O mnie

Moje zdjęcie
Olsztyn, warmińsko-mazurskie, Poland

niedziela, 30 sierpnia 2015

Blogowe rozterki.


Kiedy zapytałem brata (pracującego w jednym z polskich portali internetowych, oczywiście w charakterze) jak zdobyć sławę i pieniądze, robiąc po godzinach w blogerce, odpowiedział mi, że muszę zając się modą lub kulinariami. Kochany brat! Doradził z serca i zawodowego doświadczenia, a ja co? Jak ten głupi ptaki fotografuję, czyli ani sławy, ani pieniędzy. Mało tego! Jeszcze problemów sobie narobiłem, bo przecież te posty trzeba obfotografować i opisać.

W modzie i w kulinariach jest zdecydowanie łatwiej. Weźmy na pierwszy ogień tę pierwszą i odpowiedzmy na pytanie, co taki modowy bloger musi? Bloger modowy musi tylko (tak sobie myślę), chadzać na pokazy mody modnych projektantów. Może to być np. Jacyków lub …, albo …. No dobrze innych nie znam, a na dodatek nawet nie wiem, czy tenże Jacyków jest projektantem, czy tylko, li i jedynie, dziwnie ubraną postacią z TV. I taki bloger napisze potem, że zdaniem Jacykowa w tym sezonie modne są wyłącznie (!) jeansy w kolorze cyklamenu. I co? I leci do kasy po kasę, a reszta społeczeństwa leci po te jeansy.

Bloger modowy to w ogóle potężna postać. Od tego co napisze w postach, zależy wiele naszych postaw odzieżowych. Przykładem mogą być skarpetki. Statystyczny Polak zmienia je tak często, jak trzeba. A tu taki bloger pisze, że trzeba codziennie! I co? I mimo, że wszyscy wiemy, że to bezsensowny pomysł, zaczynamy je zmieniać. Głupie to, bez dwóch zdań, ale pokazuje, czym jest blogerowa moc!

A teraz kuchnia. Bloger kulinarny ma jeszcze łatwiej (tak sobie myślę). Swój skok na blogowe szczyty, zaczyna od zamieszczania prostych przepisów, przepisanych z innych blogów. Następny etap, to w dalszym ciągu „Znacie? To ugotujcie!”, ale wzbogacone szczyptą blogerskiego, kulinarnego geniuszu. I tak np. czytamy, że ziemniaki gotujmy nie do miękkości, jak nasze matki, babki i pierwsi naczelni, ale 24 minuty i 17 nanosekund, co pozwala na wydobycie z nich, tego czegoś (czego dokładnie nie wiemy, gdyż bloger nie napisał). Podobnie rzecz ma się też z kanapką z serem i kisielem z torebki.

Ostatnia faza kulinarnego blogerstwa, to już tworzenie gastrosymfonii. W dużej mierze, to również znane przepisy (bo znacie takie nieznane?) tyle tylko, że autorsko zmodyfikowane i zapewne nigdy nie sprawdzone w tzw. kuchni.

I tak klasycznego schabowego nie przygotowujemy ze schabu, tylko z pęcin cieląt rasy Tankaku-washu. Panierujmy wyłącznie w jajach, żyjącego w syberyjskich lasach, jarząbka i w mące z dzikiego prosa, zbieranego nielegalnie pod Czarnobylem. Solimy solą z Morza Martwego, ale wydobytą w czasach, gdy było jeszcze NaWpółŻywe. Do tego prakapusta z tybetańskich hal, kiszona w postaci pojedynczych źdźbeł-pasemek, które potem łączy się w całość na biodegradowalnym talerzu. Dodajemy do tego wspomniane wyżej ziemniaki, okraszone hojnie skwarkami z samicy yaka, i możemy wydawać. Znajomi blogera kulinarnego, czyli blogerzy modowi z Warszawy powinni być zadowoleni.

Czyli można! Można nie siedzieć w bagnie, dobrze się bawić i jeszcze na tym zarabiać! A zatem w następną środę post o ekokalesonach z orkiszowej słomy i bigosie z żurawi.

PS. Na zdjęciach rybitwy. Przepisy z wykorzystaniem tych, wyjątkowo smacznych, ptaków w kolejnym poście.
 










 

 

24 komentarze:

  1. Modowych jakoś nie czytuję, kulinarny jeden, kiedyś, dawno temu i wiem z niego, że każdy krem można błyskawicznie przygotować używając serka mascarpone, sprawdziło się i więcej tam nie wracam. Wolę, a nawet uwielbiam blogi przyrodnicze i już. Jeden fotoprzepis już chyba jest, na 3, rybitwa faszerowana małymi rybkami, 10 bardzo przepiękne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Modowych na oczy nie widziałem, a do kulinarnych czasem zaglądam, gdyż lubię gotować. Może nie tak wyrafinowanie, ale lubię :) Rybitwy faszerowane rybami to świetny pomysł, szkoda tylko, że nielegalny. Ale kto wiem. Może kiedyś prawo się zmieni i będziemy mogli zaszaleć :). PS. Polecam: usmażone kawałki piersi z kurczaka+mascarpone+szpinak+makaron=szybkie i dobre.

      Usuń
    2. Ja też lubie gotować, ale nowinki czerpię z jakiegoś kanału tv (nr 24polsat) Jeśli mi coś oczami zasmakuje, zapisuję i gotuję, i zwykle trafiam. Świeże smaki , Expresowo i przepisy Billa Grangera. A za przepis dziękuję, wypróbuję.

      Usuń
    3. Kiedyś nałogowo oglądałem Kuchnię TV, ale już jej nie mam. Może i dobrze, gdyż nałóg to był okrutny :)

      Usuń
  2. Do trzech razy sztuka:
    Przed momentem napisałam taki piękny komentarz, tyle wysiłku mnie kosztował! A po kliknięciu w niebieski guziczek "opublikuj" coś zaszumiało, zazgrzytało i pokazała się na ekranie skrzywiona mordka (żeby nie napisać - morda)! I teraz nie wiem - za dużo wazeliny, a może zbyt ostra krytyka blogerów modowo-kulinarnych? Ech, niech to blogowanie rybitwa kopnie! ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech kopnie!! Miewam te same problemy. Tak, jak już kiedyś komuś napisałem, za dużo nas, domorosłych blogerów i system nie wytrzymuje. W każdym bądź razie bardzo dziękuję ze nieopublikowany komentarz :)

      Usuń
  3. Ii co ? mam się przekwalifikować na blogera kulinarnego. Z kuchni regionalnej umiem jedynie doskonale przypalać wodę z mody to jestem totalnym laikiem, nawet nie próbuję.Zdjecia rewelka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Paweł gotowanie nie jest tak trudne, jak Ci się wydaje. Zastąp Żonę na tydzień i sam się przekonasz. A to, że spalisz parę garnków i kuchnię, to drobiazg. Ale chałupę ubezpiecz! Tak na wszelki wypadek. A! Rodzinę też ubezpiecz, no chyba, że nie będzie jadła, tego co ugotujesz :)

      Usuń
    2. Wojtek co ty nawet nie próbuję,zresztą ja nie lubię gotować :))) I nawet jakbym się postarał spalił te kilkanaście garnków, to myślisz że by to ktoś zjadł? Moje dziewczyny znają mój kunszt i wiedzą co może ich czekać po spróbowaniu ;)))

      Usuń
    3. To może zacznij od psa? Nielubianego sąsiada oczywiście! :)

      Usuń
    4. O to jest myśl, mam takiego jednego na oku. Jak go upitraszę to myślę że wpadniesz na degustację :)))

      Usuń
    5. Paweł! Ja myślałem o nakarmieniu psa, a nie o ugotowaniu go!

      Usuń
    6. Cholera nie skumałem,ale pomysł zrobienia psa w potrawce jest przedni,nie uważasz ?

      Usuń
    7. Oczywiście, że tak. W końcu 2 miliardy Azjatów nie może się mylić!

      Usuń
  4. Twoja powtarzająca się chęć zjedzenia wszystkiego co jest na zdjęciach zaczyna być zastanawiająca.
    Właśnie miałem Ci zaproponować prowadzenia bloga kulinarnego, ale po zapozananiu z treścią tego postu, wypada tylko pogratulować ilości nowych "przyjaciół" ze środowiska blogerów kulinarnych i modowych :)
    Jak poruszysz jeszcze kwestię blogów fit, turystycznych, sportowych i stylowo życiowych, masz komplet argumentów do opuszczenia kraju i zasilenia zaplecza kuchennego beztematycznego baru na przedmieściach Londynu lub Glasgow. ... przepisów kulinarnych z białoskrzydłą tam nie będzie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak nie będzie? To Brytole nie jedzą rybitw? To co oni jedzą poza rybą z frytkami? A co do zjadania fotograficznych obiektów, to wyłącznie wynik tego, że w terenie zawsze jestem przed posiłkiem. Chyba zacznę robić sobie kanapki, albo zamontuję w czatowni grilla, bo może rzeczywiście popadam w jakieś dewiacje :)

      Usuń
  5. Pękłam ze śmiechu, słyszałeś to bum? Nie wiem ile razy można pękać ze śmiechu, ale przypadek, który sprawił, że trafiłam na Twój blog i Leśnego powinnam uznać za cud! Wyborne, ze smaczkiem i z cudownym humorem. Tak mi teraz brakuje powodów do prawdziwego śmiechu, że korzystam bezczelnie z Waszych talentów. Prawdziwa pijawka ze mnie :). Ta z rybką w dziobie... Wspaniała :).
    Czekam na ciąg dalszy, Kasia z Olsztyna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, ale nie pękaj za często, gdyż to podobno niezdrowe, no i zszywanie kosztuje :). PS. CDN

      Usuń
    2. Jestem hafciarką, więc no problemo z zeszyciem się :)))))

      Usuń
  6. Najwyraźniej Wojciechu możesz wszystko. Nawet zaszaleć w modowo-kulinarnej blogosferze. W przepisach na rybitwę chciałabym zobaczyć wykorzystanie tego fantastycznego pomarańczu z wnętrza dzioba A3, gdyż taki dodatek barwny na tależu zachwyciłby nawet modowy Mount Everest

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta, mogę. Nic nie mogę! Na modzie się nie znam, a do blogów kulinarnych trzeba robić foty każdego etapu. Czyli: wyjąc mięso, umyć ręce, zrobić fotę, utłuc mięso, umyć ręce, zrobić fotę, posolić, umyć ręce, zrobić fotę i tak w kółko Macieju. Przy moim ADHD to ja mogę zostać blogerem od bułki z kiełbasą. A co do rybitw, to jak napisałem wyżej, poczekamy, zobaczymy. Rząd się zmieni, to i może zliberalizują przepisy odnośnie pozyskiwania białka z mięsa.

      Usuń
  7. Rzeczywiście trochę tak jest, ale nie zawsze chodzi o to, żeby było jak najłatwiej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby było łatwo, to jak zawsze powtarzam, nie byłoby zabawy. Dlatego zajmuję się tym, czym się zajmuję i planuje zmian :)

      Usuń