Dawno temu pewien znajomy zrelacjonował mi
dialog zasłyszany w wiejskim sklepie nad Narwią. Nie pamiętam go już tak
dokładnie, ale w przybliżeniu wyglądało to mniej więcej tak:
Klient (K): Piwo masz?
Sprzedawczyni (S): Mam.
K: Daj!
K: Papierosy masz?
S: Mam.
K: Daj!
K: Chleb masz?
S: Mam.
K: Daj!
K: Mydło masz?
S: Mam.
K: Daj!
K: Kiełbasę masz?
S: Mam.
K: Daj itp.!
Żadnych nazw, marek. Niczego! Lista
produktów niezbędnych do życia i koniec.
Druga historia, tym razem z Doliny Biebrzy.
Drugi dzień Wielkanocy w dużej, gminnej wsi. Objeżdżamy ją w naiwnej nadziei na
znalezienie otwartego sklepu. W obejściach, na uliczkach i na skwerku-biedaparczku nie ma żywego
ducha, bo to i rano, i święta. Zrezygnowani postanawiamy opuścić miejscowość,
poszukać jakiejś stacji benzynowej, a potem gęsich łąk. Na końcu wsi widzę
jednak kobietę z kasą fiskalną w rękach, zbliżającą się do niewielkiego
sklepiku z mydłem i powidłem. Okazuje się, że za chwilę będzie otwarte, więc
będę mógł kupić papierosy i może coś jeszcze. Wchodzę do środka, przez sekundę
zagapiam się na coś w kącie i … jestem dwudziesty w kolejce. Nie mam pojęcia
skąd wzięli się nagle ci wszyscy ludzie, ale jestem przekonany, że zamiast
załatwić sprawę w pięć minut, spędzę w tym sklepie wieki. I tu niespodzianka!
Po sześciu minutach wychodzę z zakupami. Wszyscy przede mną dokładnie wiedzieli
po co przyszli, a przyszli po niewiele i płacili gotówką. A dlaczego po sześciu
minutach, a nie po pięciu? Wszystko przez tego przedostatniego w kolejce. Chciał
kupić oranżadę i taką dostał. Tyle tylko, że on chciał oranżadę Pepsi, a nie
oranżadę Oranżadę. I to właśnie kosztowało tę dodatkową minutę.
Pewnie pomyśleliście, że to wyjątkowo banalne
historyjki, ale m.in. z powodu takich epizodów lubię jeździć nad Biebrzę. Bo
Dolina to nie tylko przyroda, ale i ludzie.
przepiękne gęsiaki!!!
OdpowiedzUsuńSzkoda, że już po wszystkim. Chyba, że się mylę? :)
UsuńDawno temu wszyscy tak robili zakupy w Polsce. Był jeden gatunek mydla, jedna meblościanka łódź6, telewizor topaz, kiełba zwyczajna, wódka stołowa i krem nivea. Takie czasy, taki kraj. Pralka frania, Panie, pralka frania. ;)
OdpowiedzUsuńI komu to przeszkadzało? Komu pytam?!
Usuńproste życie ... bezcenne proste życie ;)
UsuńDokładnie TAK!
UsuńCiekawe historyjki :) Wspaniałe zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Nad Biebrzą dzieje się nie tylko na rozlewiskach:)
UsuńI dlatego ci ludzie są tacy szczęśliwi - podobno zbyt dużo wyborów sprawia, że człowiek jest coraz bardziej nieszczęśliwy i zagubiony w tym wszystkim.
OdpowiedzUsuńGęsiaki przecudne, a zdjęcie z pojedynczą krzyczącą gęsią po prawej - majstersztyk! Sama sobie takich zdjęć nie porobię, to chociaż u Ciebie się napatrzę ;)
Nawet nie wiesz, jak im czasem zazdroszczę. PS. Dziękuję, ale niby dlaczego nie porobisz? Wbrew pozorom, to nie jest takie trudne:)
UsuńOgraniczenia sprzętowe głównie (ostre, jasne zdjęcia, tym bardziej w ruchu, są właściwie niewykonalne moim obiektywem, ostrzyć trzeba ręcznie, odwzorowanie kolorów też takie sobie ) no i fakt, że żeby zrobić zdjęcia z tak bliska musiałabym te gęsi bardzo podejść, albo siedzieć gdzieś w ukryciu, co raczej byłoby trudne przy moim nadmiarze energii ;) Zdjęcia dokumentacyjne zrobię, ale tylko tyle.
UsuńNa FB swoje bardzo dobre zdjęcia zamieszcza Zbyszek Gauden, który fotografuje kompaktem. Sam się zdziwiłem, bo byłem przekonany, że ma lustrzankę z teleobiektywem. Teraz na rynku jest duży wybór dobrego sprzętu (np. Nikon Coolpix p9000), które pozwalają na fotografowanie przyrody. PS. Fakt. Spędzić kilka godzin w czatowni nie jest łatwo:)
UsuńJak to mówią, złej baletnicy i rąbek spódnicy... ;)
UsuńDokładnie:)
UsuńBernikle - cud prawdziwy. Oszalałam na widok ich portrecików. Dziękuję. A zakupy w wiejskim sklepiku podobne uczynić możesz i u mnie we wsi. Ale fajne są i oranzada pepsi - świetna.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że ja też:) To moje pierwsze zdjęcia białolicych na ziemi (w sensie, że nie w powietrzu:)) A zakupy w Twoim sklepiku już czyniłem!
UsuńI gdzie te czasy? Człowiek dostawał 2 albo i nawet 5 złotych, czekał całe popołudnie na podwórku na "sklep na kółkach", a gdy ten nadjechał mówił: Panie Heńku, to to i to, następnie wychodził z pełną torbą- zapasem słodyczy na ...godzinę. Tym razem wygrywa pierwsze zdjęcie.
OdpowiedzUsuńU nas nie było Pana Heńka, no i nikt nam takich kwot nie dawał:) Pamiętam, że za 1 zł była bułka i oranżada Oranżada. I też się pytam, gdzie te czasy?
UsuńTen sklep - proste i prawdziwe życie. Sam staram się kupować w moim wiejskim sklepiku, gdzie zawsze się pogada, pośmieje, dzieje się cos zwykłego. Automatyzm wielkopowierzchniowego handlu przeraża mnie - te masy zerujące, tępy wzrok, obłęd jakiś - jak zombie. Gęsi urocze.
OdpowiedzUsuńTaki sklepik to, przynajmniej dla mnie, miejsce prawie kultowe. I zakupy zrobisz i, co jest jeszcze lepsze, piwo wypijesz w najszacowniejszym z gron!
UsuńA te wszystkie gęsi to wyglądają jakby się rzuciły na jakąś promocję. Pierwszy raz pomyślałam, kontestując u ciebie ptactwo, że coś mi to jednak przypomina ;)
OdpowiedzUsuńBo to była promocja! Wiosenną trawę rzucili, to i się rzuciły:) PS. Bo ptaki, to jak ludzie, Pani Szanowna!
UsuńZdjecia ptaków nad wodami podobają mi się najbardziej i ta z opadłaszczekoa nad drutem kolczastym.
OdpowiedzUsuńPS
Oranżada to wszystko co gazowane, bez procentów i słodkie więc i Pepsi.
Dziękuję, szkoda tylko że w sobotę wielkanocną światła było wyłącznie na lekarstwo:) CO do oranżady, ma Pani 100% rację!
UsuńTe zdjęcia i ta historyjka mają fajny klimat :)
OdpowiedzUsuńDzięki:)
UsuńOranżada pepsi he he mówisz dobry tekst,mój kumpel raz w barze zamawiał bigos z kapustą,bekę z niego mieliśmy niemałą:))) Zdjęcia gęsi zrywające się do lotu super,takich właśnie kadrów mi brakuje w albumie :)
OdpowiedzUsuńPojedziesz na Podlasie, to zrozumiesz! Mam nadzieję, że kilka gęsi na Ciebie poczeka:)
UsuńLiczę na to :)
UsuńTrzymamy kciuki!
UsuńNormalnie patrzę na te zdjęcia i wzdycham. Pięknie i tak klimatycznie. I jak tu nie kochać przyrody.:-)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Nie da się! :)
UsuńTe zdjęcia wyjątkowe,jeszcze tyle ptaków w jednym miejscu moje oczy nie widziały,cudownie,przyroda nas uspokaja.
OdpowiedzUsuńDziękuję. W przyszłym roku na przełomie marca i kwietnia wybierz się nad Biebrzę i wtedy zobaczysz :)
Usuńpochwała prostoty
OdpowiedzUsuńTaki miałem właśnie zamiar.
OdpowiedzUsuńFajne historyjki :) Nigdy nie byłam nad Biebrzą, chyba czas się wreszcie wybrać. Mam pytanie, czy nad tą Biebrzę to tylko przełom marca i kwietnia, jak tam w komentarzu wyżej ? Czy w innym czasie też jakieś zwierzaki;) spotkać można ? Bo ja laik kompletny jestem, ale takiego łosia na ten przykład to bym spotkać chciała;)
OdpowiedzUsuńCzas! Z Biebrzą jest różnie. My jeździmy praktycznie przez cały rok z wyłączeniem lipca. Jeżeli interesują Cię ptaki, to powinnaś jechać wiosną (koniec marca-kwiecień-maj). Bonusem jest wtedy brak robactwa, a nadbiebrzańskie komary są słynne w całej Unii :). Łosie najłatwiej znaleźć zimą w sosnowych lasach, ale wtedy nie ma praktycznie niczego innego. Jeżeli mógłbym coś zasugerować, to proponowałbym zacząć od majówki. Są ptaki, rozlewiska, przy Carskiej można spotkać łosie, w Parku odbywa się coroczny jarmark itp. W razie potrzeby służę dodatkowymi informacjami:)
UsuńOch, dziękuję bardzo :)
UsuńCała przyjemność po mojej i Biebrzy stronie:)
UsuńIdealny dialog z idealnego sklepu polany sosem z idealnego oblicza kapitalizmu, ot co! :)
OdpowiedzUsuńTen idealny kapitalizm, jakoś nie zadomowił się na Podlasiu. Ta kraina dalej lawiruje między krzemiennym barterem, a gospodarką centralnie sterowaną:)
UsuńPiekny lot dzikich kaczek zdjecia wyjatkowe pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję i zapraszam częściej:) PS. Tak na marginesie, to nie kaczki, ale gęsi:)
UsuńZdjęcia są wspaniałe, a historia zabawna - proste uroki życia :)
OdpowiedzUsuńDzięki. Tak, jak napisałem, między innymi dlatego właśnie jeździmy nad tę Biebrzę:)
Usuń