Od jakiegoś czasu
znowu odwiedzamy rozlewisko. Aktualnie przebywa tam trochę siewkowców, dyżurne stadko gęgaw,
duże stado żurawi, mieszana banda kaczek i różnego autoramentu, pierzasta
drobnica. Może nie jest to karnawał w Rio, ale nie jest to także potańcówka
dla samotnych serc w restauracji „Kolorowa” w Olsztynie, czyli coś tam można
sfotografować.
Żeby dopaść to
towarzystwo, trzeba się oczywiście ukryć. W ubiegłym roku korzystaliśmy z dwóch
stałych czatowni, w tym jednej, zbudowanej przez kolegę Waldka, która
rozmiarami i udogodnieniami, przypominała domek jednorodzinny. W zasadzie
brakowało jedynie garażu, oranżerii i służbówki. Niestety, z uwagi na stan wody,
czatownie, przynajmniej na razie, nie nadają się do użytku. Pozostało nam więc, zwykłe ukrywanie
się pod siatką. Jest to metoda prosta, jednak nie zawsze wygodna i skuteczna.
Biorą pod uwagę
wszystko powyższe, postanowiliśmy skończyć i z nowobogactwem i ze średniowieczem
i skorzystać z technologii Hi-Tech, czyli nabyć namiot samorozkładający. W internecie
oferta tego rodzaju sprzętu jest niezwykle bogata. Żeby wybrać najlepszy,
konieczne było zastosowanie przemyślanej selekcji.
W pierwszym rzędzie
odrzuciliśmy namioty w kolorach lawinowych, a w drugim te, rozkładające się w
czasie powyżej 20 sekund. Trzeci etap selekcji dotyczył rozmiaru, który akurat
w tym przypadku, liczy się, i to bardzo. Namiot nie może być zbyt duży, ani zbyt
mały. Z tej przyczyny do wirtualnego kosza powędrowało namiocisko,
wyprodukowane chyba z myślą o uchodźcach, a zaraz za nim namiocik przeznaczony dla ludzi,
którzy w dzieciństwie palili za dużo papierosów.
Koniec, końców w grze
pozostał tylko jeden zawodnik i ten właśnie trafił w nasze ręce. Trochę wstyd
się przyznać, ale nabyta czatownia w rzeczywistości jest namiotem-zabawką dla
dzieci. No ale co robić? Przeszła jako jedyna, wyrafinowaną selekcję? Przeszła!
Większość z Was
zapewne wie, jak wygląda namiot samorozkładający. Nasz, po wyjęciu z pudełka,
na którym oprócz instrukcję składania, widniało duże zdjęcie uśmiechniętej
złośliwie dziewczynki, był początkowo zgrabnym kółkiem. Rozłożenie go trwało
nawet krócej, niż obiecywał producent, ale złożenie … już nie. Jak wspomniałem,
na opakowaniu znajdowała się wskazówka, jak to coś przywrócić do stanu pierwotnego.
Wskazówka rysunkowa, więc teoretycznie każdy o IQ wyższym od torfu, powinien
dać sobie z tym radę. W teorii zapewne. W praktyce, działając zgodnie z obrazkami,
można sobie co najwyżej powyłamywać nadgarstki.
Niezrażony (wtedy,
jeszcze nie!), sięgnąłem do internetu. Trochę zdziwiło mnie, że w całym
Youtubie był tylko jeden filmik, jak składać namiot tego kształtu, ale ważne,
że był. Miły pan wyciągnął za pleców identyczne, jak nasze, ustrojstwo, po czym złożył je
błyskawicznie, jak nie przymierzając, prestidigitator. Proszę mi wierzyć, że
pomimo usilnego wpatrywania się w jego ręce, niczego nie zrozumiałem. Oglądałem
ten cholerny filmik kilkanaście razy, zatrzymywałem, cofałem i ciągle to samo! Pan
składał, a ja … nie rozumiałem, jak on to robi!
Najdziwniejsze było
jednak, towarzyszące mi uporczywie przekonanie, że gdzieś już widziałem tę
twarz. Męczyło mnie to kilkanaście minut, po czym nagle doznałem olśnienia. Już
wiedziałem, skąd go znam. Pan z filmiku był łudząco podobny do … dziewczynki z pudełka
po namiocie.
PS. W celu odparcia
zarzutów, że tekst nie koresponduje z fotkami, informuję, że poniższe zdjęcia zostały zrobione ze wspomnianego namiotu (+siatki), który
prawdopodobnie już po wsze czasy pozostanie w stanie permanentnego niezłożenia.
Fajne.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Fajnie, to było tam siedzieć po ciemku.
UsuńKsiężyc we wodzie - 3, a żurawie wszystkie jak zamrożone w lodzie, piekne. W temacie namiocika, ja rozkładam i składam błyskawicznie i nigdy nie czytałam żadnej instrukcji ani nie oglądałam filmu. Jakoś tak jest, że intuicyjnie, delikatnie wyginam w te stronę w którą idzie łatwo i się składa samo.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Bo z tym się człowiek rodzi, albo nie. To tak, jak z matematyką. Ja wyginałem jak szalony i nic. Na szczęście bez składania jest to na tyle małe, że jakoś mieści się w samochodzie :)
UsuńIQ wyższe od torfu ... ech marzenie ... nawet nie myślę o torfie wysokim, chociaż od tego niskiego ... żeby tak ...
OdpowiedzUsuńco do zdjęć - trzecie mnie zniewala, ale chyba chciałbym je jeszcze zobaczyć w nieco mniej symetrycznej wersji, o co nalegam, a przynajmniej grzecznie proszę.
Seria żurków rozmglonych w późnowieczornej scenerii - wyborna. Takie zdjęcia lubię!
Ja mam IQ 1, potwierdzone testami, a torf pewnie z 2, więc jak wchodzę na torfowisko, to pierwszy mówię "dzień dobry". Asymetrię da się zrobić, choć tanio nie będzie. Dzięki za recenzję:)
UsuńHa ha czytałem Twój tekst i od razu cofnełem się w czasie do tamtego roku. Też nabyłem taki namiocik i również jak ty walczyłem zeby go złożyć. Mi jednak ta sztuka udała się, chociaż teraz zapewne nie byłbym w stanie tego powtórzyć. Zdjecia żurków w wodzie super :))
OdpowiedzUsuńDzięki Paweł. Ja się już poddałem i więcej nie próbuję. Wożę rozłożone i tyle. I musze przyznać, że dziadostwo nieźle się sprawdza w terenie.
UsuńA ja właśnie obserwuję, jak w moim balkonowym poidełku gasi pragnienie gołąbek :). Nie to samo, ale zawsze :).
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia brodzących żurawi, a ich przelot na tle pełnego Księżyca bajeczny. Sama radocha w zaglądaniu tutaj.
Hecny ten namiocik, ale wcale mnie nie zdziwiło, że się nie chce słuchać. To już chyba norma, zła norma.
Pozdrawiam, Kasia z Olsztyna.
Dziękuję. To była ciekawa noc. PS. Na moim balkonie mam gołębią wylęgarnię. Powinienem to uprzątnąć, ale za każdym podejściem znajduję nowe młode, więc poczekam do zimy:)
UsuńRysunkowe instrukcje montażu czegokolwiek są zwykle poza zasięgiem moich mozliwości intelektualnych. Przypomina mi sie noc spędzona na próbie zlozenia kosza do kosiarki. Horror. Ciekawe, czy namiocik w wersji permanentnie rozłożonej zmieni kolor na wściekle różowy, który pamiętam z twojego poprzedniego namiociku. Niezależnie od utyskiwań na współczesną technologię, ślicznie zdjęcia zrobiłeś. Szczególnej urody jest pierwszy widoczek, a żurawiowe foty A i D jeszcze raz potwierdzają, że ptaszory te noszą ciemne okulary, co do których takie wątpliwości mieliście obaj z Ludem.
OdpowiedzUsuńDlatego, jeżeli nie muszę, to nie czytam instrukcji. Kiedyś miałem telefon z 10 przyciskami (poza numerycznymi) i wiedziałem, do czego służy 1 z nich, a pozostałe 9 - nie. I jakoś mi to nie przeszkadzało:) Zdjęcia to trochę takie przyrodnicze zadośćuczynienie. Miało być całe stado, ale poleciało w inne miejsce, więc te dwa się ulitowały i siadły przed namiocikiem :)
Usuńklimatyczne zdjęcia. pierwsze super :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Kolego. To podobno była pełnia, która zdarza się raz na trzy lata i dlatego warto było zostać w czatowni.
UsuńAle księżyc, piękne żurawie, super zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńDzięki. Taki wieczór i noc się trafiły :)
OdpowiedzUsuńeleganckie chusty damskie,
OdpowiedzUsuńwełna, polecam