W tym miejscu miał być tekst. Miał być, ale go
nie będzie. A wszystko przez siatkę maskującą, a w zasadzie konieczność przetransportowania
jej z punktu A do punktu B. Po spędzeniu dwóch świtów w towarzystwie żurawi,
stwierdziliśmy, że może warto spróbować dopaść je o zachodzie słońca, gdy
wracają z pól na rozlewisko. Ponieważ ptaki są dosyć punktualne, wiemy mniej
więcej, o której można się ich spodziewać. Problem tylko w tym, że czatownia „świtowa”
jest już trochę wyeksploatowana. Na ptaki stojące w wodzie wystarczy, ale na
nadlatujące, już nie. Dlatego pojechałem w teren wcześniej, by przygotować wszystko
na wieczorną zasiadkę. Niby żadna robota. Zabrać siatkę z jednej z czatowni,
podjechać do kolejnej, zawiesić na, przygotowanych zawczasu, kołkach i po
sprawie. Tyle tylko, że tak wrednego dnia, dawno już nie widziałem. Temperatura
niby nie rekordowa, ale cały czas miałem wrażenie, że wynajęto mnie do
smołowania podłogi w saunie i dla bezpieczeństwa ubrano w skafander nurka głębinowego.
Cała akcja trwała niecałą godzinę, ale poważnie mnie zmaltretowała. Nie wiem, czy
to efekt wilgotności powietrza, czy jeszcze czegoś innego, ale po powrocie do
samochodu nie bardzo wiedziałam, jak się nazywam. Reszta przyrody też chyba odczuwała to samo,
gdyż nawet płochliwe zazwyczaj ptaki, praktycznie nie reagowały na moje
krzątanie się, tuż przy brzegu.
Po powrocie, stwierdziłem, że nie mam siły na pisaninę i dlatego właśnie w dzisiejszym poście nie ma
tekstu, a tylko same zdjęcia. Zdjęcia gęgaw tak na marginesie. Swoją drogą, jak na tę porę roku, jest ich podejrzanie mało, przynajmniej w porównaniu do dwóch ostatnich sezonów. To samo dotyczy z resztą innych gatunków. Jest zdecydowanie mniej kaczek i łysek. Bielik zalatuje tylko sporadycznie i mam wrażenie, że ubyło białych czapli (z siwymi kiepsko jest od samego początku) i siewkowców. Ponieważ jednak jest to przedziwny rok, miejmy nadzieję, że to jeszcze nie jest właściwa migracja i ptasiego towaru zacznie przybywać.
PS. W następnym poście spróbuję napisać już kilka słów, zwłaszcza że od jakiegoś czasu nurtuje mnie pewna kwestia, związana z kinematografią przyrodniczą. Ale to już w weekend ,o ile oczywiście nie powtórzy się ta podejrzana anomalii pogodowa.
Coś dużo wielogłowych w tym roku... To pewnie przez te anomalie... ;-)
OdpowiedzUsuńRozumiem, że podejrzewa Pani władze województwa o przeprowadzenie próby z bronią jądrową pod Dobrym Miastem? Wczorajszy dzień faktycznie przypominał trochę to, co widziałem na dokumentach o Bikini i pustyni w Nevadzie. Z drugiej strony "Olsztyniak" nic o tym nie wspominał :)
UsuńGdy przeczytasz ten komentarz, w przyszłym tygodniu, a już z pewnością gdy go opublikujesz, czyli za około dwa tygodnie, być może dochrapię się jakiegoś słonecznego zdjięcia, bo jak narazie wciągnęła mnie noc. Tym samym gdy patrzę na Twój post, pierwsze co ciśnie mi się na usta/palce, to, ło matko, jak tu świetliście, pogodnie i jasno! Nie wiem kiedy ostatni raz widziałem gęsi, chyba wiosną. Puszcza cierpi na ewidentny deficyt tych ptaków:)))
OdpowiedzUsuńCzasu brak! Fakt, na rozlewisku jaśniej, niż w lesie, ale to już powoli koniec. I dlatego przyrzucamy się w ciemność :)
UsuńJak na brak tekstu w tym poście znalazło się go trochę. A gęgawy jak zwykle cud, a szczególnie S.
OdpowiedzUsuńJakiego tekstu? Ja tam nic nie widzę! Gęgawy uwielbiam, choć z mikroskopijną jedynie wzajemnością :)
UsuńMargines z gęgawami? To ja poproszę cały zeszyt z takimi marginesami :). Fakt, rok jest wyjątkowo dziwny, a ostatni dzień chyba większości dokuczył. Pomimo to sesja "gusi" jest tak piękna, że nie mogłam się napatrzeć :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Kasia z Olsztyna.
Dziękuję, z chęcią bym spełnił Twoją prośbę, ale gęsi nie chcą współpracować. Nie wiem, czy jeszcze nie doleciały z północy, czy znalazły sobie inne miejsce na jesienny popas. No, ale cóż będę próbował dalej :)
UsuńNo faktycznie tekstu w tym wpisie malutko oj malutko ;))) Zdjecia gegaw rewelka, mimo słabych przelotów w tym roku dobrze poczynacie sobie na rozlewisku :) Pogoda i mnie dobija przez te upały, wolę zdecydowanie lekki mróz.
OdpowiedzUsuńJakbyś przywlókł się z terenu w takiej formie jak ja, to byś zrozumiał :) Gęsi faktycznie mało. Teraz jest jakieś dwadzieścia sztuk, a w ubiegłym roku było ich ze trzy setki. Kompletnie nie rozumiem o co chodzi.
UsuńJa tam sie cieszę, że gęsi jeszcze nie lecą bo na poowsianym polu jutro będzie jakiś siew i mam nadzieje, że taki jak lubią gęsi. 1 i 12 najbardziej.
OdpowiedzUsuńPS
Z utęsknieniem czekam na tekst.
Ja również, zwłaszcza że na rozlewisku jest jakoś pusto. Mam więc nadzieję, że to dopiero początek migracji. Dziękuję, ale proszę nie oczekiwać niczego szczególnego :)
UsuńKolejna super miejscówka przynosi następne świetne zdjęcia, podczas gdy Ja niestety wrzesień mam zapracowany po uszy, ale liczę że w pażdzierniku uda mi się spędzić więcej czasu z aparatem. Pozdrawiam Wojciechy i życzę dalszych takięknych zdjęć 😃
OdpowiedzUsuńDzięki Marcin. Współczuję, bo trochę wiem, co to znaczy, gdy dzieje się w przyrodzie, a ty musisz człowieku pracować. Ponieważ, to dziwny rok, to pewnie w październiku też będzie co fotografować. Trzymam kciuki za Noteć:)
OdpowiedzUsuńfotki niezawodne, jedna lepsza od drugiej, szkoda że bez tekstu...
OdpowiedzUsuńDzięki emm. Czasem lepiej nie pisać, jak ma się pisać głupoty:)
Usuńfotki super, ale ta otoczka tytułów i tekstu odrażająca.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że doceniła Pani moje fotki. Wiem jednocześnie, że moja pisanina nie każdemu musi przypaść do gustu. Określenie "odrażajaca" jest jednak sporawego kalibru, więc byłbym wdzięczny za wyjaśnienie, co miała Pani konkretnie na myśli.
Usuń