Zdjęcia poniżej to, prawie jak
zwykle, dzieło przypadku i, tym razem, braku czasu. Zostały zrobione w miejscu, w którym
byliśmy pierwszy raz w życiu, do którego zapewne nie trafilibyśmy nigdy, gdyby
nie wspominany niedoczas.
Tego dnia w Kapicach, niewielkiej
wsi położonej w Dolinie Biebrzy, odbyła się uroczystość inauguracji Wilczych
Wrót - Studia Edukacji Przyrodniczej stworzonego od podstaw przez Anię i
Andrzeja Mydlińskich. Gorąco polecam to miejsce tym, którzy są zainteresowani
wszystkim, co wiąże się z wilkami (http://www.wilczewrota.pl/).
Takie dni, jak ten opisywany, sprawiają mi
pewien kłopot, a to z powodu rozterek, które im towarzyszą. Z jednej strony
świetna impreza, znajomi, ognisko, lokalne napoje, z drugiej zaś świadomość, że
to jednocześnie ostatnie, zdjęciowe godziny nad Biebrzą. To trochę tak, jak z jedzeniem w „Barze u Dany”
(http://www.udany.com.pl/). Za każdym razem,
gdy tam jestem (a jestem tam zawsze, ze względu na jedzenie, atmosferę i
właścicieli) stoję, jak cielak przed jadłospisem i cierpię katusze. Cierpię, bo
wszystko tam jest wyjątkowo smaczne, a wszystkiego przecież nie zjem, choć na wszystko mam ochotę. Ok.,
kończę ten watek, bo jestem jeszcze przed śniadaniem.
Wyjście z sytuacji było tylko jedno.
Zostać jak najdłużej na ognisku i dopiero na godzinę przed zachodem słońca,
ruszyć gdziekolwiek. To gdziekolwiek na szczęście nie było zbyt daleko, a to co
zaoferowało przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Nie widać tego na zdjęciach,
ale w tym jednym miejscu zgrupowało się siedem łosi, co o tej porze roku jest
raczej rzadko spotykane. Warunki oświetleniowe pozostawiały sporo do życzenia,
ale wobec takiego zjawiska, fotografowanie schodzi na drugi, albo i trzeci
plan.
Puentą będą przeprosiny. Ostatnio w
postach, wycierałem sobie gębę Biebrzą ile się dało. Bo i faktycznie, ptasio
nie zachwyca. Dolina zawsze jednak potrafi zaskoczyć. Nie ma ptaków, to poszpera w
kieszeniach i wyciągnie coś innego, czym też Cię
zadziwi.
Piękny łosiowy raj Wam się trafił,zdjęcia genialne.Szkoda że tak daleko od Olsztyna bo miejsce ma ogromny potencjał.Jeszcze kilka takich wrzut,to na stałe zamieszkam w Twoim samochodzie aby nie przegapić kolejnego takiego spotkania :)
OdpowiedzUsuńDzięki Paweł. Daleko, ale da się dojechać. Rezerwuję Ci miejsce w aucie w czasie bukowiska i niczego nie przegapisz :)
Usuńfajne "scypulaki". bardzo fotogeniczne stworzenia. dobre, ciepłe światełko, co chcesz ?!?
OdpowiedzUsuńCiepłe było tylko na początku. Potem niestety było już tylko ciemnawo i ciemno.
UsuńWow, Farciarz w ogóle. A w szczególe: skojarzenia łopatek rosnących łosiowi na J - nie do przytoczenia publicznie, choć ssaki mają takie coś pojedyncze w przeciwieństwie do węży; Jeden z łosi na G bardzo dziwaczny ma zad - może wiesz dlaczego tak na zdjęciu wygląda; Portrecik C - łeb Panny Migotki; I młodziaki - przeurocze
OdpowiedzUsuńFakt. To był fart nielichy. Nie wiem co jest z tym zadem. Sprawdzałem na rawach i to chyba chochlik cyfrowy nabroił. PS. Mi się tam nic nie kojarzy :)
UsuńNajbardziej mi się podobają łosie z czułkami! Kosmiczne takie :-) I ten ostatni - dwugłowy, sześcionożny :-)
OdpowiedzUsuńTo w ogóle kosmiczne stwory. Znam je od dziecka i ciągle nie mogę się nadziwić, że takie coś łazi po naszych lasach :)
UsuńChyba zawsze w przypadku dużych zwierząt najważniejsze jest spotkanie. Rozkoszne maja te rosnące łopaty i te spojrzenia takie zdziwione. Jak zawsze fajnie sie ogląda.
OdpowiedzUsuńMa Pani 100% rację. Zdjęcia, zdjęciami, ale jak się jest w takim miejscu i w takim towarzystwie, to gęba sama się śmieje :)
UsuńRewelacyjne zdjęcia, żałuje że nie ma łosi w Dolinie Noteci :)
OdpowiedzUsuńDzięki Marcin. Czas poznać się z Biebrzą!
UsuńTak masz rację Wojtku, łosie są jak "kosmiczne stwory". To dlatego nigdy mi się znudzą. Pozdrawiam i gratuluję zdjęć łoszaków. Igor
OdpowiedzUsuńMi również. Dziękuję i pozdrawiam.
Usuń