Jakiś czas temu córka kupiła mi książkę Stanisława Łubieńskiego pt.
„Dwanaście srok za ogon”. Polecam,
gdyż dobrze się to czyta, a poza tym, Autor prezentuje inne spojrzenie na
ornitologię i ornitologów, niż to, które zapewne znacie.
Nie mam oczywiście zamiaru streszczać tej książki, bo pewnie
przeczytacie ją sami. Chciałbym jedynie wspomnieć o jednej z wielu, poruszonych
w niej kwestii, a mianowicie o syndromie BDC (Birding Compulsive Disorder). To coś,
to wymyślona przez Petera Cashwell`a jednostka chorobowa polegająca na
skupianiu całej uwagi na ptakach, objawiająca się np. odruchowym hamowaniem
podczas jazdy samochodem, gdy na poboczu mignie coś ptakopodobnego.
Przyznam, że do tej pory nie słyszałem o BDC, ale pomyślałem,
że coś jest na rzeczy i że nie dotyczy to wyłącznie ptaków. Sam często tego
doświadczam, a już jazda samochodem poza obszarem zabudowanym, to dla mnie zawsze
igranie ze stłuczką, rowem lub z drzewem. Jakoś nie wyobrażam sobie, że jadę i
odruchowo nie omiatam wzrokiem okolicy. Pół biedy, gdy jestem na Podlasiu,
gdzie drogi są raczej proste. Zdecydowanie gorzej wygląda podróżowanie po
Warmii i Mazurach, gdzie na każdy kilometr przypada pięć zakrętów, dwieście
drzew i jeden pijany kolarz, a ja nie dość, że intensywnie wypatruję oznak
życia biologicznego innego, niż nawalony cyklista, to na dodatek mam na kolanach aparat z teleobiektywem. Do tego
dochodzi wspomniane wyżej gwałtowane hamowanie - bo łoś, cofanie na dwupasmówce
- bo minąłem lisa, czy zostawianie samochodu na światłach awaryjnych wszędzie tam
gdzie się tylko da. Albo i się nie da, ale w pobliżu nie ma drogówki.
Jazda autem, to nie wszystko. Wielokrotnie, zwłaszcza
wiosną, żurawi klangor, czy ciągnące gęsi, powodują u mnie rodzaj umysłowego zawieszenia,
niezależnie od tego, co robię w danej chwili (dobrze, że nie jestem neurochirurgiem).
Albo kolejny przykład. Poszedłem kiedyś do kina na „Ogniem i mieczem”, bo
interesuję się historią i lubiłem poprzednie filmy Jerzego Hoffmana. I co
głównie zapamiętałem z tego filmu? Rycyki! Jest taka scena (kiedyś już chyba o
tym pisałem), gdy Skrzetuski płynie czajką na Sicz i w pewnym momencie z nadrzecznych
chabazi podrywa się stado tych ptaków. Nigdy nie widziałem rycyków w liczbie większej,
niż cztery, a tu proszę - cała chmara! A do tego dochodzi jeszcze oczywiście
fotografia. Oglądam mecz Ligi Mistrzów, akcja przenosi się na pole karne,
zamieszanie…, a ja już od dłuższego czasu i tak bardziej interesuję się
sprzętem fotoreporterów sportowych siedzących za linią bramkową, niż poczynaniami
piłkarzy.
I tak prawie zawsze. Do lektury książki Łubieńskiego myślałem,
że to normalne, a tu proszę. Okazuje się, że jestem chory psychicznie! I teraz
nie wiem, co robić. Iść do lekarza, czy spokojnie przeczekać, aż samo
przejdzie?
Ja też to mam i psychozawiecha też mnie dopada. A jeszcze jest tak, że jak jestem kierowcą to widzę, sarny, ptaki, jeże, a jak jadę jako pasażer to tylko mąż widzi a ja nie zdążam zobaczyć kompletnie nic. Piękne foty, a gągoł na 4 super.
OdpowiedzUsuńCoś w tym musi być. Może u kierowcy automatycznie włącza się ta część mózgu, która odpowiada za rejestrację otoczenie? :)
UsuńCzytam sobie i myślę "O kurczę... skąd ja to znam?". Nawet jak patrzę przez okno (nie mówiąc o wyjściu na spacer, do parku, a nawet do sklepu...) to odruchowo patrzę na gałęzie drzew w poszukiwaniu jakiegokolwiek ruchu, albo podświadomie go rejestruję kątem oka - wtedy cała reszta nie istnieje, a ja skupiam się na danym ptaku. Albo z kimś rozmawiam i nagle przerywam wypowiedź, bo usłyszałam np. "piszczenie" mysikrólika.
OdpowiedzUsuńPtasiarze (i inni fanatycy przyrody) tak mają! To czysta pasja... która raczej sama nie przejdzie, nie ma po co czekać ;) Moim zdaniem to normalne... nie? o.o
Dokładnie tak! Oczywiście, że nie czekam, aż mi przejdzie, gdyż co ja bym wtedy robił w wolnych chwilach? Na stolarce i robieniu na drutach się nie znam, a kleić modeli nie lubię:)
UsuńA ja się znam na robieniu na drutach :) ale nie znam się tak dobrze na fotografii jak Ty, dopiero się uczę :)
UsuńTrafiłam do Ciebie przez blog Travelling Rockhopper , pozdrawiam :)
Zazdroszczę, gdyż tzw. umiejętności manualne, sprowadzają się u mnie wyłącznie do gotowania:) Chyba trochę lepiej jest z fotografią, ale ... ciągle tylko trochę:)
UsuńJuż kilkanaście razy zaliczałem opuszczenie asfaltu. Moment krytyczny był, gdy 3 lata jeździłem DS 5 z panoramicznym dachem ... KATASTROFA!!! Do tej pory odprowadzałem myszołowy wzrokiem tylko do granicy szyby. W DS-ie przednia szyba kończyła się ... z tyłu na bagażniku! Następny samochód już kupiłem klasyczny, życie jest ważniejsze :) To choroba przewlekła o przebiegu ostrym. Możesz nie czekać, nie przejdzie :))) Bielik to zawsze bielik ale ten dzięcioł też mi się.
OdpowiedzUsuńI jak napisałem wyżej, nie czekam i czekać nie będę. PS. Panoramicznego dachu, co prawda nie miałem, ale szyberdach, to też nie przelewki:)
UsuńDzięki za diagnozę,też mam BDC :) I wiesz co dobrze mi z tym,w ogóle się nie przejmuję :)A dlaczego ? Tu przysłodzę trochę,bo jakbym nie miał tego syndromu to nie poznał bym wielu wspaniałych i równie zakręconych ludzi na tym punkcie jak Iwona,Krzysiek i ty :)))
OdpowiedzUsuńI nawzajem:) PS. To kiedy zapraszasz na młode gęgawy? W sensie fotograficznym oczywiście:)
UsuńJutro jadę badać czy wyprowadziły młode na moim bagnie. Jeżeli tak to tylko kwestia zgrania terminu :)
UsuńTeż tak mam Wojciechu i również dobrze mi z tym, wcale nie chce żeby przeszło i niech trwa jak najdłużej, bo to oznacza że jesteśmy wrażliwi na otaczający Nas piękny świat :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńChyba trochę niefortunnie zakończyłem ten post i teraz mam za swoje:)
UsuńWyznalazcy chorób pracują na okrągło. Kolejny sydrom, kolejny skrót - nie ma już eniwych, nie ma roztrzepanych, nie ma głąbów - wszyscy są chorzy i mają na to papiery ;)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z tym w 100%. Kiedyś trzeba było np. znać ortografię i basta, a teraz wystarczy dostarczyć papier i polonistka może nam ... :)
UsuńJa tam cenię sobie taką spostrzegawczość, ostatnio dzięki niej doszedłem do ciekawych wniosków na temat torów, kolei i bioróżnorodności w tych okolicach, obecnie zgłębiam temat i polecam bo szalenie ciekawy. PS: Jakie dokładnie ma wymiary ma czwarte zdjęcie, bo efekt jest zacny!
OdpowiedzUsuńCzyli szykuje się nowy post? Temat ciekawy - PKP i bioróżnorodność, więc dawaj! PS. A o jakie konkretnie wymiary chodzi?
UsuńO stosunek długości obu boków, bo wygląda mi jak panorama tylko że w pionie :) Na post kolejowy muszę jeszcze nazbierać materiałów i w tym tygodniu poleci temat zastępczy...
UsuńSzczepan, jaka panorama!? Normalna fotka w pionie z wykorzystaniem dwóch brzózek na pierwszym planie. PS. Zaraz zajrzę.
UsuńAż pobrałem na dysk i obmierzyłem, już wszystko jasne :) Zapraszam!
UsuńDalej nie rozumiem, ale ok.
UsuńTwoje zdjęcia jak zawsze są piękne.Tak precyzyjnie wykonane,budzą zachwyt,pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję, ale nie przesadzaj:)
UsuńNo popatrz i mając BCD udało Ci się tego szaraka wypatrzeć? To chyba w takim razie masz jeszcze jakowyś disorder niezdiagnozowany.
OdpowiedzUsuńCzyli jednak żyjesz:) PS. Prawdopodobnie moje BCD, to jedynie wierzchołek góry lodowej:) Szkoda tylko, że bez widoków na BMW:)
UsuńNo taki terenowy BMW disorder byłby niezły
UsuńI tak żyję. Nawet pod budynkiem Biologii widziałam już kwiczoła. Ciekawe czy gniazdo w tym samym miejscu założy?
UsuńW takim razie w najbliższej przyszłości podjadę (na razie niestety nie bmw)pod biologię na kwiczoły i inhalacje:)
Usuń"a już jazda samochodem poza obszarem zabudowanym, to dla mnie zawsze igranie ze stłuczką, rowem lub z drzewem. Jakoś nie wyobrażam sobie, że jadę i odruchowo nie omiatam wzrokiem okolicy." - no to mógł byś jeździć z moją żona, bo do takiego stylu jazdy jest przyzwyczajona, ja ponadto jeszcze wypatruję: kapliczek, zabytków, ruder, pomników, itp. więc ze mną ma gorzej, choć ma przynajmniej tę satysfakcję że za "dupami" się nie rozglądam, bo i tak żadna z malownicza ruderą przydrożna konkurować nie jest w stanie ;-)
OdpowiedzUsuńA zeszłego roku była by kraksa na odcinku Tarnów Rzeszów - bo przy 140 na liczniku kombinowałem jak zrobić zdjęcie myszołowowi czającemu się na autostradową padlinę ;-)
Jak napisałeś o kapliczkach, to przypomniała mi się moja dawna koleżanka, która, jako fascynatka zabytków, jeżdżąc ze swoim chłopakiem po Warmii i Mazurach, zwykła odzywać się do niego w stylu: "Miśku kurwa! Kapliczka była! Z powrotem!". Ja z kolei pochwalę się, że przy 120 byłem w stanie zauważyć, że łabędź ma nietypowy dziób i w ten sposób zrobiłem swoje pierwsze zdjęcia krzykliwca. PS. Pozdrowienia dla NMPPD (Nieustraszonej Małżonki Ptasiego Pirata Drogowego) :)
UsuńNo i takie kumpele to ja rozumiem...;-)
UsuńPozdrowienia przekażę.
Gratuluję spostrzegawczości.
To nie spostrzegawczość, to znak:)
UsuńTeż tak mam :D Ci co nie są wrażliwi na otaczający świat przyrody to wymyślają, że to choroba :D Wpaniałe zdjęcia. :)
OdpowiedzUsuńAkurat ten, co to wymyślił był ... ornitologiem:) PS. Dziękuję:)
UsuńNie no, tekst świetny...Ja mam tę dogodność, że nie prowadzę i mam osobistego szofera :D A co się okazało ostatnio? Brat pana Łubieńskiego jest kolegą mojego taty :D
OdpowiedzUsuńFajnie być milionerem i posiadać osobistego szofera. Ja muszę prowadzić sam lub prosić gŁosia:) PS. Świat jest jednak mały o czym przekonuję się każdego dnia:)
UsuńDziś rano w RMF mówili o kierowcy, który gdzieś w okolicach Olsztyna wylądował w rowie. Aż się zaczęłam zastanawiać, czy to nie była przypadkiem Twoja sprawka.
OdpowiedzUsuńGągoły są!
Raczej nie:) PS. Są, ale nie do końca takie, jakie chciałem.
UsuńZ dwojga złego wolę się zawieszać na ptakach niż nad smartfonem z fejsbukiem ;) Zdrowsze to, ćwiczy pamięć wzrokową i słuchową, przyczynia się do zwiększenia gibkości i muskulatury, a i ludziom z tym zburzeniem neurologicznym hemoroidy nie grożą, o! :D
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałem smartfona, więc nie znam zagrożeń płynących z użytkowania tego sprzętu:) PS. Nie wiem jak z moją gibkością, ale hemoroidów, jako żywo, nie posiadam:)
UsuńLubię ludzi z takimi syndromami :)
OdpowiedzUsuńJa również, choć niewielu takich znam:)
Usuń