O mnie

Moje zdjęcie
Olsztyn, warmińsko-mazurskie, Poland

sobota, 20 czerwca 2015

NS vs. F


Jest weekend, jest pogoda (bo zawsze jakaś tam jest), jest potrzeba pohasania i jest chęć przewietrzenia płuc świeżutkim papierosowym dymem wymieszanym z zatęchłymi zapachami sosen i innego, leśnego zielska. Wszystko to jest, ale spacer nie wychodzi. Dlaczego? Ano dlatego, że człowiek kiedyś tam popadł w chorobę zwaną fotografią przyrodniczą. Zacznijmy od tego, że normalny spacerowicz (NS) idąc do lasu zabiera ze sobą tylko niezbędne rzeczy, fotografujący (F), również te zbędne. W efekcie po godzinie NS wygląda tak, jak po dobie aktywnie spędzonej w SPA, natomiast F, jak po dobie aktywnie spędzonej w kamieniołomie. NS idzie sobie sprężystym krokiem leśną ścieżką, podziwiając kipiącą wokół niego bioróżnorodność, F, pełznie w przykucu, przepatrując okolicę jak pies poszukujący postrzałka. NS co i rusz pokazuje i opowiada swoim towarzyszom, a to o leśnych dzwonkach, a to o uwodzących się wśród igliwia ptakach, F zachowuje się jak domorosły snajper, posługując się całym system mniej lub bardziej dziwnych gestów i chrząknięć, których co prawda i tak nikt nie rozumie, ale które wszystkich wprowadzają w stan permanentnego zażenowania. NS, spotykając na szlaku innego spacerowicza, pozdrowi go dobrym słowem, po czym ruszy w dalszą drogę, F, zamęczy nieszczęśnika, usiłując wyrwać mu informacje, co widział, gdzie widział, ile widział i w ogóle, dlaczego łazi po lesie i płoszy? NS, spotykając jakieś zwierzę, obserwuje je spokojnie, po czym kontynuuje wędrówkę. F, w identycznej sytuacji, zaczyna zachowywać się tak, jakby od zrobienia zwierzakowi zdjęcia, zależało rozwiązanie problemu głodu na świecie, a przynajmniej w Bieszczadach.

Koniec końców, NS wraca do domu wypoczęty, zrelaksowany i pełen przyrodniczych wrażeń. F wraca do domu z poczuciem niedosytu, wyczerpany fizycznie, zarażony boreliozą, sfrustrowany, z nowym zestawem nerwowych tików i postanowieniem przeprowadzenia gruntownej reformy w, i tak już skomplikowanym, systemie gestów i chrząknięć.

I tyle, jak to się ładnie mówi, w temacie leśnego spaceru. Pozdrawiam serdecznie, Wasz F.
 
 




 
 



 
 

 

14 komentarzy:

  1. Ja myślę, że NS nie ma nawet połowy tej satysfakcji, którą ma F po udanych fotograficznych łowach ;-).
    Ale urocze maluszki :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak myślę i dlatego łażę :) A maluszki faktycznie urocze, w odróżnieniu od mamusi.

      Usuń
  2. NS absolutnie z F się zgadza. Choć nie współczuje. Z poważaniem NS

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie trzeba współczuć, F sam się w to wplątał i jakoś nie chce się wyplątać :)

      Usuń
  3. Rewelacyjne zdjęcia, Ja nie mam szczęścia do dzików :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Marcin, na Warmii dzików jest tyle, że same włażą w obiektyw. Poszukaj u siebie na śródleśnych polanach, najlepiej ok 18-19.

      Usuń
  4. Świetny tekst i piękna dzicza seria, a ostatnie pasiaczki przeurocze:)) Ja ostatnio wracam do domu poparzona pokrzywami, ale za każdym razem szczęśliwa, że nikt nie widział co w tych chaszczorach wyprawiałam np usiłując niemal po ciemku zrobić zdjęcie prawie nadepniętemu borsukowi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. To (przepraszam za słowo) upieprzenie się w krzakach i błocie to taki nasz prozac, tyle tylko, że nie chemiczny, a naturalny:).

      Usuń
  5. Nic dodać, nic ująć ;-)
    Zawsze sobie powtarzam - "cholibka, byłam na spacerze, a niczego nie pamiętam! Następnym razem nie biorę aparatu!". Ale potem zapominam i biorę ;-)

    Dziczątka świetne! No i te uszy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam to, aż za dobrze. Po kilku niezabraniach aparatu i przegapieniu ujęć życia, targam go nawet, jak idę na grzyby. Nie muszę oczywiście dodawać, że nigdy nic podczas grzybobrania nie sfotografowałem:)

      Usuń
  6. no najlepszy w tym poscie jest (stety-niestety, bo nie znam priorytetów) - tekst! Głośno się zaśmiałem, a to mi się zdarza tylko gdy oglądam "funny compilations" na YouTube :) Fajne pasiaki na ostatnim.

    OdpowiedzUsuń
  7. Miło dla mnie, jak mawiają na Podlasiu.

    OdpowiedzUsuń