Każdemu,
kto ma jakikolwiek kontakt z mediami, zapewne nie
uszedł uwagi fakt, że bohaterem ostatnich dni jest bezsprzecznie
kleszcz. Ten, przesympatyczny skądinąd, pajęczak zawojował wszystko: telewizję,
radio, prasę, internet i poczekalnie w przychodniach zdrowia. Stał się
ważniejszy, niż konstytucja, abonament RTV, Opole oraz uchodźcy i wbrew pozorom
nie są to jedynie moje rojenia wywołane zbyt długim przebywaniem na słońcu, ale
fakt z gatunków sprawdzalnych.
Oczywiście
kleszcze bywają niebezpieczne, ale gdybyśmy zawierzyli jedynie informacjom
płynącym do nas z mediów, szybko doszlibyśmy do przekonania, że to, że jeszcze żyjemy
jest wyłącznie kwestią niewiarygodnego szczęścia lub absolutnego przypadku.
Dowody? Proszę bardzo.
Po
pierwsze, zdaniem opiniotwórców, kleszcze nie czyhają wyłącznie na leśników,
myśliwych, fotografów przyrody i młode, jurne pary mieszkające w M1 z trójką
dzieci, teściową i narzeczonym tejże, czyli tzw. wujkiem. Kleszcze zagięły
parol na nas wszystkich bez wyjątku i nie ma znaczenia, że ktoś mieszka w
tzw. betonowej dżungli, a las omija szerokim łukiem. Wystarczy bowiem, że w
Waszym mieście, ostało się choć ćwierć trawnika i już możecie zacząć analizować aktualne ceny na rynku pochówków.
Po
drugie. Kleszcze to nie tylko Podlasie, Warmia i Mazury. Każdy telewizor i
każda gazeta powie Wam, że bestie opanowały już prawie cały kraj, więc
wyprowadzka pod osłoną nocy do takiego np. Szczecina kompletnie nic Wam nie da,
choć może odwlec zgon o kilka tygodni.
Po
trzecie, odzież. Zdaniem redaktorów, nie ma żadnego znaczenia to, że wychodząc
z psem na wspomniany ekstrawniczek, założycie długie spodnie, bluzę z rękawami,
wodery i czepek pływacki. Kleszcz z uwagi na niewielkie gabaryty wciśnie się w każdą
szczelinkę tkaniny, ukąsi i zabije. Chcąc zatem przedłużyć wegetację, należy zastanowić
się nad zakupem specjalnego kombinezonu antykleszczowego lub - co szczególnie
polecam - skafandra nurka głębinowego. Nie należy wstydzić się tego stroju, gdyż nie
tylko Wy oglądacie telewizję i zapewne większość Waszych sąsiadów, będzie wyglądała
podobnie.
Po
czwarte, repelenty. Teoretycznie pomagają, ale jedynie gdy użyjecie ich w ilościach hurtowych, czyli żadne tam psik psik! Zdaniem tzw.
fachowców, należy wlać kilkadziesiąt wiader preparatu do wanny, zanurzyć się
całkowicie i pozostać tak przez dobę. Po wyjściu nie należy się wycierać, tylko
od razu założyć skafander i - w dalszym ciągu zachowując daleko idącą
ostrożność - można już wyjść np. na balkon.
Oczywiście
może się zdarzyć, że trafiliście na nadkleszcza-spryciulę, który poradził sobie z
zabezpieczeniami i jednak Was dopadł. Pamiętajcie, że to - mimo wszystko - jeszcze
nie koniec i nie musicie pospiesznie spisywać testamentu, choć oczywiście nie
zawadzi tego zrobić. Najlepiej w takim wypadku bezzwłocznie udać się do szpitala, gdzie zdalnie sterowany robot chirurgiczny, pajęczaka usunie.
OK. Starczy już tego straszenia odkleszczowym końcem rodzaju ludzkiego. Tak, jak
napisałem, kleszcze bywają niebezpieczne i należy się ich wystrzegać. Wbrew
jednak temu, co wciskają nam niektóre media, wystarczy trzymać się kilku, podstawowych
zasad i kłopot z głowy.
PS. Zainteresowanym wspomnianymi zasadami, polecam krótki filmik autorstwa
Kolegi Makromana:
PS.2. Poniżej zdjęcia kleszczy w ich naturalnym środowisku.
Nic nie wiem o kleszczach. Jak się jakiś trafi, to wyrywam i niszczę. I to wszystko. Tak robił mój dziadek i ojciec, i ja tak robić będę. To bydle jest paskudne, ale małe i szkodliwe tak sobie. Byleby go nie hodować tygodniami.
OdpowiedzUsuńKleszcze na zdjęciach zróżnicowane i miłe dla oka! :D :D :D
Wszystko zależy od szczęścia. My dużo łazimy po terenie i jak dotąd nic się nie wydarzyło (moja borelioza, to stare dzieje). Mój brat-mieszczuch, jeden jedyny raz poszedł na ognisko i zafundował sobie 4-miesięczną kurację antybiotykową :))) PS. Dziękuję w ich imieniu i zapraszam za czas jakiś po więcej:)
UsuńPrzepiękne okoliczności, a 16 obłędne i jak zwykle fajoski tekst. Koleżanka poleciła mi w tym roku preparat którym spryskuję konie. Wiadomo, że to stworzenia delikatne i jeśli im nie szkodzi to i ludziom nie zaszkodzi. Czarna Absorbine, kupuje się to w końskich sklepach. Psikam raz na dwa tygodnie i kleszcze trzymają się z daleka.
OdpowiedzUsuńDzięki Grażyna:) Za chwilę będzie tam jeszcze lepiej i kolorowiej, bo dojdą kolejne kwiatki. PS. Muszę wypróbować, bo my stosujemy Ultrathon, a bardzo silny preparat i trzeba z nim uważać. Na razie najskuteczniejszym sposobem jest łażenie w woderach, choć przy 30 stopniach, to spore wyzwanie :))))
UsuńMoje futra znoszą kleszcze w ilościach hurtowych. Są "zabezpieczone" więc kleszcz usycha ale jakoś trudno mi patrzeć na te pajęczaki z sympatią. Fuuuuuuuuj, po prostu fuj.
OdpowiedzUsuńNo fakt, za piękne nie są :))) PS. Kiedyś zastanawiałem się nad założeniem sobie obroży przeciwkleszczowej, ale niestety znajoma weterynarz stanowczo mi to odradziła. Szkoda, bo nawet ładnie w niej wyglądałem :)))
Usuńchętnie bym zobaczyła :))))))))))))
UsuńMówisz i masz! Muszę tylko założyć konto na Twiterze (tak to coś się nazywa, prawda?):)))
UsuńPiękne te twoje "kleszcze", jakby pozowały przed obiektywem. Kleszczowej fobii jakoś nie ulegliśmy, chociaż po 1 zdarzyło nam sie nabyć, ale po wyjęciu i odkażeniu, nic się nie działo...
OdpowiedzUsuńFilmik obejrzałam i dobrze, bo tego o przetrwaniu kleszczy w ubraniu nie wiedziałam ...
I bardzo dobrze. Trzeba uważać, ale bez przesady:) PS. Tak swoją drogą, to czasem zastanawiam się, czy za tym wszystkim nie stoją przypadkiem koncerny produkujące repelenty?
UsuńCoś w tym jest, bo kleszcze były zawsze, tylko w aptekach niczego na nie się nie kupowało...
UsuńDokładnie! I dlatego dalej utwierdzam się w swoim przekonaniu :)
UsuńWitaj, Wojtku.
OdpowiedzUsuńRozumiem, że część ofiar, uległszy medialnej histerii, jest na etapie wypatrywania krwiopijców, a reszta już ich wypatrzyła i zwiewa:)
Pozdrawiam:)
Dokładnie tak! :)))
UsuńWojciechu, patrząc na Twoje zdjęcia kleszczy w środowisku naturalnym, stwierdzam że media przesadzają. To są jednak duże stworzenia i wyobrażenie sobie, że włażą gdzieś pod bieliznę.... - no to jednak przekracza granice prawdopodobieństwa. Wyobraź sobie te majciochy, które zmieszczą kleszcze ze zdjęcia 8. Uległeś Kolego magii sezonu ogórkowego w mediach. A tak absolutnie poważnie to nieprawdą jest również jakoby kleszcze były nieładne. Te 4 na zdjęciu 6 od dołu są przepiękne.
OdpowiedzUsuńBeata, w zaufaniu napiszę Ci, że to nie są kleszcze. Kleszcze, to te małe w trawach, ale błagam - zachowaj to dla siebie!
UsuńWszystkie przedstawione przez Ciebie na zdjęciach kleszcze są przecudnej urody.../no może oprócz tych dziko-podobnych/... A już ten na końcu skaczący to sama finezja...
OdpowiedzUsuń:-)
Zajrzyj proszę jeszcze do mnie.
Dziki też mają swój urok, choć pewnie gŁoś jest przeciwnego zdania, zwłaszcza po naszych przygodach w warmińskich lasach (post wkrótce) :))) PS. Zaraz zajrzę:)
UsuńNajgorsze jest to, że dzieciaka od komputera nie oderwiesz i nie wygonisz na dwór, aby pograł w piłkę, bo tam kleszcze tylko czyhają...
OdpowiedzUsuńParanoja w czystej postaci. Oczywiście można zarazić się boreliozą, ale bardziej prawdopodobna jest śmierć podczas przechodzenia przez jezdnię...
Tak, jak napisałem wyżej, co jakiś czas mamy do czynienia z kleszczomanią i coraz bardziej podejrzewam, że stoją za tym koncerny produkujące środki typu ..., nie, nie będę im robił darmowej reklamy:) PS. Sam mam boreliozę, ale ja jestem jednym z wyjątków od reguły, gdyż w terenie (a nie na podwórku) jestem prawie codziennie i na dodatek mam opory przed autoopryskiem :))))
UsuńZa tekst należy się ino złote pióro. :-) uśmiałam się i od razu wyobraziłam wielogodzinne moczenie w wannie czy ten skafander płetwonurka. :-) No ale niestety paskudy małe atakują mi psiaki, a niech no one mi do dziecka wystartują. Okropne są. Ale za to zdjęcia piękne. :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję:) PS. Kleszcze, które dorwą się do psiaków, nie są żadnym zagrożeniem dla Malucha, gdyż mają już swojego żywiciela i tyle. Na Twoim miejscu nie przejmowałbym się mediogłupotami, chyba że zwykłaś zostawiać Córaka na kilka godzin na jakiej łące :)))
UsuńDzięki za reklamę (przynajmniej jednej osobie się info przydało, jak czytałem w komentarzach).
OdpowiedzUsuńZdjęcie nr pięć, jako żywo mam przed oczami corso w jakimś kurorcie i spacerujących kuracjuszy ;)
A propos kleszczy, wylazł z Ciebie urodzony pacyfista (większość intelektualistów to pacyfiści), człowiek czynu (powiedzmy Ty jesteś Markiem Aureliuszem, a ja Maximusem) po prostu weźmie ze sobą na spacer miotacz ognia i wypali sobie przejście pośród traw, krzaczorów i ... Osłupiałych obrońców przyrody ;)
Ja tylko upowszechniłem konkretne i przydatne informacje, więc nie masz za co mi dziękować:) PS. Chętnie wypaliłbym, ale jak wiesz trochę fotografujemy, więc boję się, że przy tzw. okazji wypaliłbym i nasz obiekty :)))))
UsuńWpis dowcipny i w dodatku nauczyłam się, że ubranie także może być zakleszczone. Problem polega na tym, że dawniej kleszcze żyły w lasach, obecnie mój pies przynosi codziennie po kilka, a chodzi tylko na smyczy i po osiedlu. Po wtóre sporo jest zarażonych. Mnie wgryzł się pod łopatkę tylko jeden kleszcz i on był zarażony, niestety.
OdpowiedzUsuńA Twoje "kleszcze"
tak ufnie patrzą w obiektyw.
Serdeczności zasyłam
Ultro - a o kleszczach przyniesionych przez pupile jest materiał następny.Zapraszam
Usuń(Sorry za autoreklamę)
Po to są zakumplowane blogi :)
UsuńDziękuję Ultro:) Chyba największym problem jest to zarażenie. W dawnych czasach wyciągałem je sobie dziesiątkami i nic się nie działo. Teraz co chwila słyszę, że ktoś ma boreliozę, a za chwilę - zapalenie opon. Słabo to brzmi, ale z terenu i tak nie zrezygnuję :))
Usuńświetne foty, zające...
OdpowiedzUsuńDzięki Emm :)
UsuńTrzeba na kleszcze uważać, ale nie należy przesadzać. Tym bardziej, że w naturalnym środowisku i na Twoich zdjęciach wyglądają cudownie ;).
OdpowiedzUsuńI dokładnie o tym napisałem:) Dzięki :))
UsuńJa się tylko zastanawiam, skąd ta plaga? Drzewiej nie było tyle tego, albo ja faktycznie jakaś dziwna jestem
OdpowiedzUsuńPlaga jest z mediów. Koncerny muszą zarobić, więc straszą na potęgę, a że drzewiej koncernów nie było, to i kleszczy - też :)))
UsuńNo dobra, z mediów też, ale jako dziecko szlajałam sie po polach, łakach i lasach, czesto na bosaka, niczym mnie nie pryskano i nie smarowano, często tez kładłam się na takiej łące i gapiłam na płynące obłoczki i kleszcza nie złapałam a teraz pies mimo że smarowany to i tak cos przyniesie. Coś się stało, tylko co?
OdpowiedzUsuńZrzucili nasm te kleszcze jak stonke czy co / ;)))