A więc, trochę niepostrzeżenie, skończyło się niekalendarzowe lato. To, że mamy już wrzesień, dotarło do mnie wczoraj, gdy podczas powrotu z rozlewiska, mijałem, ciągnące poboczami lokalnych dróg, kolumny odświętnie ubranych, umęczonych i spoconych
dzieci, eskortowanych przez, uzbrojone w bukiety, matki. Pomyślałem wtedy, że trzeba być wyjątkowo sadystycznym, by w taki upał, wbijać swoje własne potomstwo w granatowe
garniturki i takież spódniczki. I to ma niby być walka z niżem demograficznym?
To raczej wyglądało na celową eksterminację nieletnich!
Napisałem, że wracałem z rozlewiska? To też
już raczej efekt negatywnego wpływu upałów na pracę mojego centralnego
ośrodka nerwowego. Tak naprawdę, wracałem z tego, co z niego pozostało. Oczywiście
zbiornik, który jest zasilany wodą, wodę posiada. Natomiast ten drugi - to już ostatnie
stadium agonii. Dosyć napisać, że piskliwce, których długość nóg nie
zachwyciłaby nawet jury Gminnych Wyborów Miss w Bździochach Małych, swobodnie
przechadzają się po geometrycznym środku basenu.
Patrząc na to wszystko, odnoszę wrażenie, że ocieplenie klimatu
przestaje być naciąganą teorią
naukową. Ocieplenie klimatu staje się faktem! Czas zatem przystosować się do
warunków, do których nie przygotowała nas ewolucja, przynajmniej ta z Europy Środkowej.
Oczywiście w tych kilka lat nie zbudujemy odpowiedniego
poziomu pigmentu w naszych skórach, ani nie skędzierzawimy sobie fryzur. Zacznijmy
zatem od tego, co najprostsze, czyli od zmiany przyzwyczajeń. Odrzućmy precz samodziałowe
swetry, futra i styropian. Zapomnijmy o śniegowcach, pelisach i gromadzeniu
opału. Zaniechajmy centralnego ogrzewania i wełen mineralnych. Zamieńmy narty
na windsurfing, a sanki na deskorolki. Stańmy się Południowcami!
Wiem, że to może wydawać się trudne. Ale pomyślcie!
Kiedy za kilka lat spotkamy się w tzw. Sylwestra na plaży pod Suwałkami, za jedyne
odzienie mając Lei z tataraku, a za
jedyny drink – koktajl, co prawda jeszcze z ziemniaków, ale za to już z palemką
- będziemy z siebie dumni. Dumni, że nie poddaliśmy się dyktatowi Natury, że
udało nam się przetrwać. Dumni, że człowiek nie od parady zasiada godnie na
szczycie łańcucha i piramidy. Dumni, że … pozwólcie, że wezmę zimny prysznic,
gdyż wydaje mi się, że zwariowałem z tego gorąca.
PS. Zdjęcia pochodzą z okresu poprzedzającego katastrofę klimatyczną.
PS. Zdjęcia pochodzą z okresu poprzedzającego katastrofę klimatyczną.
tę plażę pod Suwałkami wytrzymam, tego Sylwestra też. ale oglądanie blogów z ptactwem wodnym opartych wyłącznie o archiwa ... gorzej. Oczywiście twoje zdjęcią są zapierdziaste, taki post raz na jakis czaś też, ale na dłuższą metę lubię wiedzieć, że zdjęcia są świeże i dotyczą "mojej" aktualnej przyrody, a nie wspomnień.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, zdjęcia zrobiłem dwa tygodnie temu, a że na rozlewisku dużo się dzieje - mam ich spory zapas. Nie chcę jednak zanudzać Odwiedzających, wrzucając wszystko, co uda mi się sfotografować, codziennie lub co dwa dni. Po drugie, nie prowadzę dzienniko-pamiętnika, przedstawiającego moją aktywność w terenie, tylko blog ze zdjęciami przyrodniczymi, które raczej nie mają terminu przydatności do oglądania. A co do tekstów? Kwestia gustu i tyle.
OdpowiedzUsuńspoko, spoko luzuj stringi bracie:) napisałeś, że to zdjęcia sprzed katastrofy klimatycznej, która trwała nieco, więc sądziłem, że to archiw. Ale luzik, ja nie atakowałem, to taka tylko moja kwestia, o tym co wolę, moje chciejstwo. Luzik, luzik ... oddechy ;) aaa i nie pisałem nic o tekstach, są super - jak zwykle - o jaaaa :))) p.s. też mam dziś słabszy dzień! ;)
UsuńLuzuję :)
UsuńPrzepiękny balet fruwajłowy na samotnik9 i 4. A z tym windsurfingiem to przegiołeś - skutkiem ocieplenia klimatu w naszej części Europy może być pustynnienie (co obserwujemy latoś). Tak więc raczej wyścigi wielbłądów i budowanie zamków z piasku.
OdpowiedzUsuńDziękuję w imieniu baletmistrzów. Z tym windsurfingiem głupio wyszło :) Choć z drugiej strony widziałem kiedyś zawody w zjeżdżaniu na desce z pustynnych wydm, więc może jakoś da się to pogodzić.
UsuńW takim wypadku da się
UsuńDziękuję. Wiedziałem, że to akurat zaaprobujesz.
UsuńJa się tu zawsze obśmieję, jak przysłowiowa norka ;-) Piękne zdjęcia, mimo że z archiwum, ale przecież całkiem świeżego.
OdpowiedzUsuńMnie ten gorąc zdecydowanie rzuca się na ośrodek nerwowy, czy co tam mam w czaszce. Wczoraj (1.09) rozpływałam się z powodu pustynnych upałów, a dzisiaj się zastanawiam, że niedługo chyba trzeba będzie włączać centralne ogrzewanie, bo zaciąga lodowatym powietrzem zza okna. Bo cóż ja poradzę, że jestem zmarzlakiem, a gorąca nie lubię... ;-)
Dziękuję, bardzo mnie to cieszy :) Archiwum (nie)stety trochę się rozrosło, ale w końcu przyjdzie listopad i wszystko wróci do normy. Ja akurat jestem wyjątkowo zimnolubny. Wczoraj padł mi z gorąca samochód i wracałem do domu pieszo. Po przyjściu (przywleczeniu się raczej) włączyłem TV i co zobaczyłem? Arktyczny odcinek "Dzikiej Rosji". Takiej zazdrości nie czułem od lat!
UsuńNie, żebym im wierzyła i mam nadzieję, że się mylą, ale Amerykanie pokazują, że do połowy października deszcz może lekko popada jakieś 6 razy, więc Pana wróżba może sie sprawdzić, chociaz podziemne warstwy raczej nie zubożały bo mimo, tych ostatnich upałów wody w moim przydomowym stawie przestało ubywać. Wczoraj na laboratoryjnym termometrze w słońcu było 52 i wiało, więc jeśli muszę zacząć żyć inaczej, wybieram śmiganie w Lei na desce, na szczycie piramidy i koktailu mi nie zależy:)) Jak dobrze jest popatrzeć na taplanie się w wodzie, 3 przepiękna.
OdpowiedzUsuńDziękuję, też zazdrościłem taplaczom, zwłaszcza, że gotowałem się w namiociku :) 6 razy? Super jesień. Jeszcze do tego zima bez śniegu i nie będzie po co jechać wiosną nad Biebrzę, a i Kwiecewo może tego nie wytrzymać. To ja w takim razie sięgnę po te koktajle już teraz :)
UsuńHa! A ja prorokuję syberyjskie zimy i afrykańskie lata, a pomiędzy nic! Ostatnie lata to jakieś dziwne przeskakiwanie z kozaków w laczki :). Ja dzisiaj z debilnym uśmiechem na paszczy łaziłam pod parasolką oglądając moknące miasto i oddychałam w końcu powietrzem, które nie wypalało mi płuc :).
OdpowiedzUsuńZdjęcia wyborne, w mojej ulubionej kolorystyce, aż miło oko zawiesić :). Pozdrawiam, Kasia z Olsztyna.
PS. Z tą dumą bym się wstrzymała, ktoś toto Matce Naturze uczynił...
Dziękuję :) Taki scenariusz jest możliwy, tyle tylko, że bez syberyjskich zim. To będzie raczej układ typu - ośmiomiesięczny lipiec + czteromiesięczny listopad. Co do Matki Natury, to sprawa nie jest taka prosta. Tego typu anomalie pogodowe bywały już na Ziemi i to przed naszym pomysłem, żeby ją do reszty wykończyć.
UsuńŁadna sesyjka z łęczakami,świetne mają odbicia w wodzie.Ja byłem wczoraj na swoim bagnie,łęczaki niestety wyniosły się a wody strasznie dużo ubyło.Jeszcze dwa takie lata i mogę zapomnieć o tym rozlewisku.
OdpowiedzUsuńDzięki. Ja już o kilku zapomniałem i to w tym roku. Zostało tylko Kwiecewo i nic poza tym. Chyba czas się przebranżowić.
UsuńA co się dzieje na zakolu Łyny za Dywitami?
UsuńTam były takie ładne rozlewiska i powinna w nich być woda nawet teraz.
Ostatni raz byłem tam zimą na łabędziach niemych. Teraz to pewnie coś na kształt jeziora, więc mało atrakcyjny teren z fotograficznego punktu widzenia.
Usuń