Gdybyście poniższe zdjęcia oglądali w zamierzchłych czasach, widzielibyście na nich przede wszystkim potencjalne pieczyste. Kwiczoł był
bowiem kiedyś ptakiem łownym, podobnie jak drop, paszkot, derkacz, przepiórka
i cała masa ptasiego towarzystwa.
Mimo, że jeszcze do końca XVIII w., kwiczoły
były w Polsce gatunkiem nielicznym, to i tak stawały się celem myśliwych.
Zaczęło się od Władysława IV, który
spodziewając się wizyty francuskiego posła, polecił dworzanom, by na dni mięsne
zaopatrzyć kuchnię w jemiołuszki, jarząbki, kuropatwy, cietrzewie i właśnie kwiczoły.
Tradycję kwiczołożerstwa kontynuowano również w czasach późniejszych. Potwierdza to m.in. dokument „Wykaz ubitej
zwierzyny na kuchnię JW.ch Hrabstwa i przynależnego strzałowego za rok 1859/60”, w którym można przeczytać, że
we wzmiankowanym okresie do wilanowskiej spiżarni trafiło 566 sztuk zwierzyny, w tym 6 kwiczołów. Ta niewielka liczba wynikała chyba z faktu, że polowanie na te ptaki nie było najbardziej opłacalne, zważywszy że za jedną sztukę myśliwy otrzymywał zaledwie 3 grosze, podczas gdy taki dzik kosztował 6 złotych i 20 groszy.
Kwiczoły konsumowane były jednak nie tylko
przez jaśniepaństwo, czego potwierdzenie można znaleźć w prawie wszystkich,
ówczesnych książkach kucharskich. Przykładem może być np. niezwykle popularna,
w swoich czasach, pozycja „365 obiadów
za pięć złotych” Lucyny Ćwierczakiewiczówny, wydana w 1860 roku w
Warszawie. Do szczególnie polecanych przez Autorkę przepisów, należał Chaud-froid, czyli kwiczoł w auszpiku na
postumencie. W wydanej 53 lata później "Kucharce litewskiej" kwiczołami zajęła się także niejaka Wincenta Zawadzka,
która nie gustując zapewne w auszpiku, zalecała
zapiekanie ich (podobnie jak innego ptasiego drobiazgu) w opakowaniu z ciasta
makaronowego.
Na kwiczoły polowano przede wszystkim jesienią
i zimą wiedząc, że ptaki porzucają wtedy mięsną dietę na rzecz owoców jarzębiny
i jałowca, co sprawiało, że ich mięso nabierało podobno wybornego smaku. Zalecano
nawet, by oskubanych ptaków nie patroszyć tylko, nadziawszy na szpadki, opiekać
nad ogniem, do czasu aż zgromadzone w żołądkach owoce nasycą mięso swym
aromatem.
Apogeum polowania na drobne
ptaki, w tym kwiczoły, nastąpiło w okresie międzywojennym. Najczęściej posługiwano się
sieciami, gdyż strzelanie do maluchów uważano za nieekonomiczne. Podobno w ten
sposób odławiano setki tysięcy osobników rocznie.
Na szczęście w Polsce (na południu Europy
niestety jest to ciągle bardzo popularny „sport”) nikt już na te ptaki nie
poluje, dzięki czemu kwiczoły stały się zdecydowanie liczniejsze i choć
ostatnimi czasy ich liczebność nieco spada, nie ma to już nic wspólnego z
łowiectwem.
PS.1. Nie byłoby tych zdjęć, gdyby nie Beata
Kurowicka, która: a) znalazła gniazdo, b) podzieliła się informacją, c)
przegoniła wiewiórki, d) udostępniła mi okn…, tzn. czatownię.
PS.2. Przysięgam, że wszystkie następne posty
będę pisał wyłącznie po obiedzie.
Ależ zdjęcia żyleta,przepiękne :) Kwiczoły muszą się napracować żeby wykarmić wiecznie głodne głodomory.Muszę ci się przyznać Wojtku że tak ładnych zdjęć tego popularnego ptaka w swojej galerii jeszcze nie mam,ale co tam jest co nadrabiać.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDzięki Paweł, to jak zwykle fart. Gdyby nie informacja koleżanki, figa by z tego wyszła. Kwiczoły budują gniazda tak wysoko, że dotarcie do nich, przynajmniej w moim przypadku, jest kompletnie niemożliwe.
OdpowiedzUsuńQrcze, dlaczego miałem nie oglądać tego wpisu? Kapitalne foty. Prześwietlone skóry maluchów są kapitalne.
OdpowiedzUsuńTylko proszę Cię, bo to już kolejny post o zjadaniu obiektów twojej fotografii - rzeczywiście nie pisz na głodnego, bo nawet niesmaku i przygany nie czuję w twoim komentowaniu kwiczołożerstwa! :)
Chodziło dla mnie (znowu podlaski!) o to, że o trochę inną fotografię walczyliśmy. Ale, z drugiej strony, weź człowieku i nie zdejmij takiego obiektu .... nie zdejmij, nie oskóruj, nie zjedz ... No dobrze. Przysięgam po raz kolejny, że posty będę pisał tylko i wyłącznie po jedzeniu!
Usuńpoemlaciebieta - gdyby to mi, czy też "lamię" Beata, a szczególnie Kurowicka, pokazała gniazdko, to też bym zrobił to co Ty, czyli ... zdejmował, oskórowywał i na koniec pożarł! ;)
UsuńMożesz jaśniej? :)
UsuńJako, że jest to jeden z trzech ptaków, które udało mi się w mojej fotograficznej karierze sfotografować (a dodam, że był pierwszym), mam do niego szczególną słabość :-). W tym roku niestety ich nie widziałam, za słaba zima była i nie przychodziły całym stadkiem na winogrona.
OdpowiedzUsuńZdjęcia perfekcyjne!
Dzięki Husky. To ciekawe, bo kwiczoł też był jednym z pierwszych, zaobserwowanych przeze mnie gatunków. W Biebrzy było ich dużo i gnieździły się znacznie niżej, niż te olsztyńskie. Problem tylko w tym, że nie miałem wtedy sprzętu. Ale co się odwlecze ...
UsuńŚwietne zdjęcia! Pozostaje tylko pozazdrościć Pani Beacie takiego sąsiedztwa :-) Najfajniejsze zdjęcie drugie!
OdpowiedzUsuńDla mnie może być i przed obiadem - przynajmniej mniej zjem...
Dziękuję. Też jej zazdroszczę, zwłaszcza że to sąsiedztwo pracowe w Kortowie :)
UsuńCudeńka takie, że zwariować można ze szczęścia przy oglądaniu.Ten robal w dziobie wcale do jedzenia nie nastraja, ale jedno zauważyła. kiedy wkładałam posty o kosach, kwiczołach czy paszkotach gwałtownie rosła liczba odwiedzających z Francji, oni tam je ciągle jedzą.
OdpowiedzUsuńNie wiem, jak jest we Francji, ale we Włoszech tłuką je niemiłosiernie. Dziwię im się trochę, bo więcej kalorii tracą na skubanie tych maleństw, niż zyskują na ich jedzeniu. Ale widać taka tradycja.
Usuńpiękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńWspaniały moment karmienia piskląt uchwycony na pięknych zdjęciach. Nie maialem jeszcze okazji oglądania na żywo takiej sytuacji :( pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzięki. To moja pierwsza taka obserwacja od lat. Kwiczoły gnieżdżą się okrutnie wysoko i tylko dzięki temu, że ten zbudował gniazdo przy budynku, udało się go sfotografować.
UsuńWojciechu, mam nadzieję na zapis foto całego procesu odchowu młodych. Chciałabym zobaczyć jak z okropieństw niemowlęcych przekształcają się w pięknoty fruwające. Przez okno sporo widać ale potrzebne jest jakies powiększające szkło. Mam nadzieje na twoje.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie zacząłeś od wydawałoby się pustego gniazda. Przypomniały mi się strachy, że coś niedobrego stało się z przychówkiem
OdpowiedzUsuńDlatego tak zacząłem :) A życie w gnieździe bardzo chętnie jeszcze poobserwuję i pozapisuję.
OdpowiedzUsuń