Planując tegoroczne, wiosenne święta postanowiliśmy, że tym
razem będzie inaczej. Przede wszystkim żadnej Biebrzy! W Polsce jest tyle
innych miejsc wartych odwiedzenia, a my cięgiem tylko na to Podlasie. Dlatego też
pewnego dnia zrobiliśmy listę potencjalnych celów wyjazdu, po czym
zaczęliśmy analizować ich mocne i słabe punkty, koncentrując się głównie na
tych drugich.
Już na samym początku z listy wykreśliliśmy góry, głównie ze
względu na zagrożenia lawinowe, kosodrzewinę i owce. Dłuższą chwilę
zastanawialiśmy się nad Bałtykiem, ale doszliśmy do wniosku, że wyjazd nad
morze, gdy temperatura wody oscyluje wokół zera, to po pierwsze czyste
szaleństwo, a po drugie jakoś nie podniecała nas perspektywa tradycyjnego spędzenia trzech
dni w kolorowej, szmacianej zagrodzie.
Skoro nie Południe i nie Północ, to może Polska Centralna? Pomysł
genialny, ale nie w marcu! Przecież nawet dziecko wie, że na Mazowszu najpiękniej jest w
listopadzie, więc spędzenie świątecznego weekendu w okolicach Sierpca, to jakieś
totalne nieporozumienie.
No dobrze – kombinowaliśmy - a może by tak choć raz porzucić
dzicz i zobaczyć, jak wygląda Wielkanoc w wielkomiejskiej aglomeracji? Idea
z pozoru niegłupia, ale posiadająca jeden, ale za to, wyjątkowo wredny minus. W święta wszystkie
hipermarkety i galerie handlowe są pozamykane, więc co niby mielibyśmy tam robić?
Iść na wystawę XX-wiecznej ceramiki, albo innego malarstwa?! Poza tym, jadąc do miasta,
trzeba się jakoś lepiej ubrać, umyć samochód, zapuścić brodę itp., więc skórka
raczej nie jest warta wyprawki.
Po kilku godzinach zażartej dyskusji, przeplatanej elementami
przemocy domowej, na liście nie pozostało już żadne miejsce, więc nie mając
innego wyjścia, … pojechaliśmy jednak nad tę Biebrzę. Ponieważ większość kwater była już
dawno zarezerwowana, zamieszkaliśmy w pewnym ekskluzywnym,
czeskim pensjonacie. Śniadanie wielkanocne (podobnie, jak większość posiłków) zjedliśmy
na tzw. świeżym powietrzu. Co prawda zamiast świątecznego stołu była karimata,
zamiast białej była brązowa, a zamiast żurku była grochówka (czyli - jak
mawiają na Podlasiu - creme de la Lewiatan),
ale i tak było wyjątkowo wytwornie, co dodatkowo podkreślało minimalistyczne,
mlecznobiałe wnętrze naszej plenerowej restauracji oraz moje eleganckie, specjalnie wymyte
na tę okazję w Biebrzy, gumowce.
I tyle. Przyznam, że po tegorocznych doświadczeniach, chciałbym, żeby wszystkie moje święta były dokładnie takie same, jak te o których piszę. Jeżeli miałbym się do czegoś przyczepić, to może do ... tego kremu.
Pozazdrościć takich świąt. Restauracja leśna to najlepszy lokal pod słońcem, wszystkio smakuje lepiej; rozumiem, że narzekanie na krem z grochu to kokieteria ;) Portret łosia znakomity.
OdpowiedzUsuńTo prawda, Ja też mam lepszy apetyt pod gołym niebem :) Achhh no i świetne ujęcia łosi, pozdrawiam
UsuńRado, oczywiście, że kokieteria:) Pełny garnek zniknął w trymiga i jeszcze nam było mało:)Dzięki za łośka. Marcin (i Rado również), cały czas macie szansę przyjechania nad Biebrzę i zrobienia tego samego. Służymy wszystkimi informacjami (również w sprawie plenerowych posiłków:)
UsuńRaz w hipermarkecie spotkałam prawdziwego wróbla więc jakaś nadzieja byłaby, ale skoro w święta były zamknięte to innego wyjścia nie mieliście. I całe szczęście, kicające najpiekniejsze.
OdpowiedzUsuńTo ciekawe, gdyż ja również spotykałem wróble w hipermarketach, a w domu zdarzyło mi się wypędzać sikorki:)No, ale skoro zamknięte, to zamknięte. Kicaki zaskoczyły nas kompletnie, więc fajnie że wyszły.
UsuńSzaraki są więc Wielkanoc zaliczona :) Dlaczego w mieście trzeba mieć brodę?
OdpowiedzUsuńpowiedział, ten co jej nie ma :D
UsuńAkurat moja broda to już naturalny element krajobrazu... :)
UsuńZaliczona i to fajnie. Po co broda? A był kolega choć raz w Wa-wie? Tam każdy elegant nosi brodę. Przynajmniej takie obserwacje poczyniłem w trakcie moich wyjazdów:) Aswertyna, miło że zajrzałaś. Mam nadzieję, że to nie wyłącznie z powodu Szczepana.
UsuńByłem, ale nie jestem wielkim fanem miast, obeznanym w trendach, nieogolona twarz jest po prostu wygodna. Aswertyna to taka chicha fanka Biebrzańskiego bloga ;) Dobrze że się (w końcu) ujawniła :)
UsuńJa też nie, ale czasem muszę bywać i jak widzę na przystanku 10 przedstawicieli hipsterowatych z brodami, jak Rumcajs, to myślę, że coś musi być na rzeczy:) Sam po wyjazdach wyglądam, jak wyglądam, ale na pewno nie tak, jak ten na R. PS. Pozdrowienia i ponowne zaproszenie dla Aswertny:)
UsuńNormalny facet po prostu się nie goli ale miejskie gogusie "zapuszczają brody"... I dla tego ostatnio odkąd stały się modne to golę się częściej.
Usuńja tu cichaczem kazda notke czytam, a w niedziele wieczorem wyczekuje nowego posta :)
Usuńcicha i wierna fanka:)
UsuńMakroman, jeżeli założysz kiedyś jakąkolwiek partię, pierwszy się do nie zapiszę! Aswertyna, bardzo mi miło:) Mam nadzieję, że kolejne niedziele (i czasem inne dni) Cię nie zawiodą:)
UsuńCzy łosie jakoś specjalnie lubią za brzozami wystawać? Zające pod słońce zabijają
OdpowiedzUsuńW zimie nie, ale w niezimie tak. Zanim pojawią się trawa i kaczyńce, to brzezina je karmi, więc wystają:) A szaraki też lubię:)
UsuńZe swoim miejscem na ziemi jest jak z żoną, każda inna ma wady tej naszej ... plus jeszcze swoje własne...
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest. Z Biebrzą jest tak, że nie mogę doczekać się wyjazdu, w trakcie pobytu zaczynam ją przeklinać, wracam do Olsztyna i ... nie mogę doczekać się wyjazdu. I tak już od ćwierćwiecza:)
UsuńJa też cichaczem podglądam i podczytuję i nadziwić się nie mogę jakie te wielkanocne zające wspaniałe. Łosie zresztą też. Oby nie na obiad. Nie ma jak nad Biebrzą...:)
OdpowiedzUsuńMiło mi niezmiernie:) Dziękuję za komentarz i zapraszam częściej. Trochę tej Biebrzy (i Warmii) postaram się jeszcze pokazać:)
UsuńPiękne łosiska :)
OdpowiedzUsuńA zajęcy to u mnie jakieś zatrzęsienie ... Pola całe się ruszają :D
Dzięki, myślałem, że znowu zaginąłeś w akcji. Szaraków Ci zazdroszczę (u nas i na Podlasiu ciągle słabo) i chętnie wymienię na łosie:)
UsuńZamieniamy się ... Łap ile chcesz, ale łosi musisz dostarczyć sporo ;)
UsuńMówisz i masz!
UsuńPiękne kolory!
OdpowiedzUsuńDzięki:)
Usuńa mi się tym razem piątka bardzo podoba. Jest taka jakaś niepretensjonalna, stworzenie sprawia wprawdzie wrażenie pół kosmity, pół mrówkojada, ale cała scena jest zatrzymaną chwilą. Fajne.
OdpowiedzUsuńScena była zaskoczeniem, ale masz rację. Mrówkojad, jak nic:)
Usuń