W latach sześćdziesiątych liczebność zajęcy w
Polsce wynosiła ok. 3,3 mln osobników, aby w ciągu czterdziestu lat, spaść do
zaledwie 513 tysięcy. Obecnie sytuacja zaczyna się poprawiać i populacja
szaraków wzrosła do 597 tys. z czego na Warmii i Mazurach mieszka ich blisko 31
tys. Niby jest lepiej, ale w dalszym ciągu zające nie odzyskały dawnej pozycji,
jednego z najczęściej spotykanych, krajowych zwierzaków.
Do tak znaczącego spadku liczebności, paradoksalnie,
w najmniejszym stopniu przyczynili się myśliwi. Ba. To, że sytuacja zaczęła się
poprawiać, jest głównie ich zasługą, ale o tym za chwilę.
Przykro mi to stwierdzić, gdyż bardzo go lubię,
ale zając jest prawdziwym pechowcem. Dybią na niego wszyscy i wszystko. Przede wszystkim
szarak jest bardzo podatny na wszelkiego rodzaju choroby, które w największym
stopniu przyczyniają się do jego odchodzenia ku niebieskim miedzom. Kolejnym, śmiertelnym
zagrożeniem są maszyny rolnicze (zwłaszcza kosiarki) oraz środki ochrony roślin.
Nie, nie. To nie koniec. Tym, co przyprawia każdego, uczciwego zająca o
palpitację serca jest komasacja gruntów. Jej ofiarą padają miedze (te zielone),
remizy i inne użytki przyrodnicze, a przecież są one dla szaraka tym, czym dla
nas takie np. Jaroty (dla czytelników spoza Olsztyna - to taka miniatura Ursynowa).
Mało? To wyliczam dalej. Drapieżniki! Te
również mają swój niechlubny udział w zajęczej martyrologii. Chociaż szaraczyną
nie pogardzą borsuk, jenot, kruk (i inne ptactwo drapieżne) oraz tzw. domowi
ulubieńcy, to jednak prym w konsumpcji zajęcy wiedzie lis, który jest w stanie
zredukować populację kłapoucha o ponad 6%.
A wspomniani wcześniej myśliwi? Wiem, że wielu
z Was się narażę, ale uważam, że wykonują dobrą robotę. Część Kół (a może i
wszystkie, tego nie wiem) zakazała swoim członkom strzelania do zajęcy.
Dodatkowo myśliwi kupują na Słowacji zające, które wypuszczają w,
dzierżawionych przez siebie, obwodach.
Zdaję sobie sprawę z tego, jaka jest (przynajmniej częściowo) intencja
ww. działań, ale wiem też, że po latach posuchy, znowu spotykam i fotografuję
zające. I mam nadzieję, że tak już zostanie.
lubię te uszaki. Fajne foty. Rzeczywiście populacja się odbudowuje. Za problem najważniejszy uznałbym jednak rolnictwo, zaorywanie remizek, likwidowanie oczek śródpolnych przez zaorywanie gruntów do samego lustra wody, chemizację rolnictwa - pozdrawiamy producentów Pomarańczowego Czynnika i Roundupu oraz odmian odpornej na nią kukurydzy i innych GMO, czyli trucicieli z MONSANTO!!!
OdpowiedzUsuńDzięki Krzychu. Fakt intensywne rolnictwo dziesiątkuje szaraki, zwłaszcza u nas. Na szczęście na Podlasiu praktycznie nie było PGR-ów, więc nie ma tam wielkoobszarowych gospodarstw, za to zostało sporo miedz, remiz i takich tam użytków przyrodniczych. Na dodatek odnoszę wrażenie, że spada liczebność lisów. A może tylko mi się tak wydaje?
Usuńnie, z lisami jest wręcz odwrotnie, populacja jest duża, problemem jest jednak szerzący się na skalę epidemii świerzb i grzybice skóry. Populację polską szacuje się na ponad 200 tys. - sporo. W zasadzie teraz wszystko im sprzyja. Zurbanizował się na całego, a tu odpadków nie brakuje. Co do ich relacji z zającami - aktualnie zające to tylko 1-5% menu. Niestety za zmianę w karcie dań zapłaciły ptaki :(
UsuńA widzisz, czyli jednak tylko mi się wydawało, a może nie zwracałem na nie, aż takiej uwagi. No i dobrze. Będziemy mieli i zające i lisy:)
UsuńW pełni zgadzam się co do roboty myśliwych, bo i u mnie znowu pojawiły się zające. Czeskie puścili jakieś 2-3 lata temu i bawiły sie na łące jak oswojone, a ja oczywiście nie wzięłam aparatu. Zdjęcia piękne, szczególnie lewitujacy na 2 i ostre oko na 9.
OdpowiedzUsuńDziękuję, zwłaszcza w imieniu tego ostrookiego malucha. Mam nadzieję, że uda mu się dorosnąć w spokoju i nikt i nic mu w tym nie przeszkodzi :) Mam też nadzieję, że w przyszłości tzw. pozyskanie będzie pozostawać w granicach rozsądku.
UsuńWitaj Wojtku :) u mnie w tym roku zające w porównaniu z zeszłym zaliczam do cyklu ktokolwiek wie, ktokolwiek widział. Jest ich wyraźnie mniej na łąkach które odwiedzam, i tak jak piszesz przyczyną są lisy. Na potwierdzenie w tamtą sobotę byłem świadkiem skuteczności polowania lisa na szaraka. Fotki jak zwykle świetne, lubię portrety i Twój najbardziej ze wszystkich zdjęć przypadł mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńDzięki Paweł. Na Podlasiu szaraków wyraźnie przybywa i mam nadzieję, że za kilka lat nie będę chciał ich fotografować :). A co do polowania lisa, mam nadzieję że masz foty!!
UsuńCała obserwacja polegała na tym że najpierw usłyszałem przeraźliwe kniaźianie zająca a po chwili lisa który go niósł przez pole. Na zdjecia niestety było za daleko :(
UsuńSzkoda! Takie akcje są bardzo fotogeniczne, choć pewnie zające są innego zdania:)
UsuńSzarak to dziwnej budowy zwierzątko, takie trochę do dinozaura podobne ;-) Ten latający, na drugim zdjęciu - wspaniały!
OdpowiedzUsuńA co do myśliwych - skoro zakaz strzelania do zajęcy zrobił dobrą robotę - to wnioski nasuwają się same...
Że dziwnej budowy, to zgoda, ale że podobny do dinozaura ... hm ? Na to chyba bym nie wpadł:) PS. Zakaz+zajęczanie importowanymi szarakami rzeczywiście odnoszą skutek, co widać przede wszystkim na Podlasiu.
UsuńZdecydowanie oba lewitujące zające. I dobrze że cgoć raz można usłyszeć coś dobrego o myśliwych. Może przestanę cowieczorne modły wznosić w intencji dzumy i cholery oraz innego moru na te grupę hobbystów.
OdpowiedzUsuńTak, joga stała się ostatnio modna wśród szaraków. Lewitują, klepią mantry, palą kadzidełka i takie tam:) A co do myśliwych. Są różni i dlatego pochopnie nie zaprzestawaj modłów, tyle tylko że stosuj je wybiórczo.
UsuńMalownicze, wyjątkowo podlaskie kadry, wszystkie mi się bardzo podobają:)!
OdpowiedzUsuńDziękuję i mam nadzieję, że podlaska kraina będzie cały czas tak szczodra, jak dotychczas.
Usuń