Miałem ją sprzedać, ale ciągle zwlekałem.
Woziłem ją w samochodzie, tylko po to, by zabierała miejsce. Wcześniej użyłem jej tylko
raz, głównie po to, żeby sprawdzić, jak to ustrojstwo działa. Chodzi mi
oczywiście o przenośną czatownię. Kupiłem ją już dawno temu i szczerze mówiąc
zastanawiałem się, po co? Wyprodukowano ją prawdopodobnie dla myśliwych polujących na
ptactwo, gdyż oceniając ją w kontekście fotografii przyrodniczej ma, moim zdaniem, sporo wad i tylko jedną, ale za to fantastyczną zaletę. Dzięki wmontowanemu fotelikowi
wędkarskiemu (z wgłębieniem na napój, ma się rozumieć!) jest najwygodniejszą
kryjówką na świecie.
Moja opinia na temat czatowni zmieniła się w ciągu ostatniego tygodnia. Nigdy nie pomyślałbym, że z tej właśnie budy, uda mi
się jednak zrobić jakieś zdjęcia, a jednak. Co prawda stało się to przypadkiem, ale czy przypadki nie rządzą tym światem? Znalazłem gniazdo żurawi, a że nie miałem niczego
innego (siatki zostały w domu) w czym mógłbym się ukryć, skorzystałem właśnie z niej.
Najdziwniejsze jest jednak to, że ptak bardzo
szybko zaakceptował dziwną konstrukcję lub też, dzięki wbiciu jej w krzaki, nie
zauważył. Tak, czy siak, żuraw po początkowej ucieczce, spokojnie wrócił do gniazda i
kontynuował wysiadywanie. Napisałem kontynuował, chociaż w przypadku tego osobnika, to słowo
nijak miało się do rzeczywistości. Ptak, po klapnięciu na gniazdo, posiedział 5 minut, po czym wstał i
zaczął zajmować się poprawianiem jego konstrukcji. Usiadł ponownie, by za kolejnych 5 minut poderwać
się w celu poprawy upierzenia. I tak przez cały czas. Muszę przyznać, że byłem
mu cholernie wdzięczny, gdyż fotografowania żurawia zajętego wyłącznie wysiadywaniem,
wykończyłoby mnie psychicznie już po godzinie, a kolega-odprowadzacz miał przyjść po mnie
znacznie później.
Choć widzieliśmy się tylko dwa razy, bardzo polubiłem
tego żurawiego nicponia. Przyjemnie jest bowiem, gdy w jednym miejscu spotykają się dwa
typy, które choć reprezentują odmienne gatunki, mają jednak wspólną cechę,
czyli ADHD. Oczywiście porzuciłem również pomysł sprzedaży czatowni. Czuję, że po wprowadzeniu kilku modyfikacji, jeszcze mi się do czegoś przyda.
chyba jednak najważniejsze jest to żebyy ptak nie widział sylwetki człowieka, a czy to będzie czatownia zielona czy różowa, czy srebrny samochód ... nie ma znaczenia ;) dwójka fajna.
OdpowiedzUsuńNic bardziej mylnego. To zwierzyna płowa widzi skotopowo, czyli widzi świat pozbawiony barw. Dlatego myśliwi, polujący na np. jelenie czy sarny, mogą ubierać się na pomarańczowo. Zupełnie inaczej jest w przypadku ptaków. Te doskonale widzą i rozpoznają kolory (stąd upierzenie samców) i dlatego kolor czatowni ma zasadnicze znaczenie. PS. Srebrny samochód odbija światło słoneczne i, co obserwuję bez przerwy, utrudnia to fotografowania ptaków. Taki los :)
OdpowiedzUsuńFantastyczne! A ja zarzuciłam myśl kupna bo kumpel powiedział, że one się strasznie długo przyzwyczajają. Dzisiaj widziałam jak wilga kąpała się w stawie i z czatowni nie dałam rady zrobić zdjęć, a z namiotem mogłabym chodzić dookoła. Można robić piękne foty i ptaków nie stresować.
OdpowiedzUsuńJedne długo, inne krótko. Zależy od gatunku i osobnika. Ta czatownia ma tę podstawową wadę, że fotografuje się z wysokiej perspektywy, a przynajmniej w przypadku ptaków, moim zdaniem, im niżej, tym lepiej.
UsuńJa mam na oku namiot samorozkładający, chyba 1x1x 1,7, lekki, szybko sie rozkłada i mogę go rozpiąć z góry na dół, więc każda perspktywa będzie dostępna.
UsuńTo chyba lepsza opcja, zwłaszcza po wycięciu otworów na obiektyw. Problem tylko w tym, że bardzo szybko się rozkładają, ale złożyć je to już duuuża sztuka :)
UsuńJak to nigdy nie wiadomo, co i kiedy może się przydać. I tak człowiek zbiera te przydasie ;-)
OdpowiedzUsuńFajny taki żuraw z bliska!
Dziękuję w jego imieniu:) Co do przydasi, to coś wiem na ten temat. Jadąc na weekend nad Biebrzę muszę instalować kufer na dachu, a jeżdżę dużym kombi :)
UsuńUrocze ptaszysko :)
OdpowiedzUsuńUrocze. Zwłaszcza, jak można je oglądać z bliska i w takich sytuacjach, a na dodatek po raz pierwszy w życiu :)
UsuńZdjęcia jak zwykle super, ale doświadczenie w temacie fotografowania z czarowni bezcenne. Pokaż Wojtku kiedyś zdjęcie tej czarowni na blogu. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzięki Marcin. To takie trochę dokfotki, ale to jednocześnie moje pierwsze fotografowanie żurawia przy gnieździe. Czasu miałem mało, a gniazdo umiejscowione jest w dołku, więc wyszło, jak wyszło. Co do czatowni, to możesz podobną obejrzeć pod załączonym linkiem i sam ocenić. http://allegro.pl/czatownia-mysliwska-z-krzeslem-skladana-kamuflaz-i5380897040.html
UsuńWitaj zdjęcia kozackie,za Krzyśkiem dwójka najlepsza, reszta też na wysokim poziomie.Znam te fajne uczucie gdy te piękne ,duże ptaki można oglądać z bardzo bliska,wrażenia niesamowite :)
OdpowiedzUsuńDzięki. Masz racje, takie bliskie przebywanie to niesamowita sprawa. Tyle tylko, że czasem ... nudna :)
UsuńWojciechu, doskonale opisałeś swoje własne i zobrazowałeś żurawiowe ADHD. Szczególnie na j i k widać, że ptaszysko strasznie się nudzi. Wcześniejsze zdjęcia dokumentują natomiast wysokie wymagania estetyczne tego właśnie osobnika (superanckie 4.1a)
OdpowiedzUsuńDzięki Beata. Gdyby nie cecha tego osobnika, czyli nadpobudliwość żurawiowata, musiałbym chyba zabierać do budy termos z melisą. Na szczęście chłopak lub dziewczyna cierpiał/ła na robaki i jakoś się obeszło bez ziółek :) PS. Nigdy nie przepadałem za "realizmem magicznym prozy iberoamerykańskiej" :)
UsuńAle musisz przyznać że zdania: Miałem ją sprzedać, ale ciągle zwlekałem. Woziłem ją w samochodzie, tylko po to, by zabierała miejsce. Wcześniej użyłem jej tylko raz, głównie po to, żeby sprawdzić, jak to ustrojstwo działa." w odniesieniu do bratniej duszy żurawiej brzmią cudnie.
UsuńBrzmią cudnie, aczkolwiek stwierdzenie "... jak to ustrojstwo działa" w kontekście duszy - nieco dziwnie. Choć z drugiej strony, jako ciekawy świata agnostyk mógłbym, teoretycznie rzecz jasna, zainteresować się i taką kwestią :)
UsuńToż działanie duszy, szczególnie bratniej i zurawiej, powinno jak najbardziej agnostyka zainteresować
UsuńOk. Jutro tam pojadę, wyrwę mu duszę, przywiozę do Twojego labu i wreszcie poznamy to działanie. Szykuj instrumenta!
Usuń:))
UsuńDodam jeszcze, że trochę zawiodło mnie zdanie wyjaśniające co woziłeś w samochodzie. Po tytule i pierwszych dwóch zdaniach wpisu pomyślałam sobie że lecisz realizmem magicznym prozy iberoamerykańskiej i wożenie w aucie dotyczy duszy bratniej żurawia.
OdpowiedzUsuńAkurat Wojtku Tobie się trafił statyczny model,ja miałem parę która miała podwójne ADHD.Robiły wszystko ,żerowały,czyściły pióra,przeganiały kaczki z oczka,zaloty i sex tez był.Generalnie nie nudziłem się :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę. Lubię fotografować z czatowni, ale czasem mnie to przerasta. Nad Biebrzą jest to samo. Pobędę chwilę w jednym miejscu i już mnie goni w inne. Taki organizm :)
OdpowiedzUsuńJa też odnalazłem spokój w naturze
OdpowiedzUsuń