Ziutek: Tatu, a czy to prawda, że kiedyś
Pan Bóg po świecie chodził?
Kaźmirz: Prawda. Za dziada przebrany
chodził, porządku pilnował!
Ziutek: I co, niedobrych ludziów karał?
Kaźmirz: Karał! (…) No. Albo taki bober. Toż
to rybak! Łapał ryby, łapał, cały kosz nałapał… A dziad idzie, prosi: „Daj
rybkę mnie, głodnemu”. A rybak klepnął sie po dupie, „O tu dla ciebie ryba,
darmozjadu” – mówi. I jeszcze piernuł. I co? Od razu jemu chwost rybięcy
wyrasta i szerść, i odtąd bobry w wodzie kisno i z zimna popierdujo…
W ten właśnie sposób,
zdaniem Edwarda Redlińskiego, na Ziemi pojawił się bóbr. I dobrze, że się
pojawił, gdyż zwierz to specyficzny. Niby jest go coraz więcej, ale zobaczyć
go, to jednak sztuka. Sztuka gdyż, po pierwsze, jego środowiskiem jest woda, dająca
mu doskonałe schronienie, po drugie zaś, bóbr to typowy nocny marek. Za dnia trudno go spotkać, chyba że rozejrzymy się za nim zimą lub wczesną wiosną, gdy w poszukiwaniu pokarmu, opuszcza nory i żeremia.
Ciekawe jest to, jak
postrzegano bobra na przestrzeni wieków. Współcześnie zaliczamy go oczywiście do ssaków, ale
przecież nie zawsze tak było. W XVII wieku kościół katolicki uznał bobra za „ad
pisces reductive pertinent”, czyli
„dającego się sprowadzić do ryb”, co
pozwalało konsumować go podczas rozlicznych postów. Powodem zrybienia nieszczęsnego gryzonia, była specyficzna, łuskowata
budowa ogona, umiejętność długiego przebywania pod wodą oraz
... specyficzna klasyfikacja, autorstwa Tomasza z Akwinu, wedle której gatunki
zaliczano do konkretnej kategorii, biorąc pod uwagę nie anatomię, tylko środowisko
życia.
Bobry widoczne na zdjęciach, spotkaliśmy
późnym wieczorem (stąd jakość zdjęć) nad jednym, z przecinających nadbiebrzańskie łąki, rowów
melioracyjnych. Nie wdając się w szczegóły napiszę tylko, że nigdy dotąd nie
byłem tak blisko tych zwierząt. Nie wiem, czy sprzyjał mi wiatr, czy narastający
mrok. Wiem tylko, że choć już trochę w przyrodzie widziałem, to spotkanie to
wywarło na mnie wrażenie. Duże wrażenie.
PS. Począwszy
od Starożytności, wytwarzane przez gruczoły analne, kastoreum czyli strój
bobrowy, stanowiło cenne i poszukiwane trofeum. Substancję tę wykorzystywano w
medycynie (na ból uszu, głowy, i
zębów, padaczkę, kolkę, słaby wzrok, ukąszenie niedźwiedzia (!) itp.),
ale również w przemyśle perfumeryjnym i spożywczym. Co ciekawe, przez wieki
uważano, że kastoreum pochodzi z bobrzych
jąder. Ta nieprawdziwa informacja rozpowszechniła się m.in. za sprawą Ezopa,
który opisywał w swoich bajkach, jakoby bóbr zapędzony w pułapkę, odgryza swoje
własne jądra po to, by rzucić je napastnikowi i w ten sposób zachować życie.
W związku z powyższym,
chciałbym
poinformować, że w trakcie wykonywania poniższych zdjęć, nie ucierpiał żaden
bóbr, ani jakakolwiek część jego ciała.
Sliczne stworzonka! Nie widziałam jeszcze bobra, ale może kiedyś zobaczę :)
OdpowiedzUsuńTo prawda. Brzydkie nie są:) Teraz jest ich więcej, niż kiedyś, więc na pewno kiedyś je zobaczysz. Problem tylko w tym, że za dnia wolą nas unikać.
UsuńJak zwykle świetny tekst i super spotkanie. Wieczór tylko dodaje zdjęciom uroku.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Szkoda tylko, że ISO 3200, to wszystko co mam, więc o kontynuacji sesji nie było mowy. Ale niedługo wybieram się tam ponownie :)
UsuńAleż pięknie zapozował ten rybak przemieniony, co ryb nigdy nie łowi :-)
OdpowiedzUsuńI znowu muszę pozazdrościć spotkania, bo wyobrażam sobie, jakie to muszą być emocje :-)))
Oj są. To takie chwile, gdy czuje się tę Prawdziwą Przyrodę.
Usuńpiękne spotkanie! Gratuluję! Lubię takie prawdziwe foty. Zastanawiam się jedynie nad tym ukąszeniem niedźwiedzia ... czy aby po ukąszeniu tegoż, warto szukać jakiekolwiek antidotum? Czy jest specyfik, który przywraca funkcję oderwanej głowie lub korpusikowi ... ? Widziałem raz skutek ukąszenia niedźwiedzia w Bieszczadach. Ukąsił krowę ... w szyję .... Cechą szczególną takiego ukąszenia było to, że główka wylądowała jakieś dwadzieścia metrów od korpusika. Od razu było wiadomo co ją ukąsiło :))) Że też w Bieszczadach nie ma bobrów! ;)
OdpowiedzUsuńno muszę jeszcze jedno przemyślenie dorzucić! ... odgryźć własne jądra! Ezop z pewnością ich nie miał, skoro wymyślił coś tak niemożliwie niemożliwego! Odgryźć własne jądra ... chyba bym sobie prędzej nogę odgryzł!
OdpowiedzUsuńDzięki Leśny. Nie wiem nic na temat Jąder Ezopa (skądinąd ładna nazwa dla punkowej kapeli), ale zgadzam się, że to raczej ekstremalne przeżycie. Jeżeli zaś chodzi o "ukąszenie" (ciekawe określenie!) misia, to również (jako, że nie czuję się w tej materiii specjalistą) muszę przyznać Ci rację i stwierdzić, że na odjedzoną głowę, tak starodawna, jak i współczesna medycyna, niewiele poradzi. Tylko ... czy ktoś tego dowiódł?
OdpowiedzUsuńBagienny, po zdjęciach widać żeś nie miał szans w pozyskiwaniu jakiejkolwiek części bobrzej uczestniczyć, więc wszelkie zdrowotne profity Twe musisz zawdzięczać jakimś innym zabiegom. A bobra to ja niestety tylko w klatce w Popielnie widziałam, ale za to mogłam do ręki wziąć. Tylko co on taki hodowlany był. A taki Twój w dzikości biebrzańskiej to śliczny jest i taki dostojny. A woda wyszła Ci w cudownym kolorze
OdpowiedzUsuńJa nie miałem szans, ja? Miałem, tylko nie chciałem! A to dlatego, że faktycznie, dziki bóbr z dostojeństwa słynie, więc do głowy mi nie przyszło gryzonia fragmentować. Zwłaszcza, że jak widać na fotkach 8 i 9, jeszcze mu się tych parę szczegółów anatomicznych w życiu przyda.
UsuńNo i w zęby zaopatrzon on ci był i to nieliche a ogonem też robić potrafi nie gorzej niż imć Wołodyjowski szablą
OdpowiedzUsuńOwszem zaopatrzon i robić potrafi, ale kiedy popatrzył w moje poczciwe oczy, odeszła mu ochota na potyczkę.
OdpowiedzUsuńNIech Ci będzie poczciwe
UsuńNie mogłem przestać czytać tego artykułu! Dziękuję autorowi za tak porywającą historię. Pozdrawiam z uznaniem!
OdpowiedzUsuńSprawdź nasze aktualności,
Zobacz to, Oglądaj online,
Sprawdź nasze aktualności