowiedzUsuńJako rowerzysta mogę przyklasnąć wiatom odpoczynkowym na szlaku, jako kajakarz stanicom wodniackim, (brak mi propozycji dla pieszych wędrowców), rozumiem potrzebę zachowania (restytucji) "dzikości" ale prawda jest taka że pierwszy i jedyny raz w życiu popielice oglądałem w stanicy żeglarskiej na Zalewie Solińskim.
Tyle dla Ciebie
Dla gŁOŚa zaś: nie da się ukryć że jak jest droga to są i samochody, motory oraz quady. Są brudasy z miasta przyjeżdżające na grilla i zidiociali "amatorzy przygód" biegający z maczetami pośród młodników! (Tak wiem akurat tam młodniki są ostatnim czego potrzeba, ale chodzi o przykład zachowań). Inaczej mówiąc jest dojazd jest większa antropopresja!
Kolejna kwestia to nurtujące pytanie; czy robiác to co robimy, osiągniemy to co chcemy, czy stan całkiem inny?
Mam nadzieję, że wybiorą pierwszą opcję. Szkoda tylko, że pewnie nie zobaczymy efektów, gdyż pojawią się dopiero po latach i to długich. Co do infrastruktury i dróg. Tak, jak sam napisałeś są potrzebne, a jak będą wykorzystywane, to już zależy od nas. Jak będziemy chcieli niszczyć, to zniszczymy i bez asfaltu. Poza tym, na tym terenie są szutrowe szlaki, którymi można bez problemu jeździć samochodami. Bywamy tam często i żadnej presji nie ma (pomijam sianokosy), a już quada nie widziałem tam nigdy.
UsuńNo to OK, na pewno znasz teren świetnie!
UsuńNa razie znam:)
UsuńZnam takich co w latach 90 ubiegłego wieku (brzmi jak epoka lodowcowa:)) zasypywali samozwańczo mel-rowy nad Biebrzą. Też jestem za zasypywaniem (i to nie gruszek w popiele). Jak kanały kopali też było brzydko, więc uroki renaturyzacji są jakby bardziej naturalne. Swego czasu przyglądałam się pracowo starorzeczom Pisy, zanikają w zastraszającym tempie. W czasach hydrologicznej posuchy nie ma na co czekać. Będziemy jeszcze bobrom pomniki stawiać :))). Co do łosi...imponuje ten z wyciągniętym kłusem...w dressagu na jakieś 100%. Mam nadzieję, że za zaułkiem kopyt nie wyciągnął:)
OdpowiedzUsuńPS. O te starorzecza Pisy też się w domowym zaciszu pokłóciliśmy...ciekawe jaki sąd by uwierzył w rozpad pożycia z powodu domniemania przyczyn ich degradacji M.
Chciałbym zobaczyć takiego zasypywacza zaskoczonego przez właściciela łąki. Myślę, że walka byłaby epicka, ale z łatwym do przewidzenia rezultatem:))) Nie znam Pisy. Byłem tam tylko raz na zimowym liczeniu ptaków i śniegu było tyle, że rzeka zniknęła. Boję się, że za kilka lat nie tylko Ełk, Pisę, ale także inne rzeki trzeba będzie wycinać z tego, co je zarasta, bo bobry same nie dadzą rady. PS. Wyciągnął kopyta?!! Po minucie zniknął nam w brzezinie oddalonej o kilometr i tyleśmy go widzieli:)) PS.2. Myślę, że taka rozprawa zgromadziłaby niemały tłumek ciekawskich:))
UsuńSercem jestem za Głosiem, ale rozsądek przemawia za Wojtkiem. Jako turysta wolę uporządkowanie, problem tkwi w rodzaju ingerencji. Ale te łosie mają boskie pęciny! Przepiękne te uciekające nogi.
OdpowiedzUsuńSerdeczności.
Dziękuję za poparcie:)) A tak poważnie, to chyba nie mamy już innego wyjścia i musimy ingerować, a w zasadzie naprawiać to, co zepsuliśmy. PS. Szkoda, że w trakcie weekendu wszystkie nogi uciekały nam bardzo skutecznie:))
UsuńE, tam ... takie kłótnie, to nie kłótnie, to dyskusje naukowe są ;)
OdpowiedzUsuńA łosie piękne , eh...
Tak, dyskusje! :)) Zastanawiałem się tylko, kiedy pojawi się obyczajówka:))) PS. PRZEpiękne!
UsuńŚcisłą ochroną rezerwatową nie zachowa się krajobrazu kulturowego... Kiedyś na jakichś zajęciach robiłem prezentację na bodajże ten temat, i tam był taki fajny fragment, o wydzieleniu w Parku Narodowym 5 stref. Kolejno Sanktuarium, Strefa cicha, Ochronna strefa turystyki, S. Zrównoważonej turystyki i Otulina. Strefy kolejno ułożone wg. rosnącej gradacji dopuszczenia człowieka ze swoją działalnością. I ten pomysł będę zawsze lansował, bo w parku narodowym powinno być miejsce i na rezerwaty, i ochronę przyrody, i badania naukowe i na turystów generujących dochody też, zresztą jak inaczej przekonać tubylców o sensie tworzenia Parku Narodowego jak nie zyskiem materialnym.O ile nie znam specyfiki BPN, o tyle uważam że powyższy model jest wart chociażby rozważenia. Temat nomen omen Rzeka ;)
OdpowiedzUsuńDokładnie TAK! Jeżeli ludzie odpowiedzialni za ochronę przyrody wreszcie to zrozumieją, to może doczekamy się normalności! PS. W Biebrzańskim PN model sprawdzi się w 100%:)
UsuńDokładnie tak!!! O tym samym trwa dyskusja w zarastających Beskidach, lasy są fajne ale utrata krajobrazu kulturowego już fajna nie jest, poza tym zwiększa się presją zwierzyny na uprawy amto zawsze rodzi konflikty.
UsuńDodam tylko, że zdecydowana większość Doliny Biebrzy, to właśnie taki krajobraz kulturowy.
UsuńNiestety nie jestem jeszcze odpowiedzialny za ochronę przyrody i nie wiem kiedy będę... Co do Biebrzy, to fakt! Przecież dawniej były to podmokłe łąki kośne, a żeby takie łąki przekształciły się w krzakowisko wystarczy zaledwie kilka lat zaniedbań i/lub ścisłej ochrony rezerwatowej, i już znika główny argument za powołaniem Parku, a w prawie polskim Park Narodowy można rozwiązać, gdy zniknie powód dla jakiego powstał... O ile o Biebrzy mogę pogadać bo jestem rasowym łąkarzem, o tyle o Beskidach już niekoniecznie... Rozumiem że chodzi o wiek rębności drzewostanu, który już dawno wyszedł poza ramy wieku rębności dopuszczanego przez PUL, i las się wali? Mógłby ktoś doprecyzować?
UsuńKiedyś może będziesz, ale to będzie dopiero wtedy, gdy zaczną się liczyć kwalifikacje, a nie inne przymioty. BPN raczej nie zostanie rozwiązany, gdyż chroni różnorodne ekosystemy, w tym również rzeczone krzaczory:) Poza tym, tam gdzie to jest konieczne, prowadzona jest ochrona czynna, a resztą zajmują się indywidualni. O Beskidach wiem tylko tyle, że są:) Nigdy nie byłem i raczej nie będę, gdyż czasu nie rozciągnę. Myślę, że potrzebny byłby tu Makro, który jako Południowiec wie pewnie wszystko o tym terenie.
Usuńgeneralnie w Beskidach lasy są stosunkowo młode, od wieków były lasami gospodarczymi, a na Żywiecczyźnie to wręcz monokultury świerkowe. Większość buczyny karpackiej na północ od granicy to lasy stuletnie, wyrosłe na... pobojowiskach z I Wojny, gdzie zaprzestano orki z obawy przed trafieniem na ludzkie szczątki i niewybuchy. Dziś tnie się je z zapałem, na potrzeby kontrybucji jaką Donek i Vincent nałożyli na LP. Starsze drzewostany są w Bieszczadach.
UsuńNatomiast świetnym przykładem utraty krajobrazu kulturowego jest np. Polana Morgi w paśmie Brzanki. Jak teraz prowadzę tam wycieczki to ogłaszam że funduję piwo (albo lody jak prowadzę młodyszych) temu kto pierwszy ją znajdzie. oriblem w tym że jej już nie ma! ja poznaję miejsce z pamięci i po kapliczce, inni szukajá polany, a to już młody las, wszystko odbyło się na przestrzeni 25 lat.
O tym co dzieje się na Magurze, w Niskim czy Sądeckim też mógł bym godzinami piaać, ale chyba nie ma sensu. wszystko zarasta. Już w tej chwili połowa cmentarzy wojenych to "środek lasu" a powstawały na otwartych terenach, tak samo ślady Łemków, cmentarze czy cerkwiska. wiem gdzie ich szukać to znajduję, ale jeszcze 10 lat i ktoś młody uzna że Rusacy to "leśni ludzie byli".
To, że się wycina widać niestety wszędzie. Nie bardzo rozumiem jednak, jaki jest powód tego zarastania. Chęć zwiększenia lesistości, czy opuszczenie tego terenu przez właścicieli?
UsuńTo "dzikie" zarastanie - naturalna sukcesja pozbawionych koszenia i niewypasanych łąk, w tej chwili obserwuje już zarastanie ziem ornych, ale ze względu na silnie zmienione warunki glebowe nie jest tak szybkie jak zarastanie pastwisk. Rzecz jasna wszystko dzieje się na skutek odejścia ludzi z rolnictwa. Jednocześnie nie jest to planowe, więc zalesienia zamiast łączyć się w większe korytarze ekologiczne, po prostu "wchodzą do wsi".
UsuńCzyli chyba argument na twoją a nie GŁOŚa korzyść?
Zgadza się:)) A tak już poważnie, to wszystko pokazuje, jak porąbane są to sprawy.
UsuńBardo ciekawy wpis, wart przeczytania. A te łosie niesamowite!
OdpowiedzUsuńOd dawna marzy mi się prawdziwa wyprawa nad Biebrzańskie Bagna i to marzenie w przyszłym roku zamierzam urzeczywistnić. Dlatego chciałabym się Pana zapytać, kiedy najlepiej jest jechać nad Biebrzę? Wiadomo, że wiosną, a na wiosnę w grę wchodzą u mnie dwa miesiące: kwiecień i maj - byłaby to wycieczka 3-4 dniowa. Kiedy najlepiej pod względem ptaków? I jakie miejsca Pan poleca do obserwacji?
Wiem, że dopiero listopad... ale pomyśleć nad wyjazdem już można :)
Z góry bardzo dziękuję za odpowiedź.
Pozdrawiam
Dziękuję zo łosiową niesamowitość:) Wyjazd nad Biebrzę, to skomplikowana historia, gdyż wszystko zależy od tego, co chcesz fotografować i jak będzie po zimie. Ptaki to oczywiście wiosna. My na gęsi jeździmy w marcu i szukamy ich na oziminach od Burzyna do Klimaszewnicy. Po drodze jest wieś Mścichy. w której zaczyna się grobla na Biały Grąd (jeżeli będzie mokro, trzeba tam zajrzeć, ale dopiero w kwietniu-maju, czyli dobrze:)). Powinny być rycyki, bataliony i cała reszta siewkowców. Przez ostatnie lata zrobiliśmy tam bardzo dużo zdjęć. Pozostałych miejsc trzeba poszukać, gdyż wszystko zależy od wody i każdego roku jest inaczej. Od czerwca jest coraz gorzej i dopiero jesienią można poszukać stad żurawi. Łosie są zawsze i wszędzie, więc wszystko zależy od szczęścia. Zimą zawsze można je spotkać w lasach przy Carskiej Szosie. Trzeba jechać zgodnie z przepisami (50 km/h) i uważnie rozglądać się dookoła. Powinny być w sosnach. Zachęcam do odwiedzin, ale ostrzegam, że można się uzależnić:)
UsuńDziękuję :)
UsuńPowodzenia! Gdyby były potrzebne dodatkowe informacje - pytaj:)
UsuńOboje macie po części rację... problem jak zawsze ze "złotym środkiem"... Drugie zdjęcie jest cudne.
OdpowiedzUsuńI mam nadzieję, że to właśnie jest/będzie ten "złoty środek". Dla mnie nie tyle cudne, co nieoczekiwane:) Ostatnia godzina pobytu nad Biebrzą:))
UsuńBrawo Ty. Zdjęcia obłędne. Łoś majestatyczny. Tekst przydługi a przy maleńkim dziecku mam tylko czas na czytanie ulotek reklamowych więc mówię w ciemno: zapewne masz rację :D
OdpowiedzUsuńTo i tak dużo:))) Dziękuję za poparcie:)
Usuń