Ostatnio, po raz kolejny zastanawiałem się, co jest najważniejsze w uprawianiu zwierzęcej odmiany fotografii przyrodniczej? Co musi się stać, żeby powstało w miarę przyzwoite zdjęcie, będące odrobinę czymś więcej, niż tylko dokumentacyjnym układem pikseli?
Najłatwiej byłoby stwierdzić, że wszystko zależy od posiadanej wiedzy przyrodniczej, doświadczenia, wychodzonych terenogodzin, sprzętu itp. To wszystko prawda, ale nie do końca. Przecież podstawową wiedzę można przyswoić dość szybko, a doświadczenie zdobyć przebywając jak najczęściej w przyrodzie. Bądźmy szczerzy. Podchodzenie zwierzyny nie jest, aż tak trudne, jak usiłują nam wmawiać niektórzy fotografujący, a już na pewno nie trzeba parać się tym latami, ani tym bardziej urodzić się w rodzinie podlaskich kłusowników. Ktoś, kto zaczyna eksplorować teren, dosyć szybko zorientuje się, że wystarczy jako taka znajomość terenu, dobry wiatr i do takich np. jeleniowatych można zbliżyć się, bez problemu, nawet w stroju klauna. Tak było (wyłączywszy klaunie przebranie) z sarnami widocznymi na zdjęciach, czy z jeleniami z poprzednich postów. Fakt, trochę gorzej jest z ptakami. W odróżnieniu od ssaków, to przede wszystkim wzrokowcy i dlatego najczęściej konieczne są różnego rodzaju ukrycia, choćby nawet w postaci samochodu.
Skoro zatem nie tylko wiedza, doświadczenie i sprzęt, to co jeszcze? Myślę, że to jest po prostu mieszanina przypadku i szczęścia. Niedawno Paweł Figlant (tu mógłby być adres bloga, ale Paweł jest leniwy i ogranicza się do FB) opowiadał mi o ekipie z National Geographic, która przyjechała nad Biebrzę w celu sfilmowania wilków. Najlepsi na świecie fachowcy, wspomagani miejscowymi tropicielami, spędzili w terenie miesiąc, wykładali padlinę, objechali Dolinę sto razy i … figa z makiem. Nie dość, że nie zrobili filmu, to na dodatek nawet rzeczonych wilków nie widzieli. A tymczasem, co jakiś czas, na wspomnianym Facebook`u ktoś, często przypadkowy, te wilki pokazuje.
I dlatego właśnie fotografia przyrodnicza jest naszą największą pasją. Mamy wiedzę, doświadczenie i sprzęt, ale nigdy nie wiemy, co nas spotka, gdy wyruszamy w teren. Może wrócimy z kwitkiem, a może sfotografujemy coś szczególnego. I to jest właśnie najpiękniejsze. I niech już tak będzie zawsze!
To prawda Wojtku często przypadek rządzi fotografem i jego zdjęciami,doświadczenie też w sumie odgrywa dużą rolę,ale często jest tak że nowicjusz walnie taką fotę że masakra :)Sarny ładnie podszedłeś,a łośka to pewnie jedną ręką karmiłeś a w drugiej trzymałeś aparat ;)))
OdpowiedzUsuńW ubiegłym roku najlepsze zdjęcie wilka nad Biebrzą zrobił 10-letni chłopak. I weź tu rozmawiaj o doświadczeniu:) PS. Ja go karmiłem, on mnie poił. Jak to kumple:)
UsuńPiękne zdjęcia :) Tak do fotografii zwierząt trzeba mieć szczęście :)
OdpowiedzUsuńDziękuję:) I to dużo!
UsuńZgodzę się całkowicie szczęścia i cierpliwości potrzeba sporo, ale często szczęściu trzeba pomóc. Patrząc Wojciechu na Twoje piękne zdjęcia widać pasję i doświadczenie, gratuluje :)
OdpowiedzUsuńDzięki Marcin, ale sam wiesz najlepiej, jak to jest z fotografowaniem. Decydujesz się na jedno miejsce, a tymczasem w drugim dzieje się coś o niebo ciekawszego:) Oczywiście, że szczęście to za mało, ale warto jer mieć:)
UsuńWędruję po lesie i widzę, że tak po prostu przy okazji wędrówki to się takich dobrych zdjęć jak Twoje nie zrobi. Potrzebne jest doświadczenie i cierpliwość, tak mi się zdaje. Trzeba wiedzieć gdzie i kiedy się zaczaić, czekać cierpliwie i mieć szczęście.
OdpowiedzUsuńBywa różnie. Wszystko zależy, po jakim wędrujesz lesie:) A co do szczęścia, to będę się upierał, że jest ważne. Doświadczenie i cierpliwość z resztą też. Fotografia przyrodnicza to w ogóle taka mieszanka wybuchowa wszystkiego ze wszystkim:)
UsuńZgadzam sie, że największa przyjemność jest wtedy, kiedy spotkanie jest przypadkowe, a zdjęcia mimo wszystko udane. Wtedy mówimy, że mieliśmy szczęście. Czasami spotkanie jest takie, że robi nam się jak łosiowi na 11. Super foty!
OdpowiedzUsuńDziękuję. Pierwszy raz zacząłem się nad tym zastanawiać, gdy chciałem zamieścić post o lisach. Miałem tylko trzy zdjęcia, ale podczas kolejnego wyjścia rudzielec wystawił mi się kilka razy i to w różnych konfiguracjach. Doświadczeniem i wiedzą czegoś takiego bym nie załatwił:)
Usuńsarna z lisem KAPITALNA! Czapla też i łoś. A podejście jeleniowatych w stroju klowna można rónie dobrze przypisać powiedzeniu o głupim i szczęściu. To przecież również jedna z obowiązujących zasad. O profesjonalizmie i umiejętnościach nie świadczą przecież jednostkowe przypadki, a zdolność do świadomej powtarzalności danych zdarzeń. Prawda? ;)
OdpowiedzUsuńAle jakbyś jakoś bardziej kucnął i przesunął obiektyw, to byś miał lisa na sarnie, jak u tej znanej polskiej artystki prawie... Jak widać nie dogodzisz indywidualnym skojarzeniom ;)
UsuńTak sobie właśnie kombinowałem, ale o ile lis jeszcze współpracował, to sarna już niekoniecznie. P. Kozyra miała chyba jeszcze koguta, ale ten to już w ogóle ol ... zlekceważył projekt i nie pojawiła się na planie:)
UsuńPisząc o stroju klauna miałem na myśli to, że jeleniowate są daltonistami:) PS. Prawda!
UsuńWiem, pisałem o tym wielokrotnie. Nie tylko płowa, czarna również. Powinieneś zatem doprecyzować co rozumiesz przez zbliżyć się. Ile to metrów ? Jeżeli okaże się, że fotografowanie jeleni na łące z odległości 100 metrów legło u podstaw Twojego wywodu, to całkowicie się zgadzam :) nie mam zresztą pojęcia, którzy to fotograficy śmią w ogóle insynuowac, że podejście jelenia wymaga doświadczenia! Rodzimy się, instynktownie mówimy mama, a zaraz potem podchodzimy jelenie. :))))) Wojtku, Wojtku ... ojejejejej. ;) zapewniam Cię, że podejście do jelenia w lesie na odległość 10-15 metrów nie ma nic wspólnego z Twoimi sugestiami i daltonizm w niczym tu nie pomaga.
UsuńTo niby jakim cudem podchodziłem jelenie na odległość zdjęcia (czyli czasem 15 m) pod Olsztynem, w Dolinie Biebrzy i w Słowińskim PN, zarówno w lesie, jak i na łące? I pisze to koleś, który w czasach, gdy uczył się przyrody nie widział ani jednego jelenia, bo nad Biebrzą ich nie było! Krzysiek, ja po prostu nie chcę wmawiać ludziom, że zdjęcia które robię, to wyłącznie zasługa mojej niewiarygodnej wiedzy, kilkudziecięcioletniego doświadczenie i talentu odziedziczonego po dziadku Apaczu. To wszystko oczywiście jest ważne, ale nie róbmy z siebie leśnych czy bagiennych nadludzi.
UsuńPiękny kadr pierwszego zdjęcia - to powtórzenie strzępiastości idące po skosie... mniam!
OdpowiedzUsuńFajne mniam, zważywszy, że bielik i drzewo wzięli po pięć stów za pozowanie!
UsuńJest takie powiedzenie o głupim i szczęści - to wyjaśnia super zdjęcia totalnego amatora na pierwszym wyjściu w teren. Ale żeby co tydzień przez lata mieć fajne zdjęcia do pokazania - a to juz troche inna sytuacja. A w tym poście postarałeś się namieszać. I lis z sarną i łoś w drwiącym chichocie z rzeczywistości i cholera nawet remiz, że nie wspomnę o czajkach (uff już je rozpoznaję), czy tym pierwszym bieliku. A tam dorzucę jeszcze och nad gągołem i świstunami.
OdpowiedzUsuńNiby tak, ale większości z tych zdjęć nie planowałem. Mniej więcej wiedziałem, gdzie pojechać, ale cała to już łut szczęścia. I to właśnie jest najfajniejsze w tej fotografii:) PS.1. Do remiza jeszcze wrócę PS. 2. Wreszcie! Przecież to jedne z najfajniejszych ptaków!
UsuńOstatnio spotkałem się z opinią, że najlepsze zdjęcia zwierząt można zrobić najpierw upatrując miejscówkę i siedząc tam dostatecznie długo aż zwierzyna się nad nami zlituje i wlezie pod obiektyw ;) Ile w tym prawdy, nie wiem, ale chciałbym mieć takie szczęście do zwierząt :)
OdpowiedzUsuńTo całkiem niegłupie pod warunkiem, że jest to np. rozlewisko w czasach wiosennych i jesiennych migracji. Z ssakami może być trudniej, bo wystarczy wredny wiatr i można tak sobie siedzieć do emerytury:) Tak, jak napisałem wyżej wiedza, doświadczenie i roboczogodzny są ważne, ale czasem bez farta nie da rady:)
UsuńU mnie sprawdza się taka zasada: zostaw teleobiektyw w domu a spotkasz fajnego zwierza ;)
OdpowiedzUsuńZnam ją jak zły szeląg. Przerabiałem to i na Podlasiu i na Warmii. Tyle tylko, że teraz zabieram sprzęt nawet, jak idę do sklepu:)
UsuńHehe a druga prawidłowość jest taka: w terenie najbardziej potrzebny jest obiektyw który akurat został w domu... ;)
UsuńPodobnie jak karta pamięci i naładowane (!) akumulatorki :) Ostatnio nad Biebrzą spędziłem prawie dwie godziny w barze, ładując baterie, zamiast szaleć w terenie, jak ci bardziej zapobiegliwi:)
UsuńNic tylko się zgodzić.
OdpowiedzUsuńTa sarna wyglądająca całkiem jak lis stado robi wrażenie ;-)
Dzięki:) Potrzebowałem tego wsparcia. PS. Szkoda tylko, że zabrakło jeszcze zająca:)
Usuń