W ostatnim poście napisałem o swoim lekkim rozczarowaniu
Doliną Biebrzy. Wbrew pozorom, to nie moje kolejne marudzenie, ale smętne stwierdzenie
faktów. Znam Biebrzę od zawsze i po prostu dziwnie się czułem, gdy siedząc w
kurzu na grobli prowadzącej na Biały Grąd nie mogłem dostrzec, ani jednego
ptaka. Jeżeli macie chwilę, to zajrzyjcie do moich ubiegłorocznych postów z
kwietnia i maja. Zobaczycie w nich kszyki, rybitwy białoskrzydłe,
krwawodzioby, rokitniczki, żurawie itp. W tym roku tego nie było. To znaczy było, ale nie tam gdzie zawsze i w zdecydowanie mniejszej liczbie. Moje ulubione rycyki widziałem
jedynie z daleka w miejscu, w którym do Biebrzy wpada rów melioracyjny, który
jeszcze w XIX wieku był rzeczką Klimaszewnicą.
To, że część naszych ulubionych miejsc powoli zamienia się w
pustynię jest wypadkową kilku czynników. Na pewno najważniejszą, negatywną
rolę odegrały prace inżynieryjno-hydrograficzne i melioracyjne z przeszłości, zmiany
klimatu oraz obserwowane obecnie udrażnianie urządzeń odwadniających.
Prace nad pozbyciem się bagien rozpoczęto w połowie XIX w.,
tworząc sieć kanałów (Rudzki, Woznawiejski, Kapicki, Łęg) i rowów odwadniających.
Moczary postrzegano wtedy, jako coś kompletnie bezużytecznego. W 1861 roku w Gazecie
Rolniczej ukazał się artykuł, w którym można było przeczytać, że „Kto wie, jakby długo jeszcze gniły by ogromne
obszary (…), gdyby nie wypadki naturalne wywołujące roboty kanałowe w widokach
dania możliwości zarobkowania ubogiej ludności dotkniętej klęską nieurodzaju”.
Te „wypadki” to wspomniany nieurodzaj zbóż oraz przywleczona ze
Stanów Zjednoczonych zaraza ziemniaczana. Jednym słowem postanowiono więc upiec dwie
pieczenie na jednym ogniu. Dać pracę ludziom, którzy ucierpieli na skutek kryzysu
i oraz pozyskać dodatkowe areały do rolniczego i leśnego wykorzystania.
Melioracje trwały od 1844 do 1856 roku. Ich efektem
było wykopanie 12,2 tys. prętów (pręt = ok. 4,3 m) kanałów i usypanie 135 prętów
grobli. Pozwoliło to na osuszenie 67,5 tys. morgów (ponad 37 tys. ha) bagien,
co „dochód uczynił blisko 18 000 rs.
rocznie od przestrzeni w większej części przedtem nieużytecznej zupełnie”.
XX wiek, to kontynuacja osuszania. We wspominanym już kiedyś
przeze mnie Regjonie Białostockim z
1934 roku, napisano: „grądy i trzęsawiska
ulegają dzięki Bogu, likwidacji”, zaś w Przeglądzie Łomżyńskim (z tego
samego roku) zamieszczono następujący tekst: … sprawa osuszania wielkich obszarów łąk p.n. „Kuwasy” (…) czekała na siebie długie lata. Dopiero w
roku 1933 przystąpiono do realizacji tej sprawy i już w r.b. gmina może wykazać
się znacznym dorobkiem efektywnej pracy (…) posiadając przeszło 11 gotowych kanałów odwadniających” (tak swoją
drogą, owe Kuwasy, to miejsce gdzie spędziłem pierwszych 17 lat swojego życia).
Chłopi zatrudnieni przy budowie systemów odwadniających
robili to w ramach tzw. szarwarku, czyli przymusowych robót publicznych. Co
ciekawe, pomimo że zawsze krytykowali taką formę spędzania wolnego
czasu, tym razem, widząc korzyści także dla siebie „zupełnie inne mają wyobrażenie o doniosłości szarwarku”.
Po wojnie w dalszym ciągu dążono do osuszenia pozostałości
mokradeł. Wykopano wtedy m.in. Kanał Kuwaski łączący jezioro Rajgrodzkie z Kanałem Rudzkim (wraz z całą siecią pomniejszych rowów melioracyjnych). Klikając na link możecie zobaczyć, poświęcony temu wydarzeniu, fragment kroniki filmowej http://www.repozytorium.fn.org.pl/?q=pl/node/7598. Na szczęście nie zrealizowano
wszystkiego, co zaplanowano. Zaważyły na tym dwie kwestie. Po pierwsze były to starania przyrodników: prof. Stanisława Tołpy, prof. Andrzeja Dyrcza i przede wszystkim prof. Adama Pałczyńskiego, którzy dostrzegali i rozumieli wyjątkowość Doliny Biebrzy. Ważne okazały się również kwestie techniczne i ekonomiczne. Całkowite zmeliorowanie Doliny było zbyt trudne i drogie, dlatego skoncentrowano się na sąsiedniej Dolinie Narwi (w ten sposób osuszono m.in. Bagno Wizna).
Obecnie nie powstają nowe kanały i rowy, a w Dolinie prowadzane są zabiegi renaturyzacyjne na obszarze: Kanał Rudzki - rzeka Ełk - rzeka Jegrznia - Kanał Woznawiejski (ich efektów, przynajmniej na razie, jakoś nie widać). Nie oznacza to jednak, że widmo melioracji przestało krążyć nad pozostałościami moczarów. Udrażnianie starych rowów melioracyjnych powoduje, że ponownie znikają cenne, pod względem przyrodniczym, obszary. Tak stało się na przykład w okolicach Grądów-Woniecko, gdzie jeszcze do 2013 r. istniała tzw. batalionowa droga. Teraz nie ma tam wody i nie ma tam batalionów.
A już chyba swoistym chichotem jest to, że kiedy tak siedziałem w tym kurzu, przypomniałem sobie, że rok 2016 obwołano "Rokiem Mokradeł" w Biebrzańskim Parku Narodowym.
PS. Mam jeszcze nadzieję, że to co dzieje się teraz nad Biebrzą, to jednak naturalna kolej rzeczy. Mój Ojciec, który przyjechał do Doliny w 1956 roku i spędził tam 30 lat, opowiadał mi, że takie suche lata zdarzały się już wcześniej. Może więc rzeczywiście ta susza, to tylko przejściowe zjawisko przyrodnicze i woda kiedyś wróci, a razem z nią - ptaki.
PS. Mam jeszcze nadzieję, że to co dzieje się teraz nad Biebrzą, to jednak naturalna kolej rzeczy. Mój Ojciec, który przyjechał do Doliny w 1956 roku i spędził tam 30 lat, opowiadał mi, że takie suche lata zdarzały się już wcześniej. Może więc rzeczywiście ta susza, to tylko przejściowe zjawisko przyrodnicze i woda kiedyś wróci, a razem z nią - ptaki.
No niestety, ulegamy modzie, jaka moda tak robimy. Tak nawiasem: moda na melioracje wraca, ale na szczęście widziałem już kilka deszczowni i rowów nawadniających w tym pięknym, uparcie osuszanym kraju o dostępie do wody pitnej porównywalnym z Albanią.
OdpowiedzUsuńWraca i to w wielkim stylu! Widać to zwłaszcza na Podlasiu. Też widuję deszczownie, ale niestety służą one wyłącznie rolnictwu.
UsuńPowiem krótko: dolina wysycha :( jestem przerażona tym, co się dzieje. Podałeś dobry przykład batalionowej drogi: jeszcze w zeszłym roku pola były nietknięte, w tym roku, gdy pojechałam w marcu, zobaczyła świeżo wykopane rowy, w kwietniu- ku mojemu zaskoczeniu wody było sporo - tak sie ucieszyłam! Gdy wróciłam po dwóch tygodniach, woda zniknęła, bataliony zniknęły - suuuucho! Samochodem przejechałam do Bronowa, co kiedyś było nie do pomyślenia :( Nie wiem, czy kiedyś były tak suche lata, ale np. zmeriolowane Zajki juz chyba ptaków nie zobaczą :(
OdpowiedzUsuńTe rowy nie są nowe. Ktoś je po prostu udrożnił i woda zniknęła. Już nawet tam nie zaglądamy. Zajki to kolejna porażka i to już od kilku lat. Sucha, byle jaka łąka bez jednego ptaka. To samo w Mścichach. Od wsi do bociana, ani jednego ciekawego ptaka. Nawet rokitniczki przesunęły się w głąb łąk. Boję się, że jeżeli tak dalej pójdzie, nie będzie już po co przyjeżdżać do Doliny.
UsuńNa szczęście znalazłeś bataliony. O wodę nad Biebrzą też się boję. Igor
OdpowiedzUsuńBataliony jakoś się przyzwyczaiły do suszy i tokują na drogach i oziminach. Gorzej, jak im się znudzi i poszukają innych miejsc, poza Biebrzą.
Usuńlegendarne bataliony! pozazdrościć :)
OdpowiedzUsuńTo dud, że jeszcze przylatują.
UsuńPiękne kolorystyczne ujęcia:) gratuluje
OdpowiedzUsuńDzięki. Trochę niestety przepalone, ale nie chciały poczekać na lepsze światło:)
OdpowiedzUsuńTrzy lata temu dostałam pismo z gminy, że mam obowiązek udrożnić rów biegnący przez moją ziemię, bo jeśli nie to kara, a zanosiło się na fajne niewielkie rozlewisko. Może to jest przyczyna udrażniania, jeśli tereny są prywatne. Jest jeszcze i to, że do tej pory bodaj 85% wiatrów wiało z zachodu i przynosiło obfite opady. Od czterech lat obserwuję, że to się zmieniło na wianie z południa i wschodu. Miejmy nadzieje, że to się kiedyś odwróci. Dobrze, że bataliony poradziły sobie. Piękne foty, szczególnie te z bokehem.
OdpowiedzUsuńPS
Napisałam ten komentarz wczoraj i wcięło.
zawsze jak coś przychodzi ze wschodu, to okazuje się lipa! Upały, upadek, ustrój czy urawniłowka, tam wszystko jest na "u" :)
UsuńDokładnie tak. Co prawda na obszarach chronionych potrzebna jest zgoda dyrektora RDOŚ, ale poza nimi już nie. Szkopuł tylko w tym, że wystarczy udrożnić rowy metr za granicą parku i po zabawie. Co do wiatrów, to ma Pani 100% rację. W piątek spływaliśmy Biebrzą i po raz pierwszy w życiu nie miałem wiatru w twarz, tylko w plecy (Biebrza płynie na południowy zachód). Bataliony radzą sobie już od dłuższego czasu. Tokują na drogach i oziminach. Pytanie tylko, jak długo.
UsuńNa Warmii też wody jak na lekarstwo. Wróciłam niedawno z Podlasia południowego i to samo. Wszędzie wody brak, bo i opadów nie było oszałamiających. Widzę też żeś w opałach Bagienny, boś twierdził, że batalionów to ty fotografował nie będziesz. A tu proszę. Ładniusie one i takie czupurzaste. Fajnie się je ogląda i na dodatek trochę wody widać:)
OdpowiedzUsuńWszędzie posucha, ale na Biebrzy jest szczególnie widoczna. W końcu to dla mokradeł powołano park, a tych coraz mniej. Co do batków, to twierdziłem, że nie lubię fotografować ich w sytuacji, że są i koniec. Toków nie mogłem sobie odpuścić, zwłaszcza że fotografowałem jej po raz pierwszy w życiu:)PS. Ta woda, to ... stary rów melioracyjny:)
UsuńFakultetów nie trzeba mieć, ażeby zaobserwować co się dzieje w przyrodzie. Niestety "Ci" z fakultetami", którzy posiadają wiedzę i kompetencje, boją się mówić wprost, a Ci którzy potrafią zaobserwować rzeczywistą sytuację nie mają wystarczających argumentów - takich czysto naukowych na potwierdzenie zaistniałej sytuacji. Obłuda - to taki syndrom dzisiejszych czasów. Każdy pilnuje własnych interesów Tchórzostwo – oto domena Polaków. Jeszcze chwila …a może być za późno.. wszystko w Waszych rękach…i to Wasza odpowiedzialność...biedolić każdy potrafi...
UsuńNie wiedziałem, że "Noc w Muzeum" może tak zradykalizować poglądy:))
UsuńPrzerażenie człowieka ogarnia jak zdaje sobie sprawę z postępującej suszy. Kiedyś za małego jak biegałem po polach ( swoją drogą chyba z tym się urodziłem , bo robię to odkąd pamiętam :) ) to małych oczek polnych było zatrzęsienie. Do czasu kiedy nie przyszła melioracja , zostały już tylko wspomnienia. Przy okazji osuszyli nasz wioskowy stawek, bez żadnych konsekwencji za ten czyn :( Mam nadzieje że ta tendencja pogodowa i ludzka odwróci się pozytywnie na korzyść nas wszystkich.
OdpowiedzUsuńNie tylko u Ciebie powysychały oczka i inne bajora. W tym roku pojechałem na znane mi sprzed lat gągołowe rozlewisko i ... figa z makiem. Gągołów nie ma, bo nie ma rozlewiska. Tyle tylko, że na Warmii są jeszcze jeziora, a nad Biebrzą, oprócz rzeki, nie ma już nic.
UsuńZeszłego roku na Mazurach były stanymwodne o kikadziesiąt centymetrów niższe od normy, zaobserwowałem po opadniętych pomostach, a tego roku wcale tak wiele opadów nie było, może lipiec będzie lepszy?
OdpowiedzUsuńMazury jeszcze jakoś sobie radzą, ze względu na jeziora. Gorzej jest na torfowiskach, gdzie odwodnienie grozi im całkowitą degradacją. Jedyna nadzieja w deszczowej jesieni i śnieżnej zimie.
UsuńPiękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńCo do wysychania... Ja na to patrzę tak - zmiany, zmiany, zmiany... (chyba to z jakiegoś Barei). Sahara też kiedyś była zielona. Tak to już jest.
Dziękuję w imieniu modeli:)Wiem, że wszystko się zmienia (jak dyrektor w "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz":)), ale trudno się z tym pogodzić.
OdpowiedzUsuńKiedy patrzę na te gromady ptactwa, to przypomina mi się książka S. Łubieńskiego "Dwanaście srok za ogon". Nic nie pisał o srokach, ale jako miłośnik ptaków miał syndrom birding compulsive disorder, czyli zawracał z piskiem opon, gdy zobaczył w lusterku ptaka. Podobnie obserwuję u Ciebie, te same symptomy: rejestrowanie cudów przyrody...
OdpowiedzUsuńPtaki są w każdym mieście, ale komu się chce patrzeć do góry?
To fakt:) Jeżeli będziesz miała chwilę, to przeczytaj post z kwietnia pt. "Syndrom" :)
Usuńnie znam się na biebrzańskich mokradłach ale przykro mi, że zmeliorowane i sucho, nie rozumiem jak to możliwe za sprawą człowieka skoro powołano Park.
OdpowiedzUsuńFotografie jak zawsze piękne, ciekawa także nowa strona :) będę zaglądać bardzo lubię wasze działania
Dzięki Emm. Zapraszamy:) PS. Park niestety powołano bardzo późno. Mówiono o tym już w latach `60, a powstał dopiero w 1993 r. Mam jednak nadzieję, że tak, jak napisałem, to tylko przejściowa susza.
Usuńmuszę przyznać, ze do Twoich batalionów wracam z przyjemnością. Kojarzą mi się z Puchalskim, a to wybitnie przyjemne skojarzenie :)
OdpowiedzUsuńMam tylko nadzieję, że w przyszłym roku znowu pojawią się nad Biebrzą. Ta susza jest przerażająca.
Usuń