O mnie

Moje zdjęcie
Olsztyn, warmińsko-mazurskie, Poland

środa, 13 maja 2015

Kwiczoł.


Gdybyście poniższe zdjęcia oglądali w zamierzchłych czasach, widzielibyście na nich przede wszystkim potencjalne pieczyste. Kwiczoł był bowiem kiedyś ptakiem łownym, podobnie jak drop, paszkot, derkacz, przepiórka i cała masa ptasiego towarzystwa.

Mimo, że jeszcze do końca XVIII w., kwiczoły były w Polsce gatunkiem nielicznym, to i tak stawały się celem myśliwych.
 
Zaczęło się od Władysława IV, który spodziewając się wizyty francuskiego posła, polecił dworzanom, by na dni mięsne zaopatrzyć kuchnię w jemiołuszki, jarząbki, kuropatwy, cietrzewie i właśnie kwiczoły.
Tradycję kwiczołożerstwa kontynuowano również w czasach późniejszych. Potwierdza to m.in. dokument „Wykaz ubitej zwierzyny na kuchnię JW.ch Hrabstwa i przynależnego strzałowego za rok 1859/60”, w którym można przeczytać, że we wzmiankowanym okresie do wilanowskiej spiżarni trafiło 566 sztuk zwierzyny, w tym 6 kwiczołów. Ta niewielka liczba wynikała chyba z faktu, że polowanie na te ptaki nie było najbardziej opłacalne, zważywszy że za jedną sztukę myśliwy otrzymywał zaledwie 3 grosze, podczas gdy taki dzik kosztował 6 złotych i 20 groszy.

Kwiczoły konsumowane były jednak nie tylko przez jaśniepaństwo, czego potwierdzenie można znaleźć w prawie wszystkich, ówczesnych książkach kucharskich. Przykładem może być np. niezwykle popularna, w swoich czasach, pozycja „365 obiadów za pięć złotych” Lucyny Ćwierczakiewiczówny, wydana w 1860 roku w Warszawie. Do szczególnie polecanych przez Autorkę przepisów, należał Chaud-froid, czyli kwiczoł w auszpiku na postumencie. W wydanej 53 lata później "Kucharce litewskiej" kwiczołami zajęła się także niejaka Wincenta Zawadzka, która nie gustując zapewne w auszpiku, zalecała zapiekanie ich (podobnie jak innego ptasiego drobiazgu) w opakowaniu z ciasta makaronowego.

Na kwiczoły polowano przede wszystkim jesienią i zimą wiedząc, że ptaki porzucają wtedy mięsną dietę na rzecz owoców jarzębiny i jałowca, co sprawiało, że ich mięso nabierało podobno wybornego smaku. Zalecano nawet, by oskubanych ptaków nie patroszyć tylko, nadziawszy na szpadki, opiekać nad ogniem, do czasu aż zgromadzone w żołądkach owoce nasycą mięso swym aromatem.

Apogeum polowania na drobne ptaki, w tym kwiczoły, nastąpiło w okresie międzywojennym. Najczęściej posługiwano się sieciami, gdyż strzelanie do maluchów uważano za nieekonomiczne. Podobno w ten sposób odławiano setki tysięcy osobników rocznie.

Na szczęście w Polsce (na południu Europy niestety jest to ciągle bardzo popularny „sport”) nikt już na te ptaki nie poluje, dzięki czemu kwiczoły stały się zdecydowanie liczniejsze i choć ostatnimi czasy ich liczebność nieco spada, nie ma to już nic wspólnego z łowiectwem.

PS.1. Nie byłoby tych zdjęć, gdyby nie Beata Kurowicka, która: a) znalazła gniazdo, b) podzieliła się informacją, c) przegoniła wiewiórki, d) udostępniła mi okn…, tzn. czatownię.

PS.2. Przysięgam, że wszystkie następne posty będę pisał wyłącznie po obiedzie.













19 komentarzy:

  1. Ależ zdjęcia żyleta,przepiękne :) Kwiczoły muszą się napracować żeby wykarmić wiecznie głodne głodomory.Muszę ci się przyznać Wojtku że tak ładnych zdjęć tego popularnego ptaka w swojej galerii jeszcze nie mam,ale co tam jest co nadrabiać.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki Paweł, to jak zwykle fart. Gdyby nie informacja koleżanki, figa by z tego wyszła. Kwiczoły budują gniazda tak wysoko, że dotarcie do nich, przynajmniej w moim przypadku, jest kompletnie niemożliwe.

    OdpowiedzUsuń
  3. Qrcze, dlaczego miałem nie oglądać tego wpisu? Kapitalne foty. Prześwietlone skóry maluchów są kapitalne.
    Tylko proszę Cię, bo to już kolejny post o zjadaniu obiektów twojej fotografii - rzeczywiście nie pisz na głodnego, bo nawet niesmaku i przygany nie czuję w twoim komentowaniu kwiczołożerstwa! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodziło dla mnie (znowu podlaski!) o to, że o trochę inną fotografię walczyliśmy. Ale, z drugiej strony, weź człowieku i nie zdejmij takiego obiektu .... nie zdejmij, nie oskóruj, nie zjedz ... No dobrze. Przysięgam po raz kolejny, że posty będę pisał tylko i wyłącznie po jedzeniu!

      Usuń
    2. poemlaciebieta - gdyby to mi, czy też "lamię" Beata, a szczególnie Kurowicka, pokazała gniazdko, to też bym zrobił to co Ty, czyli ... zdejmował, oskórowywał i na koniec pożarł! ;)

      Usuń
  4. Jako, że jest to jeden z trzech ptaków, które udało mi się w mojej fotograficznej karierze sfotografować (a dodam, że był pierwszym), mam do niego szczególną słabość :-). W tym roku niestety ich nie widziałam, za słaba zima była i nie przychodziły całym stadkiem na winogrona.
    Zdjęcia perfekcyjne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Husky. To ciekawe, bo kwiczoł też był jednym z pierwszych, zaobserwowanych przeze mnie gatunków. W Biebrzy było ich dużo i gnieździły się znacznie niżej, niż te olsztyńskie. Problem tylko w tym, że nie miałem wtedy sprzętu. Ale co się odwlecze ...

      Usuń
  5. Świetne zdjęcia! Pozostaje tylko pozazdrościć Pani Beacie takiego sąsiedztwa :-) Najfajniejsze zdjęcie drugie!

    Dla mnie może być i przed obiadem - przynajmniej mniej zjem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Też jej zazdroszczę, zwłaszcza że to sąsiedztwo pracowe w Kortowie :)

      Usuń
  6. Cudeńka takie, że zwariować można ze szczęścia przy oglądaniu.Ten robal w dziobie wcale do jedzenia nie nastraja, ale jedno zauważyła. kiedy wkładałam posty o kosach, kwiczołach czy paszkotach gwałtownie rosła liczba odwiedzających z Francji, oni tam je ciągle jedzą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, jak jest we Francji, ale we Włoszech tłuką je niemiłosiernie. Dziwię im się trochę, bo więcej kalorii tracą na skubanie tych maleństw, niż zyskują na ich jedzeniu. Ale widać taka tradycja.

      Usuń
  7. Wspaniały moment karmienia piskląt uchwycony na pięknych zdjęciach. Nie maialem jeszcze okazji oglądania na żywo takiej sytuacji :( pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. To moja pierwsza taka obserwacja od lat. Kwiczoły gnieżdżą się okrutnie wysoko i tylko dzięki temu, że ten zbudował gniazdo przy budynku, udało się go sfotografować.

      Usuń
  8. Wojciechu, mam nadzieję na zapis foto całego procesu odchowu młodych. Chciałabym zobaczyć jak z okropieństw niemowlęcych przekształcają się w pięknoty fruwające. Przez okno sporo widać ale potrzebne jest jakies powiększające szkło. Mam nadzieje na twoje.

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo fajnie zacząłeś od wydawałoby się pustego gniazda. Przypomniały mi się strachy, że coś niedobrego stało się z przychówkiem

    OdpowiedzUsuń
  10. Dlatego tak zacząłem :) A życie w gnieździe bardzo chętnie jeszcze poobserwuję i pozapisuję.

    OdpowiedzUsuń